2018-10-24

CNE o finale „Śpiewajmy razem”: Mam faworytów

Raper ujawnił, jakie emocje towarzyszą mu przed ostatnim odcinkiem show. Juror podzielił się swoimi spostrzeżeniami na temat przygody z programem. Który z uczestników powinien jego zdaniem wygrać „All Together Now” i zgarnąć 100 tys. złotych?

- Jakie emocje towarzyszą ci przed wielkim finałem?
- Głównie ciekawość i ekscytacja. Finaliści z poszczególnych odcinków są tak różni stylistycznie i wiekowo, że wszystko się może zdarzyć. I to jest piękne! Mamy i starszyznę sprawdzającą się w repertuarze poważniejszym, totalną młodzież, która może pokazać pazur, sprawdzone wokalistki dające radę w hitowym repertuarze, a nawet śpiewaka operowego. Został nam już absolutny „crème de la crème” i trochę obawiam się, że wybory nie będą łatwe. Trzeba dokładnie przemyśleć każdorazowe wciśniecie guzika. Przypomniałem sobie ostatnio wykonania wszystkich finalistów i mam swoich faworytów, ale nie zamierzam tego zdradzać. Niech cała ściana zadecyduje.

- Jak zapamiętasz swój udział w programie „Śpiewajmy razem. All Together Now”?
- Dla mnie przede wszystkim była to super zabawa i integracja. Na szczęście nasza rola nie polegała na „suchym” jurorowaniu i wygłaszaniu profesjonalnych opinii. Oczywiście, chodziło o wyłonienie ludzi mających dryg do śpiewania i charyzmę, ale my przy tym sami wciągaliśmy się w ich świat, śpiewając razem z nimi. I to był znakomity fun. Pomagaliśmy im w jakiś sposób będąc ich chórkami, a właściwie czasem kilkudziesięcioosobowym chórem - to jest wyjątkowe w tym programie, to jest jego siła. Nasze decyzje często łączyły nas, ale i dzieliły. W rzędach ściany panowały dyskusje w stylu „czemu wstałeś? A ty do czego się przyczepiłaś?”. Godziny spędzone na przygotowaniach w garderobie, wspólne dzielenie się lekami na przeziębienie i czekoladkami, opowiadanie sobie historii ze swoich tras i koncertów, poznawanie innych gatunków i specyfiki różnych środowisk muzycznych - to wszystko z odcinka na odcinek coraz bardziej zbliżało nas do siebie. Pozawiązywały się nowe przyjaźnie, a w moim przypadku niektóre stare się odświeżyły. Powstały plany na wspólne kolaboracje i są już nawet tego przykłady. Mamy swoją grupę na Facebooku, gdzie piszemy ze sobą, wychodzimy razem na imprezy, a uwierzcie - jest to bardzo imprezowa ściana. Myślę więc, że nam wszystkim udział w programie zostanie jeszcze długo w pamięci… Zintegrował nas i stał się punktem zapalnym wielu nowych przyjaźni i działań.

- Czy po programie uważasz, że bycie jurorem to zajęcie łatwe?
- Kilkakrotnie byłem już jurorem w różnych przeglądach i festiwalach hiphopowych. Wiem, jak jak to jest trudne i jaka odpowiedzialność spoczywa na barkach jurora. Tutaj można komuś utorować drogę do kariery lub zniszczyć jego marzenia. Dzięki temu, że była nas setka, to jest troszkę łatwiej. Decyzje rozchodzą się na więcej głosów, są bardziej demokratyczne. Dylematy się pojawiły, czasem się wstawało na kilka sekund przed końcem śpiewania, bo trzeba było się upewnić o słuszności swojej decyzji. Łatwo też było „popłynąć z falą”, czyli wstać, bo wszyscy wstają. Ja starałem się tego unikać, dlatego może kilka razy moje decyzje były kontrowersyjne - nie wstałem na przykład przy parze, która wszystkich oczarowała i doszła do finału. Mnie to po prostu nie wzięło. A skupiałem się na śpiewie, a nie romantycznym aspekcie ich występu.

