2024-03-11

Nowa jakość Uniwersum Marvela w filmie „Thor: Miłość i Grom”

Superheros bez koturnowej powagi kontra intrygujący czarny charakter Gorr. Taika Waititi kontynuuje odświeżanie Kinowego Uniwersum Marvela, poszerzając je o nowe konteksty, wzbogacając o nowe szczegóły i dodając szczyptę swojego niepowtarzalnego poczucia humoru. Czy niefrasobliwy Thor uratuje zagrożone bóstwa i będzie mógł wreszcie udać się na zasłużoną superbohaterską emeryturę? Dlaczego Gorr pała żądzą zemsty? Jaką rolę odgrywa w całym tym zamieszaniu miłość? MegoHit „Thor: Miłość i Grom” w poniedziałek 11 marca o godz. 20:05 w Polsacie.

Thor kontra Rzeźnik
Bóg Piorunów (Chris Hemsworth) staje w obliczu wyzwania, z jakim dotąd się nie zetknął - pragnie wreszcie odnaleźć wewnętrzny spokój. Jednak na emeryturę nie pozwala mu przejść galaktyczny zabójca Gorr Rzeźnik Bóstw (Christian Bale), który zamierza unicestwić wszystkich bogów. Thor wzywa więc na pomoc Królewską Walkirię (Tessa Thompson), Korga (Taika Waititi) oraz swoją byłą, Jane Foster (Natalie Portman), która - ku jego zdziwieniu - posługuje się jego magicznym młotem, Mjolnirem, nie gorzej niż on sam. Razem wyruszają w pełną niebezpieczeństw kosmiczną podróż, żeby rozwiązać zagadkę zemsty Rzeźnika Bóstw i powstrzymać go, nim będzie za późno.

Stary dobry świat w nowym wydaniu
Elementy Uniwersum i bohaterowie są pozornie dobrze znani, ale Taika Waititi rozbudowuje je o nowe szczegóły, obudowuje nowymi kontekstami, a przy okazji bawi się konwencją. W efekcie superbohaterska opowieść o przygodach Thora i jego ziomków to chwilami komedia, a chwilami horror. Kino akcji, a zarazem nietypowy romans. Zresztą to opowieść nie tylko o miłości romantycznej, lecz także rodzicielskiej. Waititi w interesujący sposób odmienił Uniwersum Marvela, które - choć wciąż nosi wszelkie znamiona blockbustera i kina superbohaterskiego - zyskało wyraźny autorski sznyt. Już choćby dlatego warto je oglądać. A przecież jest jeszcze Gorr!

Najlepszy czarny charakter
Trochę jak mnich, tajemniczy, mroczny, a jednocześnie groteskowy. Gorr w interpretacji Christiana Bale’a to postać opętana swoją potęgą, a właściwie potęgą swojej broni. Postać, która traci umiejętność racjonalnego osądu. Na wskroś ludzka, mimo że nadludzka. Zabawna, intrygująca, wielowymiarowa. Takiego czarnego charakteru trzeba było Uniwersum Marvela. Zresztą nie tylko ten zły zyskuje nowe oblicze. Sami bogowie też są próżni, niezbyt rozsądni. I właśnie dlatego motywacja zabójczego planu Gorra jest zrozumiała. Momentami można by mu wręcz kibicować, gdyby nie to, że jest zbyt radykalny i bezwzględny. Ale przynajmniej wiadomo dlaczego.

Nowy Thor
A główny bohater? Trochę bardziej uduchowiony, trochę jakby wydoroślał, ale to wciąż ten sam niefrasobliwy Thor, jakim go już znamy. Na szczęście - dzięki Waititiemu - pozbawiony koturnowości, obdarzony poczuciem humoru i niepowtarzalnym stylem. Postać komiksowa co się zowie.

Z optymizmem w przyszłość
Kiedy wydawało się, że Uniwersum Marvela traci rozpęd, pojawił się Taika Waititi. „Thor: Miłość i Grom” to kolejna produkcja MCU sygnowana jego nazwiskiem, która daje nadzieję, że w tym świecie wydarzy się jeszcze wiele ciekawego i że będzie to rozrywka na wysokim poziomie.

  

Thor: Miłość i Grom w poniedziałek 11 marca o godz. 20:05 w Polsacie

Oficjalny profil POLSAT na Instagramie - @polsatofficial

Oficjalny profil POLSAT na TikToku - @polsat