Serialowy świat niespodzianek
„Pierwsza miłość” to serial, który niesie za sobą wiele emocji i bardzo często zaskakuje widzów. Choć może to brzmieć jak paradoks, nie inaczej jest w przypadku aktorów. - Każdy wyjazd z drugą ekipą poza studio to przygoda i zawsze jakaś niepewność: czy pogoda dopisze, czy nie zepsuje się agregat. Pamiętam sytuację, jak w wynajętym domu Wenerskiego, a byliśmy przed czasem, co oznaczało, że szybciej skończymy pracę, nagle włączył się alarm i przez godzinę nikt nie potrafił go wyłączyć. Przyjechała ochrona, a my staliśmy bezradnie i czekaliśmy, aż syrena się uspokoi - opowiada Dominik Smaruj.
- Lubię takie momenty, w których mogę się poczuć jak Filip, czyli kręcenie w ciekawych lokacjach, takich jak mieliśmy podczas imprezy w Sky Tower i można było z wysoka, z samej góry apartamentowca spojrzeć na Wrocław i poczuć się tak nowobogacko, z klasą. Albo przejażdżki szybkimi autami, co zawsze generuje jakąś formę adrenaliny i też daje taką namiastkę luksusu. Do tego bijatyki różnej maści, pościgi, czyli takie sceny, które pozwalają na oderwanie od takiego klasycznego, romantycznego scenariusza, gdzie mózg może zapamiętać coś więcej niecodziennego. Poza tym, że bijatyki same w sobie są ekscytujące, to ja po prostu też bardzo lubię pracę z ciałem, a elementy kaskaderki zawsze mnie interesowały - dodaje aktor.
Wyświetl ten post na Instagramie
Wpadka już na początku
Młody aktor ma w pamięci szczególny moment ze swoich początków w serialu. Suchej nitki nie zostawiła na nim nawet jego siostra! - Miałem sceny z Przemkiem Sadowskim i Anetą Zając. Kojarzyłem Przemka z ekranu, Anety nie. Zapytałem ją, czy ma tu jakiś epizod, bo jestem nowy. Później się z tego śmialiśmy. Po powrocie, na koniec dnia zadzwoniłem do siostry, mówię: „Jakaś Aneta Zając tu była”. A ona: „Ty idioto, ona tu gra od początku!”. Wstyd mi było, ale Aneta nie miała mi tego za złe - wyznaje.
Nie taki Filip straszny jak go malują
Serialowy Filip Wenerski to postać nieoczywista. Jak się okazuje, Dominik Smaruj bardzo dobrze czuje się w jego skórze. - Pewnie dlatego zostałem wybrany do tej roli, oprócz tego, że wizualnie pasowałem do serialowego ojca. Między mną a Filipem jest dziesięć lat różnicy. Filip to dla mnie trochę zamykanie spraw z przeszłości, które dziś, jako dorosły, mogę przepracować z większym dystansem. Mamy sporo wspólnego: pewien egoizm, imprezowość, skrywaną wrażliwość pod maską pewności siebie, trudność w budowaniu relacji i w komunikowaniu się z ważnymi dla nas ludźmi. Filip, tak jak ja kiedyś, próbuje znaleźć swoją drogę, a zamiast być szczerym, często przykrywa swoje lęki żartem, pieniędzmi czy pozornym luzem. Czy bym go lubił? Myślę, że jako kumpla, osobę do poimprezowania. Można na nim polegać - zauważa.
- Jest osobą, która zawsze wysłucha, będzie się wstawiała za przyjaciółmi i troszczyła o rodzinę. Widzowie czasem mówią, że to czarny charakter. Ja myślę, że raczej pogubiony niż zły. Bo przecież nikt nie rodzi się zły - wszystko ma swoją przyczynę, najczęściej w jakimś braku.
Wyświetl ten post na Instagramie
Tajemnice ludzkiego ciała
Cechy charakteru to nie wszystko, co łączy aktora z Filipem, który w produkcji Polsatu jest studentem medycyny. Mają też podobne zainteresowania. - Początkowo chciałem iść na fizjoterapię, byłem nawet w biologiczno-chemicznej klasie w liceum w Szczecinie. Niestety, przez to, że mieliśmy swój teatr i dużo graliśmy już od gimnazjum, szkołę trochę zawaliłem, a egzaminy poszły średnio, trochę jak u Filipa. Aktorstwo wciągnęło mnie wtedy nieświadomie, choć zawsze interesowała mnie biologia i to, co kryje się w człowieku. Nigdy jednak nie miałem głowy do nauki nazw czy ślęczenia nad książkami, choć do czasu wstąpienia do teatru dobrze się uczyłem - mówi szczerze.
