Wskoczył na podium
Przejmujący, mocny i wszechstronny głos. Ogrom emocji wyrażanych na scenie i dające się usłyszeć doświadczenie. Bonaventura, zaprezentował w „Must Be The Music” bardzo wysokie umiejętności. Jego śpiew przyprawiał widzów o ciarki na plecach i spotykał się z jednomyślnością jurorów. W finale 12. edycji wokalista dostał wszystkie głosy na tak. Dwa utwory, które zaśpiewał, „Telefon do przyjaciela” i „K + K”, chwyciły słuchaczy za serca. Dzięki ich głosom zakończył artystyczne zmagania na trzecim miejscu.
Rezygnacja pukała do drzwi
Tymczasem niewiele brakowało, by widzowie nie mieliby nawet możliwości zapoznania się z jego twórczością. Dlaczego Bonaventura, wbrew wcześniejszym doświadczeniom, zdecydował się wziąć udział w muzycznym show? - Chciałem pokazać samemu sobie, że warto spróbować jeszcze raz, ten ostatni - mówi dla POLSAT.PL. - Wiele razy pocałowałem klamkę na różnych przesłuchaniach, zawsze słyszałem: nie, nie, nie. Już się do tego przyzwyczaiłem i stwierdziłem: „Must Be The Music”, ostatni raz. I kompletnie się to odwróciło w drugą stronę - przyznaje.
Magiczna moc widzów
Udział w programie Polsatu przyniósł Bonaventurze nie tylko trzecie miejsce, cenne doświadczenie i perspektywę kariery, ale także coś, czego wcześniej bardzo mu brakowało. - Jestem bardzo, bardzo wdzięczny ludziom, że zasiali we mnie odwagę. Ja taki mało odważny raczej jestem. Znam swoją wartość, ale z odwagą u mnie kiepsko - przyznaje. - Ale teraz jestem napełniony, przede wszystkim miłością, którą dostałem od ludzi - dodaje.
Zobacz całą rozmowę POLSAT.PL z Karolem Mielińskim „Bonaventurą”:
Dziękujemy za wspólne oglądanie 12. sezonu „Must Be The Music” w Polsacie.
Oficjalny profil „Must Be The Music” na Instagramie - @mustbethemusic.polsat