2023-10-08

„Państwo w Państwie” - odcinek 497, na żywo 8 października

Potężne pożary, straty liczone w setkach tysięcy złotych i mieszkańcy, którzy boją się zasnąć, bo nie wiedzą, czy nie obudzą się w płonącym budynku. Tak wygląda codzienność w Lisowie niedaleko Częstochowy, gdzie grasuje seryjny podpalacz. Mimo, że mężczyzna był wielokrotnie aresztowany to... sąd za każdym razem wypuszcza go na wolność! Przemysław Talkowski z zespołem i ekspertami zapraszają na kolejny odcinek emitowany na żywo w niedzielę 8 października o godz. 19:30 w Polsacie.

Początek strasznej serii
Była chwila po godz. 4 nad ranem, kiedy Grzegorz Malcher, właściciel stolarni, usłyszał za oknem dźwięki pożaru. Na reakcję było zbyt późno, ogień trawił już cały zakład, który był dla mężczyzny i jego rodziny jedynym źródłem utrzymania. - Temperatura w środku wynosiła ponad 1000 stopni, więc tam nie było już nawet czego ratować. Cały budynek, wszystkie maszyny, już gotowe meble. Wszystko spłonęło… Jak to policzyłem później, to wyszło ponad 700 tysięcy złotych strat - wspomina pan Grzegorz. Dwa tygodnie później, tuż obok, w domu naprzeciwko stolarni, również w środku nocy wybuchł pożar. Ogień pojawił się przy śmietnikach, kontenery od razu stanęły w płomieniach, które niebezpiecznie zaczęły zbliżać się do budynku, w którym mieszka młode małżeństwo z dzieckiem.

Podpalacz się ujawnił
- Po pożarze w stolarni wiedzieliśmy, że coś jest nie tak, więc już się zabezpieczyliśmy i mieliśmy pięć gaśnic na stanie. Gdyby nie to że szybko zareagowaliśmy i mieliśmy czym gasić, to na pewno przeszłoby na dom - opowiada Damian Kamiński, ofiara podpalacza. Po kliku dniach w Lisowie znowu płonie. Tym razem budynek gospodarczy należący do emerytki. Wtedy już stało się jasne, że we wsi grasuje seryjny podpalacz. - On zadzwonił do drzwi i mówi mi „Babcia, ty się palisz, ale nic się nie bój, straż już wezwana”. Zapytałam tylko, kto mnie podpalił, ale nic nie powiedział tylko uciekł - wspomina Gertruda Płonka.

Sprawca wykryty
Okazało się, że podpaleń dokonuje Radosław J., młody mężczyzna który mieszka w tej samej wsi. Po zatrzymaniu przez policję przyznał się do podpaleń z ostatnich dni, ale też wcześniejszych, bo w Lisowie od dłuższego czasu dochodziło do mniejszych lub większych pożarów. - Nawet miała miejsce taka sytuacja, że podpalił stajenkę bożonarodzeniową, a później sam ją gasił. No i następnego dnia ksiądz z ambony mu dziękował, że tak dzielnie pomagał gasić, bo nie wiedział, że to on podpalił - opowiada Klaudyna Kamiński, ofiara podpalacza.

Zarzuty dla piromana
Mężczyzna usłyszał zarzuty, został również przebadany psychiatrycznie. Okazało się, że jest poczytalny, ale jest też piromanem. Mimo tych wyników i szkód które wyrządził, sąd zdecydował się wypuścić go na wolność. Minęło kilkanaście miesięcy, a w Lisowie znów doszło do potężnego pożaru. - Spaliło się całe gospodarstwo, maszyny, tyle tylko, że zdążyliśmy zwierzęta wygonić, bo by żywcem spłonęły. Myśmy go widzieli jak się kręcił przy gospodarstwie - opowiada ofiara kolejnego podpalenia.

Winny, ale na wolności
Radosław J. znowu został zatrzymany… i znowu wypuszczony. Tym razem sąd stwierdził, że nie ma na tym etapie wystarczających dowodów, aby uznać, że to on dokonał podpalenia. - Sąd nie może się kierować emocjami, tylko twardym materiałem dowodowym. To, że ci ludzie się obawiają mieszkania obok tego mężczyzny nie ma w tym momencie żadnego znaczenia - tłumaczy Dominik Bogacz z Sądu Okręgowego w Częstochowie.

Wyrok nie do zaakceptowania
W końcu zapadł wyrok. Radosław J. został uznany za winnego. Za kratami ma spędzić 2 lata i 10 miesięcy. Ma też zwrócić swoim ofiarom poniesione straty. Wyrok jest jednak nieprawomocny i tym razem sąd również zadecydował, że do czasu apelacji i końca postępowania w drugiej instancji, piroman może przebywać na wolności. - To jest nie do pomyślenia. Spalił jednego sąsiada, drugiego, trzeciego, a chodzi sobie po wsi i się śmieje. Jak my tu mamy żyć, jak za płotem mamy gościa, który nam zrujnował życie, a nie wiadomo też co jeszcze mu strzeli do głowy - mówi Grzegorz Malcher.

Obawa o własne życie
Prokuratura zapowiedziała odwołanie się od wyroku, planuje również złożyć akt oskarżenia dotyczący najnowszego podpalenia. Mieszkańcy obawiają się jednak, że w każdej chwili może dojść do kolejnego pożaru, tym razem tragicznego w skutkach. - Co nam te służby powiedzą, jak on znowu podpali i ktoś tym razem zginie? Ja mam dziecko, może niech sędzia weźmie swoje dzieci i zamieszka u mnie, niech zobaczy, jakie to uczucie mieć kogoś takiego zaraz obok? - mówi Klaudyna Kamiński.

Czy interwencja programu „Państwo w Państwie” pomoże w rozwiązaniu sprawy?

Państwo w Państwie w niedzielę o godz. 19:30 w Telewizji POLSAT.