2018-01-23

Katarzyna Cebula: Show-biznes to nie mój świat

0

Zwyciężczyni programu „Wyspa przetrwania” o życiu po powrocie do Polski. „Jedyna ocalała” opowiedziała o swojej nowej firmie i niespodziance, jaka czekała na nią w ogródku. Czy znajomość z pozostałymi uczestnikami show przetrwała próbę czasu? Katarzyna Cebula w rozmowie z POLSAT.PL.

- Jak po programie przywitano cię w rodzinnym Mieleszynie?
- Bardzo nietypowo. W moim ogrodzie przywitała mnie nie tylko moja rodzina, ale także lokalna orkiestra dęta, która gra tylko na specjalne okazje. Z tego co wiem, wszystko udało im się zorganizować w jedną noc, a przecież w składzie jest kilkadziesiąt osób, więc na pewno nie było to łatwe zadanie. Bardzo doceniam ich starania. Było mi jednak trochę głupio, bo musieli na mnie czekać. Zaskoczyło mnie też to, że ludzie zaczęli traktować mnie niemalże jak lokalnego bohatera. Gratulowano mi odwagi, że przyznałam się skąd pochodzę. Miałam wrażenie, że mieszkańcy Mieleszyna są ze mnie dumni. Po wygranej zapraszano mnie na różne preselekcje i wystąpienia w szkołach, które nie ukrywam były bardzo sympatyczne, ale jednak zajmowały sporo czasu. Zgadzałam się na wszystko, bo myślałam, że jak odmówię, to ludzie powiedzą, że gwiazdorzę. Co ciekawe, na spotkanie do ośrodka kultury w sąsiedniej miejscowości miało przyjść tylko kilkadziesiąt osób. Pojawiło się ponad dwieście! W samym Mieleszynie jest tylko około sto osiemdziesiąt rodzin, więc porównując te liczby byłam w szoku.

- Na co ostatecznie wydałaś nagrodę?
- Jeszcze nie wydałam pieniędzy z nagrody. Mam różne plany - na pewno chciałabym wesprzeć rodziców i pojechać w jakąś fajną podróż. Rozwijam też własną firmę, która zacznie funkcjonować za kilka miesięcy. Jeszcze nie mogę zdradzić co to będzie, ale to kreatywny i innowacyjny pomysł, będący kumulacją doświadczeń ze wszystkich moich podróży. Działalność będzie związana z rekreacją i powstanie we Wrocławiu. Obecnie staram się o różne dofinansowania. Trzymajcie kciuki.

- Czy twoje życie po programie w jakiś sposób się zmieniło?
- Największa zmiana polegała na tym, że jako jedyna uczestniczka nie wróciłam do swojego starego życia. Przed „Wyspą przetrwania” mieszkałam w Australii i plan był taki, że po zakończeniu zdjęć do programu znów tam pojadę. Zaczęłam jednak dostrzegać możliwości w naszym kraju i pomyślałam, że szkoda byłoby z nich nie skorzystać. Odświeżyłam stare znajomości, które zatarły się przez moje podróże. W Polsce nie odnalazłam się jeszcze do końca, ale jestem dobrej myśli. Po programie na pewno ukierunkowałam się życiowo i teraz wiem co chciałabym robić. Niestety udział w show ma też negatywne strony. Utracone na wyspie kilogramy powróciły i to z nadwyżką, więc teraz jestem żywym przykładem na to, że efekt jo-jo istnieje (śmiech).

- Czy znajomości z programu przetrwały próbę czasu?
- Z uczestnikami „Wyspy przetrwania” kontaktuję się właściwie cały czas. Mamy nawet swoje czaty i każdego dnia wymieniamy się wiadomościami. Mogę zdradzić, że wspólnie z plemieniem „Mataka” wyjeżdżamy w Alpy. Bardzo się cieszę na tę podróż, bo wreszcie będziemy mogli nacieszyć się swoim towarzystwem. To fajne uczucie wiedzieć, że znajomości na wyspie nie były wykreowane tylko na potrzeby programu i że przetrwały.

- Nie kusiło cię, żeby zostać w show-biznesie?
- Dużo osób pytało mnie czy nie chcę płynąć na fali popularności i sugerowało mi, że może warto by wejść do świata show-biznesu. Ludzie zastanawiali się na przykład czy wezmę udział w „Tańcu z gwiazdami”. Świat ścianek nie jest jednak dla mnie. Idąc do programu nie miałam zaplanowanego systemu autopromocji, nie piszę żadnego bloga, a przede wszystkim nie mam także cech osobowości, które pozwoliłyby mi się przebić. Bo żeby być gwiazdą, to trzeba być jednak charakterystycznym. Poza tym ludzie są chyba zmęczeni takimi pseudocelebrytkami. Jeśli ktoś musi silić się na bycie sławnym, to znaczy, że tak naprawdę nie ma nic ciekawego do powiedzenia.

Rozmawiała Joanna Grochal

Zobacz także:
Kulisy finału pierwszej edycji „Wyspy przetrwania”
Wiemy, kto wygrał pierwszą edycję „Wyspy przetrwania”
Co z „Wyspy przetrwania” zapamiętamy na dłużej?

Komentarze