- Z kim ze ściany jurorów nawiązałeś najbliższe relacje?
- Część jurorów znałem juz od lat i miałem ogromną frajdę, spotykając ich już na zebraniu organizacyjnym. Pawła Stasiaka znam kilkanaście lat, byliśmy kiedyś razem na wakacjach w Turcji, gdzie bardzo się polubiliśmy i teraz się to odświeżyło. Z Olafem Deriglasoffem miałem okazję zagrać nawet kiedyś w katowickim Spodku, kiedy ja występowałem z Kalibrem 44, a on razem z Maćkiem Maleńczukiem tworzył zespól Homo Twist. Teraz dużo rozmawialiśmy o uczestnikach i naszych wyborach. Rei Ceballo wpadał do studia, w którym nagrywałem swoją pierwszą płytę 16 lat temu i tak się polubiliśmy, że dograł nam partie pianina. Dopiero teraz w garderobie otrzymał ode mnie tę płytę (na kasecie, bo tylko ten nośnik mi został), bo przez lata się nie widzieliśmy. Znałem się też już długo ze Staszkiem Karpielem, Carmell czy Ramoną Rey. Poznałem też dużo nowych fajnych ludzi - moje sąsiadki ze ściany: diwę operową Iwonę Handzlik i Saszan, z którym prowadziliśmy rozmowy o wszystkim, a nasze prywatne konwersacje rozbawiały produkcje programu i montażystów… Niestety, wiele z tych rozmów nie nadaje się do telewizji. Polubiłem Madoxa, Kingę Miśkiewicz występująca na co dzień z moich kumplem raperem - Mesem, Kaję Mianowaną - aktorkę musicalowa z Teatru Muzycznego Roma, cały kubański gang Reia… Mógłbym tak długo jeszcze wymieniać, bo grono muzycznych ziomków bardzo mi się poszerzyło. Najbardziej jednak zrozumiałem się z kimś z totalnie innego świata niż mój. Okazało się bowiem, że rap i klimaty retro mają się ku sobie i mnóstwo czasu dzielę teraz z Pin Up Candy. Mimo że podczas nagrań droczyliśmy się ze sobą, to teraz pokazujemy sobie nasze klimaty, słuchamy dużo różnej muzyki i wyrasta z tego coś zupełnie nowego i świeżego - taki owoc tej ściany.

- Jakie są twoje zawodowe plany na przyszłość?
- Jestem producentem telewizyjnym, produkuję więc programy, reklamy i teledyski. Piszę scenariusze i reżyseruję, teraz jeszcze pojawiła się być może opcja na współtworzenie filmu fabularnego w przyszłym roku, ale nic więcej nie mówię, bo nie chcę zapeszać. Robiąc to wszystko ostatnimi laty, zaniedbałem trochę muzykę, a raczej jej tworzenie. Jako CNE wciąż koncertuję i gram „soundsystemy” w klubach, czyli DJ puszcza muzykę, a ja jako MC (mistrz ceremonii) rapuję, improwizuję, czyli uprawiam freestyle i napędzam ludzi do dobrej zabawy. Obecność w tym programie oraz kilka wydarzeń w moim osobistym życiu napędziło mnie ostatnio znowu do pisania tekstów i mam zamiar jeszcze w tym roku nagrać nowy singiel, a może nawet jakąś część materiału. Od lat jestem zawiązany z hiphopową wytwórnią Wielkie Joł, obecnie zwaną Największe Joł, należąca do rapera Tedego. I tam mam zamiar podejmować kolejne kroki wydawnicze.

Rozmawiała Julia Borowczyk

Oglądaj w IPLA.TV: „Śpiewajmy razem. All Together Now”

Zobacz także:
„All Together Now”: Ostatnie starcie przed finałem
Pin Up Candy: Relacje z programu są najcenniejsze
„All Together Now”: Disco diwa na szczycie. Co to był za show!
Dżaga: Głos można podszkolić. Osobowość trzeba mieć 
„All Together Now”: Padł rekord! Setka jurorów wstała z krzeseł! 
Iza Kowalewska: Zdarzyło mi się uronić łzę
Kinga Miśkiewicz: Amatorzy lepsi niż profesjonaliści
„Śpiewajmy razem”: Jeszcze więcej dobrej muzyki i emocji!
Przebojowe „Śpiewajmy razem”. Które hity porwały jury?
Z kim pracuje Ewa Farna? Oto całe jury „Śpiewajmy razem”
„Śpiewajmy razem”: Mocny start! Są pierwsi finaliści
„All Together Now”: Saszan zakochała się w uczestniku
Igor Kwiatkowski: Biegam jak lis po szalonym kurniku
Jurorzy o kulisach „Śpiewajmy razem. All Together Now”