- Co przygotowuje pan na występ podczas Festiwalu Weselnych Przebojów?
- Wystąpię z kilkoma piosenkami. Zaśpiewam dwa ze swoich utworów, „Tak blisko” oraz „Za mały świat”. Pracuję również nad coverem Krzysztofa Krawczyka „Ostatni raz zatańczysz ze mną”. Ale to nie wszystko, ponieważ podczas tego koncertu szykujemy razem z zespołem Classic i Staszkiem Karpielem-Bułecką coś wyjątkowego. Razem wykonamy utwór „Baby, ach te baby”. Myślę, że przy takim połączeniu wykonawców będzie energetycznie!
- Z czym kojarzy się panu Mrągowo i Mazury? Jakiej atmosfery można się spodziewać na imprezie w takich okolicznościach?
- Mrągowo od razu przywołuje na myśl Piknik Country i piosenkę „Wszystkie drogi prowadzą do Mrągowa”. A Mazury to już typowy relaks: ryby, żagle, motorówki, natura... Idealne miejsce, żeby się trochę odciąć od świata. No i ten amfiteatr. Świetna lokalizacja, podobnie jak ten w Ostródzie, gdzie scena ma jezioro w tle. Taki letni klimat naprawdę nadaje wyjątkowy charakter imprezie. Ludzie są uśmiechnięci, pozytywni. W końcu to Festiwal Weselnych Przebojów! (śmiech)
Wyświetl ten post na Instagramie
- Jakie ma pan najfajniejsze wspomnienie z grania na weselu? Jakie to są zazwyczaj emocje, kiedy towarzyszy pan parze młodej i jej rodzinie, najbliższym w tym wyjątkowym dniu?
- Oj, sporo tego było! Grałem na weselach przez dwanaście lat. Zacząłem jako piętnastolatek, więc trochę się tego nazbierało. Historii mam mnóstwo, od wypadków, jak panna młoda złamała rękę, przez awarie prądu, aż po klasyki typu podrzucanie kogoś do góry... i nie zawsze się to dobrze kończyło. Naprawdę, można by o tym książkę napisać.
- Czy czuł się pan częścią tych rodzinnych uroczystości?
- Zdecydowanie czułem się częścią tych wydarzeń. Bywało, że prowadziłem pannę młodą z domu przy marszu weselnym. Takie tradycje jeszcze się zdarzają, szczególnie w mniejszych miejscowościach, czy na wsiach. Niezależnie od tego, gdzie odbywa się wesele i ile osób w nim uczestniczy, wiem jedno, muzyka i jedzenie, to podstawa. Wiadomo... alkohol też (śmiech). Ale jak jest dobra muzyka i smaczne jedzenie, to niezależnie od atmosfery, wesele się uda. I tu wracamy do pracy muzyka, bo na weselu to naprawdę ciężka robota. Często zaczyna się od grania pod domem panny młodej, potem msza w kościele, a później cała noc na sali, do białego rana. A jak jeszcze są poprawiny, to masz dwa dni bez wytchnienia. Mam ogromny szacunek dla wszystkich, którzy to robią zawodowo. Wiem, ile to kosztuje wysiłku.
Wyświetl ten post na Instagramie
- Co według pana musi posiadać piosenka, żeby stać się weselnym przebojem? Jakie są kryteria lub przepis na napisanie hitu, który sprawdza się na weselu?
- Obserwując przez tyle lat, jak bawią się ludzie na różnych wydarzeniach, myślę że kluczem do sukcesu jest chwytliwy refren, coś, co zostaje w głowie. Czasem nie musi mieć nawet głębszego sensu. Weź na przykład „Boso”. Ludzie ściągali buty i tańczyli, mimo że tekst jest o przemijaniu. Albo „Windą do nieba”, utwór o smutnym ślubie panny młodej, która wspomina innego mężczyznę, a pary wybierały go na pierwszy taniec (śmiech). To bywa zabawne. Generalnie, może to być i rytmiczna piosenka, i ballada, jak „Wielka miłość”. Nie ma jednej recepty na weselny przebój. Tego nie wie nikt (śmiech). Patrząc na własną twórczość, myślę, że mi się to w jakiś sposób udało. Moje „Tak blisko” czy „Za mały świat” często pojawiały się na weselach jako pierwsze tańce i hity całej imprezy, a to bardzo cieszy.
Festiwal Weselnych Przebojów w piątek 15 sierpnia i w sobotę 16 sierpnia w Polsacie.