Wyświetl ten post na Instagramie
Nowy fach w ręku
Nie tylko przygotowywanie się do egzaminów jest wymagające. Aktor przekonał się o tym podczas kręcenia jednej ze scen. - Pamiętam, jak miałem w serialu egzamin z łaciny. Zwykle uczę się scenariusza dzień przed, a wtedy musiałem kilka dni wcześniej wykuwać te formuły, żeby wypaść wiarygodnie. Mam fatalną pamięć krótkotrwałą, więc ciągle muszę sobie coś przypominać przed spektaklami czy na planie. Choć może ostatnio odrobinę się poprawiła - stwierdza. Dominik Smaruj stara się wyciągać z pracy tak dużo, jak tylko się da. - Dzięki serialowi nauczyłem się szycia! Mieliśmy scenę, w której trzeba było zszyć sztuczną skórę i ratownik medyczny uczył mnie, jak to robić. I myślę, że gdyby ktoś miał rozciętą ranę i przypadkiem byłby pod ręką zestaw chirurgiczny, to zrobiłbym szwy. Krzywe, ale bym zaszył - deklaruje.
Wyświetl ten post na Instagramie
Wszystko się ułoży?
Jaką przyszłość ma przed sobą Filip? - Ma w życiu pod górkę. Niby ma kochającą rodzinę, ale bez dobrych wzorców. Rodzice się rozwiedli, mama mieszka za granicą (obecnie siedzi w więzieniu), a ojciec skupia się na pracy i swoich sprawach. Filip przez to często zostaje sam ze swoimi emocjami, popełnia błędy, działa lekkomyślnie, idzie za impulsem serca, nie myśląc o konsekwencjach, jak wtedy z Julitą. Wpakował się w niezłe bagno, ale właśnie dzięki temu zobaczył, czym jest prawdziwa przyjaźń i siła woli - mówi aktor. - Czego bym mu życzył? Wytrwałości, żeby jednak został tym chirurgiem, ale przede wszystkim, żeby w końcu znalazł kogoś, kto go pokocha, i żeby potrafił tę miłość pielęgnować. Bo miłość i bliskość drugiego człowieka są w życiu najcenniejsze. Chciałbym też, żeby zbudował prawdziwą, głęboką relację z kimś, kto będzie dla niego oparciem. Myślę, że cokolwiek by nie robił, będzie robić to na pewno z oddaniem i z sercem jakoś dla drugiego człowieka. Długa droga jeszcze przed nim, ale trzymam za niego mocno kciuki - dodaje.
Wyświetl ten post na Instagramie
Dwa w jednym
Aktorzy często starają się łączyć pracę na planie z występami w teatrze. W przypadku Dominika Smaruja jest podobnie. Jakie napotyka wyzwania? - Kiedy nie mam prób do nowego spektaklu, jest w miarę okej, mogę zaplanować zdjęcia tak, żeby wszystko się zmieściło. Problem zaczyna się, gdy próby w teatrze ruszają pełną parą. Wtedy często mój dzień wygląda tak, że wstaję o piątej rano, jadę na plan, potem pędzę na próbę, później znowu na plan i wieczorem wracam na drugą część prób. To bywa naprawdę wymagające. Czuję wtedy, jak bardzo ten zawód potrafi być wyczerpujący fizycznie i psychicznie - zauważa. - Zwłaszcza że z natury jestem raczej introwertykiem - uwielbiam ludzi, pracę z nimi, ale też bardzo potrzebuję chwili dla siebie. Paradoksalnie taką chwilą są dla mnie często przejazdy taksówką czy busem na plan albo próby. Zdarza mi się nawet medytować albo zasnąć w samochodzie, żeby złapać choć trochę energii. - mówi.
Wyświetl ten post na Instagramie
Pełne spektrum sztuki
Aktor zauważa, że dwie przestrzenie, w których może się realizować, dobrze na niego wpływają. - Lubię ten balans między teatrem a serialem. Teatr daje mi przestrzeń na większą ekspresję, na poruszanie tematów społecznych, politycznych, egzystencjalnych, rzeczy, które są dla mnie ważne. Mam poczucie, że to dla mnie naturalne przedłużenie tego, co robiłem w młodości w offowych teatrach - bunt, niezgoda na rzeczywistość, mówienie o sprawach trudnych, jak kryzys klimatyczny czy nierówności społeczne. Z kolei serial, jak „Pierwsza miłość”, to szersza widownia, codzienność, tematy bliskie ludziom - miłość, relacje, rodzinne dramaty. I to też jest ważne, bo w życiu zwykle nie mamy tylko wielkich tematów, ale też te codzienne emocje, zmagania, drobne zwycięstwa i porażki - podsumowuje.
„Pierwsza miłość” od poniedziałku do piątku o godz. 18:00 w Telewizji POLSAT.