Czy jest tabu w kabarecie?
Pomysłów do tworzenia skeczów nie brakuje, ale satyrycy przyznają, że niektóre z nich stanowią dla nich naprawdę duże wyzwanie. - Są trudne tematy i ludzie są przesyceni polityką. Niby jesteśmy od tego i powinniśmy, ale coś ostatnio to jest taki... - zawiesza głos Olga Łasak. - Gorący kartofel - spieszy koleżance z podpowiedzią Robert Korólczyk.
Lider Kabaretu Młodych Panów ma delikatnie odmienne zdanie od swojej koleżanki z Kabaretu Czesuaf. - Nie ma tematów, których kabaret, komik nie może poruszać. Tylko czasem trzeba w odpowiedni sposób podejść do danego tematu, bo on jest bardziej wrażliwy, drażliwy dla widza - wyjaśnia.
Zarówno śmiech, jak i oburzenie
Okazuje się, że reakcja odbiorców żartów jest czasem zaskakująca i objawia się skrajnymi komentarzami. - Kiedy zrobiliśmy skecz z jąkałą, okazało się, że było grono ludzi, którzy mają ten problem i napisali do nas: Super, bardzo fajne, mega się ubawiłem. Dobrze, że mam dystans. I mnóstwo telefonów na zasadzie, że jak mogliśmy to zrobić i jak możemy się z tego śmiać. I że jesteśmy w ogóle bezczelni. To zazwyczaj jest tak, że są dwa obozy - opowiada Olga Łasak.
Piotr Gumulec z Kabaretu Chyba zauważa, kto ma największy problem z żartami komików. - Najczęściej podoba się tym, o którym jest ten żart, czy to o jąkale, czy o innych grupach społecznych. Najbardziej przejmują się ci, którzy chcą być najbardziej poprawni politycznie, w takim sensie, że trzeba mówić odpowiednie słowa i odpowiednio ludzi nazywać - przyznaje. - Ricky Gervais mówi, że żartować można ze wszystkiego, tylko liczy się, w jaki sposób i jaki jest kontekst takiej sytuacji. I ja bym się tego trzymał, bo ze wszystkiego możemy się śmiać - dodaje.
Szarganie świętości?
Robert Korólczyk przywołuje inny przykład odmiennej reakcji odbiorców na ten sam skecz. - Wszystko zależy od kontekstu. My kiedyś popełniliśmy taki skecz, Biblię po śląsku. Wśród księży mieliśmy wielu fanów tego skeczu, a osoby nieduchowne nam często pisały, że trochę przeginamy, to już jest za daleko, za dużo. Ta granica, to w sumie każdy sam ją sobie stawia. Trzeba jednak pamiętać, że to jest kabaret, karykatura, my tego nie robimy na serio - wyjaśnia lider Kabaretu Młodych Panów.