2018-05-03

Nie tylko Norek. Artur Barciś od Hitlera po księdza

Znakomity aktor był gościem programu Alicji Resich-Modlińskiej „W bliskim planie”. Opowiedział o swoich bardzo różnych scenicznych i ekranowych wcieleniach, trudnej drodze do zawodu, wielkiej miłości do żony i tylko trochę mniejszej do piłki nożnej.

- Najbardziej lubię, kiedy ludzie płaczą na publiczności. Obojętne, czy ze śmiechu, czy ze wzruszenia - wyznał Artur Barciś, który od niedawna jest nie tylko aktorem, lecz także reżyserem. I świetnie się w tej roli sprawdza, czego najlepszym dowodem przyznana mu w 2018 roku prestiżowa Złota Maska za reżyserię spektaklu „Jabłko” w Teatrze Żelaznym w Katowicach-Piotrowicach.

Droga do scenicznych sukcesów nie była jednak łatwa dla filigranowego mężczyzny. - W szkole teatralnej uznano, że mam „nienormalne warunki”. Wysłano mnie do lekarza, bo komisja na egzaminie wstępnym nie była pewna, czy sobie poradzę. Tak byłem wątły - wspominał w programie Alicji Resich-Modlińskiej.

Mimo to karierę zrobił oszałamiającą, choć nic na to nie wskazywało. - Pochodzę z robotniczo-chłopskiej rodziny. W dzieciństwie wypasałem krowy. To było potwornie nudne - stwierdził. - W dodatku zawsze byłem najmniejszy i niedowartościowany, a w szkole się nade mną znęcali. Ale kiedy wchodziłem na scenę, czułem się szczęśliwy, bo byłem podziwiany. A każdy chce być podziwiany. Już wtedy wiedziałem, że zostanę aktorem - dodał Barciś.

Sceniczne szlify zdobywał u samego Adama Hanuszkiewicza. Jako aktor zainspirowany najlepszymi tradycjami polskiej szkoły jest perfekcjonistą w każdym calu. I chociaż najwięcej popularności przyniosły mu role serialowe, jak tajemniczy anioł z „Dekalogu” Krzysztofa Kieślowskiego czy przede wszystkim Tadeusz Norek z „Miodowych lat”, to on sam wielce sobie ceni swoje zróżnicowane i trudne role teatralne: od uduchowionego księdza, przez gorzki, a zarazem śmieszny „Trans-Atlantyk”, aż po złowieszczego młodego Hitlera.

Takie role jak ta ostatnia sprawiają mu najwięcej problemów, bo z natury jest dobroduszny i trudno mu wykrzesać z siebie zło. Najlepszym dowodem jego prostolinijności i zaufania do ludzi jest historia miłości do żony. - Zakochałem się w niej natychmiast. Oświadczyłem się podczas drugiego spotkania. Ona myślała, że się wygłupiam. A ja nie miałem wątpliwości, że to jest osoba, z którą chcę spędzić resztę życia - opowiedział aktor, który nazywa swoją żonę aniołem.

Wyszło także na jaw, że poza sceną i rodziną wyjątkowo istotne miejsce w jego życiu zajmuje piłka nożna. W czasie spektakli nagrywa mecze, które są na żywo, a inni aktorzy muszą uważać, by nie zdradzić mu wyniku, jeśli go znają. - Sport sprawia, że się rozluźniam i odlatuję. Krzyczę, używam brzydkich wyrazów. Widzowie mogliby mnie nie poznać - wyznał z szelmowskim uśmiechem.

W bliskim planie” w sobotę o godz. 18:00 w Polsat News 2 oraz w niedzielę o godz. 21:10 w Polsat News.

Zobacz także:
Arkadiusz Jakubik: Nie jestem groźnym szatanem…
Olga Tokarczuk: Fantazjuję od wczesnego dzieciństwa
Grażyna Wolszczak: Nie chciałam zostać aktorką
Robert Górski: Pisząc żarty, uwzględniam głos mamy
„W bliskim planie”: Katarzyna Montgomery i jej historie