2023-03-24

Olaf Lubaszenko: Każdy życiowy plan jest tylko marzeniem

Aktor i reżyser opowiada, za co szczególnie ceni współpracę z reżyserem Piotrem Trzaskalskim? Co było dla niego interesujące w serialu „Matka”? Dlaczego „Rafi” okazał się wyzwaniem? Co myśli o kondycji polskiej komedii i polskiego kina? I czy sam ma jeszcze zamiar coś nakręcić? Olaf Lubaszenko odpowiada na te pytania w rozmowie z Jakubem Jusińskim w programie „PrzeVoDnik”.

- Serial „Matka” można oglądać na antenie Telewizji Polsat oraz na platformie Polsat Box Go. Jak pan wspomina pracę na planie przy tej produkcji?
- Było to moje kolejne spotkanie z reżyserem Piotrem Trzaskalskim. Niezwykle cenię jego wrażliwość, uważność i wspaniałą wizję całości. To bardzo ważne u reżysera. Jego sposób pracy udowadnia, że nie trzeba krzyczeć, być ostrym bądź wykazywać cechy brutalnego zarządcy, żeby profesjonalnie i skutecznie zarządzać takim skomplikowanym organizmem, jakim jest ekipa filmowa. Można to robić z czułością, delikatnością, ale - podkreślam - skutecznie.

- Piotr Trzaskalski powiedział kiedyś, że pochodzi z czasów, kiedy „w sztuce realnie o coś chodziło”. Czy miał pan wrażenie w trakcie realizacji tego serialu, że tworzycie coś wyjątkowego?
- To jest ciekawe, że w cytowanej przez pana wypowiedzi Piotr użył czasu przeszłego. Tymczasem uważam, że obecnie także sporo się dzieje, tylko nie cały czas. Czy tego chcemy, czy nie - świat produkcji filmowej, serialowej i telewizyjnej stał się elementem rynku. Poskutkowało to wymogiem zróżnicowanej oferty, w której muszą dominować pozycje o charakterze ściśle rozrywkowym, niewymagające przesadnego wysiłku intelektualnego. Po prostu mają być miłym sposobem na spędzanie czasu. I w zupełności to rozumiem. Coraz częściej pojawiają się jednak tytuły niosące ładunek wartości i pewien rodzaj zaproszenia widza do dyskusji. Myślę też, że nadal pokutuje w naszych głowach podział produkcji na wartościowe i komercyjne, które mają znajdować się na dwóch przeciwnych biegunach. Tymczasem widzę coraz częściej i obserwuje to z satysfakcją, że wcale nie musi być to alternatywa. Powstają rzeczy atrakcyjne w formie, zaawansowane warsztatowo, które ogląda się jak najlepszą rozrywkę i nie są banałem czy pustym wypełniaczem czasu.

- Wracając do serialu „Matka”, wciela się pan w postać Kamila Wilczka, człowieka służb. Czym się charakteryzuje ten bohater i jaka jest jego historia?
- Rozmawiamy o serialu posiadającym silne elementy intrygi kryminalnej, więc za dużo nie mogę zdradzać. Kamil Wilczek jest w jakiś sposób zaprzyjaźniony z główną bohaterką, graną przez Olgę Bołądź. W przeszłości wspólnie rozwiązywali różne sprawy. Teraz bohaterka chce wykorzystać tę relację do kolejnego śledztwa, które prywatnie prowadzi. Liczy, że Kamil pomoże jej rozwikłać zagadkę i przybliży ją do poznania prawdy dzięki swojej pozycji i kontaktom. Co ciekawe, Kamil zgadza się na tę współpracę. Zasadnym pytaniem jest „dlaczego to robi?”.

  

- Wspomniał pan o produkcjach, którym bliżej do rozrywkowego stylu. Porozmawiajmy więc o serialu komediowym „Rafi”, posiadającym elementy metafizyczne. Pytanie nasuwa się samo - panie Olafie, jakie to uczucie zagrać Boga?
- Jest to bardzo dziwne uczucie, z którym do tej pory się nie spotkałem. Myślę sobie żartobliwie, że na szczeblach aktorskiego awansu jest to dosyć wysoki poziom. Nie traktuję tego w ten sposób. Nie jest to szczyt drabiny, tylko ważny element niezwykle zgrabnego, ciepłego i nieoczywistego projektu, jakim jest „Rafi”. Jest tam ogromnie dużo dobrego humoru, jednak najbardziej fascynujące są te elementy metafizyczne. Liczę, że widownia kupi ten klimat i tę konwencję. W głównych rolach grają Paweł Domagała czy Zuzanna Grabowska. Miałem również okazję spotkać się na planie z takimi niesamowitymi osobistościami jak Danuta Stenka czy Piotr Rogucki, który zawsze mnie bardzo ciekawił.

