Komandosi kontra nieznane zło
Major Dutch Schaeffer to zawodowiec bez słabości. Dowodzi elitarną grupą najemników wysłanych do południowoamerykańskiej dżungli, żeby odbić zakładników. Początkowo misja wygląda jak kolejna rutynowa operacja, jednak bardzo szybko okazuje się, że teren kontroluje ktoś jeszcze. Nieznany przeciwnik obserwuje, poluje i eliminuje kolejnych żołnierzy z precyzją drapieżnika. Jest niemal niewidzialny, dysponuje technologią spoza Ziemi i traktuje ludzi jak trofea. Dla Dutcha walka z „Predatorem” staje się nie tylko próbą siły, lecz także inteligencji, instynktu i zdolności przetrwania.

Arnold Schwarzenegger w szczytowej formie
„Predator” ugruntował pozycję Arnolda Schwarzeneggera jako największej gwiazdy kina akcji lat 80. Jego postać nie jest jednak superbohaterem „nie do ruszenia” - to wojownik, który stopniowo traci przewagę i musi zmienić sposób myślenia, używając nowych metod. Finałowe starcie, w którym bohater rezygnuje z technologii na rzecz pierwotnych instynktów, do dziś uznawane jest za jedno z najbardziej pamiętnych w historii gatunku.
Film był też popisem fizycznej formy obsady. Arnold Schwarzenegger, Carl Weathers, Jesse Ventura i Bill Duke stworzyli ekranowy oddział, który wyglądał jak prawdziwa elita wojskowa, co znacząco wpłynęło na wiarygodność historii. Dodatkowo, patrząc na postaci, widz czuje specyficzny klimat lat 80., w którym umięśnieni komandosi królowali na ekranach oraz w grach komputerowych.
Trudna produkcja
Produkcja filmu była znacznie trudniejsza, niż mogłoby się wydawać. Zdjęcia realizowano w meksykańskiej dżungli, w bardzo ekstremalnych warunkach klimatycznych. Aktorzy i ekipa regularnie zmagali się z upałem, wilgocią i problemami zdrowotnymi. Jak wspominał Arnold Schwarzenegger na stronach swojej autobiografii „Pamięć Absolutna”, realizacja filmu, była prawdziwym obozem przetrwania, co nie było dla każdego łatwym przeżyciem, jednak umacniało klimat, który widać również na ekranie.

Jean-Claude Van Damme jako kosmiczne monstrum?
Pierwotnie Predator wyglądał zupełnie inaczej, jednak pierwsza wersja kostiumu została uznana za nieudaną i całkowicie odrzucona w trakcie zdjęć. Dopiero projekt stworzony przez Stana Winstona nadał potworowi charakterystyczny wygląd, który przeszedł do historii popkultury.
Ciekawostką jest fakt, że to właśnie Jean-Claude Van Damme miał pierwotnie wcielić się w Predatora, jednak zrezygnował z roli na wczesnym etapie produkcji. Ostatecznie postać zagrał Kevin Peter Hall, którego wzrost i postura idealnie pasowały do wizji kosmicznego łowcy. Twórcy podkreślali też fakt, że dochodziło do sporów z aktorem, który upierał się, że tytułowy łowca miał wyprowadzać kopniaki z półobrotu. Wszystkim wydawało się to zbyt groteskowe, dlatego finalnie zmieniono też cały koncept postaci.

Film, który stworzył legendę
Jednym z atutów filmu są efekty specjalne, wówczas na tyle nowatorskie, że otrzymały nominację do Oscara, a technika „maskowania” Predatora stała się inspiracją dla wielu późniejszych produkcji science fiction. Wyznaczyło to drogę dla późniejszych klasyków gatunku, takich jak „Terminator” czy kolejne części ze świata „Obcego”, który zresztą należy do tego samego uniwersum.
Sukces „Predatora” był natychmiastowy. Produkcja szybko zyskała status kultowej i doczekała się kontynuacji oraz rozbudowanego świata. Sam reżyser, John McTiernan, po tym filmie stworzył kolejne nieśmiertelne klasyki kina akcji - „Szklaną pułapkę” i „Polowanie na Czerwony Październik”.
Pomimo upływu lat „Predator” pozostaje wzorcowym przykładem połączenia kina sensacyjnego, science fiction i thrillera i jednocześnie filmem, który mimo upływu lat wciąż trzyma w napięciu.
„Predator” w poniedziałek 29 grudnia o godz. 23:15 w Polsacie.