Dobra wiadomość na początek
Po emisji pierwszego odcinka decyzją produkcji w dalszej rywalizacji o kryształową kulę staje nadal 11. par - nikt nie odpadł. Maja Bohosiewicz i Albert Kosiński, którzy byli raczej na dole stawki, z radością przyjęli te wieści, czym podzielili się z POLSAT.PL. - Jesteśmy bardzo szczęśliwi - mówi gwiazda. - Tak, jest to miłe uczucie - dodaje jej partner. - Było, minęło, było dobrze - podsumowuje pierwszy odcinek ona. Najważniejsze, że jesteśmy w kolejnym odcinku, prawda? - z uśmiechem kwituje Maja Bohosiewicz.
Wyświetl ten post na Instagramie
Byle do rodzinnego odcinka
Gwiazda przyznaje, że główną emocją odcinka był lęk. - No strasznie się bałam tego pierwszego odcinka, no mam nadzieję, że każdy kolejny będzie dużo łatwiejszy - śmieje się, dodając, że ma nadzieję, będzie przynajmniej jeszcze cztery. - Zawsze walka, żeby do odcinka rodzinnego, czy tam do półmetka dotrwać - dodaje Albert, a jego uczennica przyznaje, że wprost marzy o tańcu ze swoją córką.
Największe zaskoczenie
Dla Mai Bohosiewicz wszystko w programie jest nowe i zachwycające. - Nigdy wcześniej nie byłam na parkiecie, więc faktycznie to jest tak, że jak te światła się zapalą, muzyka zagra, to człowiek po prostu traci myśli. Albert mówi: kroki, potem rama, uśmiechaj się i tańcz - mówi Maja Bohosiewicz i wspólnie z tancerzem przyznaje, że wymyśla nowe nazwy figur tanecznych. - Mamy „kondraczuka”, „szwarcwaldy”, „salzburgi” i kilka „pasażek” - wylicza para numer 3. Co naprawdę skrywa ta tajemnicza terminologia, która mocno zaskakuje samego trenera?
„Dancing with the Stars. Taniec z Gwiazdami” w niedzielę o godz. 19:55 w Polsacie.