- Ciężko z panem nie poruszyć tematu polskich komedii i aktualnej kondycji tego gatunku w naszym kraju. Każde pokolenie ma własny repertuar ulubionych filmów. Kiedyś bardzo ceniono Stanisława Bareję, a wiele lat później całe pokolenia masowo oglądały pańskie produkcje. Dlaczego dzisiaj nie zachodzi taki mechanizm? Czy nie powstają już kultowe komedie?
- Zmienił się świat, ilość możliwości, bodźców czy źródeł, z których płyną do nas inspiracje. Kiedyś tego było znacznie mniej. Za czasów wielkiego Stanisława Barei istniało tylko kino i telewizja, oprócz oczywiście książek. Bareja był siłą rzeczy bardzo ważnym głosem, ponieważ prawie wszyscy jednocześnie oglądaliśmy jego filmy. Później to Juliusz Machulski wspaniale przemawiał do widzów w latach 80. i 90. Wciąż jednak było stosunkowo mało nośników, umożliwiających zobaczenie tych dzieł. Potem świat zaczął się dynamicznie rozwijać. Kiedy zacząłem realizować swoje największe filmy, to diametralnie uległ zmianie rozkład widzów pomiędzy kinem, telewizją a Internetem. Może po prostu dzisiaj produkcje nie wzbudzają tych samych emocji jednocześnie wśród kilku milionów widzów. Chociaż trochę ten mechanizm powraca, ale w innej formie dzięki platformom streamingowym. Film czy serial może teraz trafić do dziesiątek tysięcy ludzi tego samego dnia. To jest niesamowite. Nadal jednak mówimy o rozproszonym odbiorcy, który doświadcza kina w odosobnieniu. Widzowie nie mają gdzie się spotkać, najwyżej wymienią swoje uwagi o filmie na forach czy w mediach społecznościowych. Świat się po prostu zmienił.

- Czy przypadkiem na pewnym etapie kariery nie zatęsknił pan za komedią i gangsterskim klimatem, w wyniku czego powstał film „Futro z misia” w 2019 roku?
- Michał Milowicz, będący motorem napędowym tego przedsięwzięcia, bardzo chciał nawiązać do tamtych czasów i wspomnień. Zupełnie prywatnie uważam jednak, że jest jeszcze za wcześnie na sentymentalne nawiązywanie do lat 90. Figury gangsterów, które wtedy pojawiły się po raz pierwszy w polskim kinie i kulturze, miały zupełnie inny wymiar. Proszę uwierzyć mi na słowo, że kiedyś każdy serwis informacyjny rozpoczynał się od wiadomości o przestępstwach, jakie zadziały się w najbliższej okolicy. To były wydarzenia, które wypełniały nasz codzienny świat, dlatego te emocje była tak żywe w nas. Potrzebne też było ich odreagowanie. Dlatego w taki specyficzny sposób pokazywałem gangsterów w swoich filmach. Te produkcje są ironią, są nakłuciem tego balona strachu i pozerstwa, jakie towarzyszyło światu przestępczemu w tamtych czasach. Dzisiaj ta emocja jest zupełnie inna. Trochę inaczej teraz trzeba o tym myśleć.

- W ofercie Polsat Box Go mamy takie filmy jak „Wygrać marzenia” czy „Na chwilę, na zawsze”. W pierwszym wciela się pan w prezesa związku, a w drugim w dyrektora ośrodka. Czy aktorska profesura nie polega przypadkiem na tym, że aktor wraz z wiekiem głównie wciela się w role wysoko postawionych osób?
- Coś w tym jest. Trudno wyobrazić sobie, żebym teraz zagrał 19-letniego pracownika poczty, podglądającego kogoś przez lunetę (śmiech). Takie są prawa biologii i kalendarza. Bardziej się cieszę, niż martwię, że tak jest. Przyznaję, że zawsze miałem temperament człowieka trochę starszego, niż realnie byłem. Prorocze w pewnym sensie okazały się słowa Leona Niemczyka, z którym zagrałem w moim debiucie w serialu „Życie Kamila Kuranta” w 1981 roku. Leon wtedy spojrzał na mnie i powiedział: „Przecież ten chłopak jest jak austriacki emeryt”. Muszę powiedzieć, że po 40 latach wiekiem dorosłem właśnie do swojego temperamentu. Jednocześnie przez te wszystkie lata pracowałem nad tym, aby moja ekspresja w działaniu zawodowym i relacjach nie była zbyt monotonna czy nudna. Chociaż musi być trochę nudna, bo jaki prelegent taka ekspresja (śmiech).

- Czy możemy spodziewać się jakiegoś nowego filmu w pana reżyserii?
- Chciałbym. Zrobiłem sześć. Szóstka to pozycja, na której gra w naszej reprezentacji Grzegorz Krychowiak albo Krystian Bielik. Natomiast kiedy ja grałem w piłkę, to zawsze z ósemką na plecach i tak mi chodzi po głowie ta ósemka. To byłby mój plan reżyserski na życie, a zarazem marzenie, bo tak naprawdę każdy plan jest tylko marzeniem.

Rozmawiał Jakub Jusiński

Matka w poniedziałek o godz. 20:05 w Telewizji POLSAT.

Oficjalny profil POLSAT na Instagramie - @polsatofficial

Oficjalny profil POLSAT na TikToku - @polsat