Jak narodził się pomysł?
Satyrycy na rozmowę z Katarzyną Cichopek i Maciejem Kurzajewskim zjawili się w strojach doktora Gipsa i doktor Do widzenia. A jak doszło do tego, że zajmują się wyjątkową pomocą dla najmłodszych? - O tego typu działalności dowiedzieliśmy się od naszego kolegi ze sceny komediowej, który kiedyś robił taką klaunadę medyczną w Stanach Zjednoczonych, skąd pochodzi. Później ta międzynarodowa organizacja Red Noses, czyli Czerwone Noski, otworzyła oddział w Polsce - zarysował historię Tomasz Nowaczyk.
- I dowiedzieliśmy się o tym, że chcą zakładać oddział poznański. Zostaliśmy też poproszeni, żeby informacje o castingu podać na swoich mediach społecznościowych. Nie myśleliśmy jednak wtedy, że sami moglibyśmy to robić. Ale później zaczęliśmy podpytywać, na czym to polega i tak wyszło, że sami się zgłosiliśmy na casting. Udało się go nam przejść i tak od dziesięciu lat pracujemy - dodał członek Kabaretu Czesuaf.
Wyszkoleni i z certyfikatami
Drugi z artystów, Wojciech Kowalczyk, uchylił rąbka tajemnicy na temat ich przygotowania do tej nietypowej pracy. - Klaun medyczny to profesjonalny artysta. Jesteśmy certyfikowanymi klaunami medycznymi. Stoi za nami kilkaset godzin różnych szkoleń i bardzo wiele wizyt w szpitalach - zdradził.
Sprawić radość dzieciom
Artyści zostali zapytani, jak są przyjmowani w szpitalach przez małych pacjentów. - Najlepszą odpowiedzią jest śmiech, który udaje się nam wywołać. Chociaż to spektrum emocji, z którymi spotykamy się w szpitalu, jest tak ogromne - od śmiechu do łez wzruszenia. W Klinice Budzik byłem świadkiem takiej sytuacji, w której dziewczynka zaczęła się bardzo głośno śmiać, a babcia zaczęła płakać. I zapytaliśmy babcię, co się stało. I usłyszeliśmy, że dziewczynka zaśmiała się po raz pierwszy od roku, od momentu wybudzenia - podzielił się niezapomnianymi przeżyciami Wojciech Kowalczyk.
Duży ładunek emocji
A jak klauni medyczni radzą sobie z trudnymi doświadczeniami wizyt u zmagających się z chorobami dzieci? - Jest to bardzo duży ładunek emocjonalny. Jednak w postaciach klaunów jest nam łatwiej i pomaga nam też to, co robimy. Jest takie powiedzenie, że kiedy klaun wchodzi do szpitala, to jest to jak otworzenie okna w dusznym pokoju. My zmieniamy atmosferę, sprawiamy, że coś się zmienia i pozytywnego się coś dzieje. Poza tym klaun medyczny widzi osobę, a nie chorobę - wyjaśnił satyryk.
- Dajemy także sprawczość dziecku, które w systemie opieki zdrowotnej zawsze było i jest pacjentem, ale i podmiotem oraz przedmiotem wielu badań, jak choćby pobranie krwi. A dzięki nam dziecko jest wyżej w tej hierarchii, bo może spotkać kogoś, kto zrobi to, czego dziecko sobie zażyczy. I to też jest dla niego chwila oddechu - dodał Tomasz Nowaczyk.