2020-01-21

Urszula Dębska: Sabina ma siedem żyć jak kot

Specjalny wywiad dla POLSAT.PL z okazji 3000. odcinka serialu „Pierwsza miłość”. Ten piękny i okrągły jubileusz to idealny czas na wspominanie początków pracy nad produkcją oraz wzięcie pod lupę jej postaci. Serialowa Sabina Weksler ujawnia, że ta przygoda miała trwać zaledwie trzy miesiące, jednak stało się coś, co zmieniło jej plany...

- Od 2008 roku jest pani w stałej obsadzie serialu. To blisko dwanaście lat. Czy ten czas szybko pani minął?
- Bardzo szybko. Momentami nawet o tym myślę i zastanawiam się, kiedy stałam się dorosła. Dołączając do obsady serialu miałam dwadzieścia lat i powiedzmy sobie szczerze, nie myślałam o dorosłym życiu, tylko o szkole. Byłam w trakcie studiów. Wrocław miał być krótką przygodą. Zaczynałam tę rolę z przekonaniem, że po trzech miesiącach, kiedy zakończymy nagrania, nastąpi rozwiązanie naszej współpracy. Początkowe założenie było takie, że postać Sabiny miała pojawić się dosłownie na chwilę.

- Ale widzowie pokochali pani bohaterkę.
- Mam nadzieję, że tak było. Osobiście bardzo polubiłam tę postać. Wówczas to była prosta decyzja z mojej strony. Grałam w serialu „Plebania” również na stałe, byłam na studiach prawniczych na Uniwersytecie Warszawskim, więc zajęć i obowiązków było dosyć dużo. Na początku Sabinę miał zagrać ktoś inny. Odbywał się casting dla chłopaków, którzy mieli tworzyć grupę licealistów i zapytano mnie, czy nie mogłabym przyjechać na to przesłuchanie, aby podrzucać im teksty. Byłam tzw. castingowym partnerem. Pełne sceny odgrywaliśmy w studio w Warszawie. Kilka dni później otrzymałam telefon z propozycją wcielenia się w rolę Sabiny. Pamiętam, że rozmawiałam ze swoim agentem i stanowczo odmawiałam ze względu na to, że Wrocław nie był mi po drodze. Wspólnie ustaliliśmy, że przez trzy miesiące będę w stanie pogodzić dotychczasowe obowiązki. Po tym okresie wszystko się przedłużyło o kolejne jedenaście lat (śmiech).

- Z czym kojarzą się pani początki?
- Pamiętam, że miałam czarne, przedłużane włosy i powiedziałam produkcji, że musimy zdążyć do momentu, aż będę je ściągała do innej roli. Zakończyłam zdjęcia, zdjęłam włosy i tydzień później odebrałam telefon z informacją o konieczności dogrania jednej sceny. Zestresowałam się, bo nie posiadałam już tych przedłużeń. Producent uspokoił mnie, że charakteryzatorzy już wszystko wymyślili i żebym niczym się nie martwiła. Wtedy zapytałam, dlaczego jest przegrywka danej sceny i otrzymałam odpowiedź, że zmieniają aktorkę, grającą moją mamę. Okazało się, że w tę rolę wcieli się Grażyna Wolszczak.

 
 
 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez Pierwsza Miłość (@pierwszamilosc)

Moja postać została na stałe w serialu „Pierwsza miłość” i była dosyć barwna. Niby czarny charakter, ale też nie do końca. Mimo że Sabina była nieprzyjemna dla kolegów, to jednocześnie walczyła o siebie i można było w niej wyczuć dobro. Ona również marzyła o miłości, niestety bardzo nieporadnie. Ze względu na to, że tak naprawdę wychowywała się sama w bogatej rodzinie, gdzie nikt nie zwracał na nią uwagi, przekłada swoje emocje na swoich kolegów. Zakochała się w Błażeju (Paweł Krucz - red.), co również pokazywała w nietypowy sposób. Po prostu naśmiewała się z niego.

 
 
 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez Urszula Dębska (@urszula_debska)

- Sabinę poznajemy jako żywiołową nastolatkę, dzisiaj to już kobieta biznesu. Pani postać mocno ewoluowała. Czy brakuje pani tej szalonej Sabiny?
- Szaleństwa jest w tej postaci mnóstwo do dziś. Ma bardzo niekonwencjonalne metody zarówno funkcjonowania w firmie, jak i w rodzinie czy z przyjaciółmi. Jej zachowanie jest zwykle nieobliczalne, ale koniec końców, ona zawsze chce dobrze. Nie można mówić, że Sabina jest złą osobą. Ona swoimi sprytnymi sposobami próbuje sobie poradzić w życiu. Myślę, że żyjemy w takich czasach, w których wiele osób ma problemy, wynikające ze sposobu wychowania. Jest teraz tendencja, a może nawet moda na chodzenie na terapie. Właściwie z kim nie rozmawiam, to każdy choć raz w życiu był u psychologa. To jest dość naturalne, że jeżeli nas coś boli, to idziemy do lekarza. Podobnie jest z życiem, dlatego czasem warto pójść do kogoś, kto nam pomoże. Sposób bycia Sabiny jest idealnym pokazaniem tego, że są ludzie, którzy po prostu sobie nie radzą i potrzebują wsparcia.

