Miało być pięknie
Marzenie o własnym domu dla rodziny Palmąków, póki co legło w gruzach. Kupili dom na licytacji. Chcieli, żeby dzieci miały bliżej do szkoły, śnili o kawałku ogrodu i zwierzętach, które będą radośnie biegały po trawniku. Wydawało im się, że znaleźli idealną nieruchomość. Nie wiedzieli jednak, że czeka ich walka z urzędniczą machiną, która postawi ich w roli przestępców.
- Czy mógłbym wejść na twoją działkę? - pyta Krystian Palmąka byłego właściciela, Wojciecha N., przed własnym domem.
- Ma pan numer do pełnomocnika prawnego - odpowiada były właściciel.
- Ale chciałem wejść tylko na twoją działkę. Mogę?
- Nie ‑ ucina szybko Wojciech N.
Bez możliwości działania
Każda próba działania na posesji, na przykład wyrównanie terenu koparką, próba doprowadzenia do przeglądu technicznego budynku, sprowadzenie kominiarza działała na ich niekorzyść. Byli właściciele uciekali przed umówionymi wizytami albo blokowali dostęp do nieruchomości. Co więcej, Wojciech N. złożył zawiadomienie do prokuratury. Oskarżył nowych gospodarzy o uporczywe nękanie jego rodziny, w tym małoletnich dzieci. Prokuratura postawiła zarzuty całej rodzinie Palmąków: Joannie, Krystianowi, jej ojcu i siostrze. - Zarzuty otrzymałam ja, mój mąż, ojciec i siostra. Prawie cała rodzina. Za to, że próbowaliśmy zadbać o swoją nieruchomość grozi nam osiem lat więzienia - mówi Joanna Palmąka.
Czynności i znajomości
Prokurator nie tylko postawił zarzuty, ale zastosował środki zapobiegawcze - zakaz zbliżania się do własnej nieruchomości na odległość stu metrów. Właściciele nie mogli wejść na własną posesję. Sąd jednak szybko dostrzegł błędy w postępowaniu prokuratury i uchylił zakaz zbliżania się. Okazało się, że prokurator nie zapoznał się z załączonymi do akt sprawy zdjęciami oraz nagraniami. Joanna Palmąka wraz z rodziną nie została przesłuchana w roli świadka.
Pikanterii sprawie dodaje fakt, że w dniu przesłuchania prokurator prowadzący śledztwo przyjechał jednym samochodem z pełnomocnikiem byłych właścicieli - Adamem Sz. Mężczyzna ten do niedawna pracował w tej samej jednostce, która teraz stawia zarzuty rodzinie Palmąków. - Fakt, że pan mecenas był kiedyś prokuratorem, moim zdaniem nie wpływa na to, że można postawić referentowi zarzut, powiedzmy, stronniczości - odpowiada Agnieszka Bukowska z Prokuratury Okręgowej w Gliwicach.
Adam Sz. zaprzecza jakiejkolwiek zażyłości z prowadzącym śledztwo. Prokuratura Okręgowa w Gliwicach nie dostrzega w tym problemu. Zakłada profesjonalizm obu stron. Rodzina Palmąków widzi coś innego - stronniczość.
Lokatorzy nie chcą wyjść
Wojciech N. nie ma tytułu prawnego do domu. Stracił nieruchomość w licytacji komorniczej. Mimo to zajmuje ją wraz z partnerką i trójką dzieci. Wystąpił o lokal socjalny i czeka na decyzję sądu. Postępowanie trwa już od roku. Dwie próby eksmisji przeprowadzone przez komornika zakończyły się niepowodzeniem. Rodzina Palmąków stoi przed własnym domem i czeka. Dzieci chciały mieć zwierzęta, ogród, przestrzeń. Joanna marzyła o powiększeniu rodziny. Zamiast tego cała rodzina ma zarzuty karne i poczucie bezsilności wobec państwa, które chroni dzikich lokatorów bardziej niż prawo własności.
O tym wszystkim Przemysław Talkowski rozmawia z zaproszonymi do studia gośćmi, a tło ukazuje reportaż Agnieszki Zalewskiej.
„Państwo w Państwie” w niedzielę o godz. 19:30 w Polsacie.