- W historii „Pierwszej Miłości” bardzo mocno zapisała się opowieść o znęcaniu się psychicznym i fizycznym nad Sabiną. Myślę, że do dzisiaj wielu fanów wspomina Igora i jego agresywne zapędy. Czy trudno było pani wówczas zagrać kobietę, która padła ofiarą przemocy domowej? Jaki wydźwięk miał pani zdaniem ten wątek?
- To był bardzo ważny wątek. Od początku wiedzieliśmy, że Igor jest szemraną postacią. Widząc scenariusz, znaliśmy już background tego bohatera i wiedzieliśmy, że będzie miał zły wpływ na Sabinę. Ona go bardzo kochała i starała się poukładać z nim swoje życie. W związku z tym, że trwało to bardzo długo, odgrywanie tych scen nie było dla mnie aż tak trudne. Uważam, że temat ten jest ważny dla młodych ludzi, bo o tym się niby mówi, ale ciągle jest to temat tabu. Ludzie nie lubią mówić o swoich problemach. Koniec końców ten wątek był bardzo pokręcony i też mało realistyczny. Nie wydaje mi się, żeby coś takiego mogło wydarzyć się w prawdziwym życiu. Doszło tam to udawania innej postaci, zmartwychwstania czy sytuacji z bronią... To też pokazywało charakter Sabiny, która się nie poddawała i do końca walczyła. Pokazała w tym wszystkim swój pazur. Trzeba przyznać, że przeszła ogromną traumę. Po pobiciu przez męża tuż po ślubie została poinformowana o tym, że była w ciąży. Poroniła, a następnie dowiedziała się, że jej oprawca nie żyje. Mimo wszystko, jak typowa ofiara płakała za swoim mężem. Miała obsesję na jego punkcie do tego stopnia, że widywała go na ulicy i myślała, że zwariowała. Ale jak już dzisiaj wiemy - nie zwariowała. Popełniła również wiele innych błędów, ale to wskazuje na to, że moja bohaterka bardzo pragnie miłości i normalnego związku. Jest typem osoby, która chce, aby ją kochano.

 
 
 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez Urszula Dębska (@urszula_debska)

- Dlaczego pani zdaniem widzowie kochają „Pierwszą Miłość”?
- Siła tego serialu może wynikać z przyzwyczajenia. Jeżeli weźmiemy pod uwagę widownię, która jest z nami od piętnastu lat, to jest to widownia, która z nami dorasta i przeżywa każdy wątek. Niektórzy w tym samym czasie się zakochują, tracą kogoś bliskiego, więc mają pole do identyfikacji z bohaterami „Pierwszej miłości”. Są w stanie przeanalizować ich postępowanie przez pryzmat całego życia tych postaci. Po tylu latach bardzo trudno jest wymyślać coraz to ciekawsze wątki, ale staramy się. Trzeba podkreślić, że jest to serial o codzienności. Ktoś kiedyś powiedział, że „wszystko, co było i będzie, już się znalazło w książkach”. To, co wymyślają scenarzyści, czasem niekoniecznie jest tym, czego oczekują widzowie. Życie też takie jest i nie zawsze bywa tak, jak chcemy. Nam się nie nudzi, bo ciągle mamy mnóstwo wyzwań. Śmieję się, że Sabina ma siedem żyć jak kot (śmiech).

- Czy możemy spodziewać się kolejnych trzech tysięcy odcinków?
- Dopóki widownia będzie chciała oglądać ten serial, to myślę, że jak najbardziej. Obserwuję rynek i widzę, że powstają nowe seriale o codziennym życiu, ale nie pojawią się podobne do „Pierwszej miłości” produkcje. Podstawowy sukces polega na wprowadzaniu co jakiś czas nowego pokolenia. Moja postać również była tym nowym pokoleniem. Weszliśmy do serialu silną grupą licealistów, nowych postaci. Młodsi widzowie mieli okazję oglądać swoich rówieśników i się z nimi utożsamiać. Dzięki wprowadzaniu coraz to nowszych wątków poszerza nam się widownia i ciągle jesteśmy na topie.

Przygotowali: Żaneta Parszczyńska i Krzysztof Machajski

Pierwsza miłość od poniedziałku do piątku o godz. 18:00 w Telewizji POLSAT.

Zobacz także:
„Pierwsza miłość” zaczyna się teraz... inaczej. Jak?
„Pierwsza miłość”: Najbardziej kontrowersyjne wątki - część 1
„Pierwsza miłość”: Najbardziej kontrowersyjne wątki - część 2