Muzyczne wyżyny
12. edycja „Must Be The Music” doprowadziła do finału wykonawców na najwyższym poziomie. Można było odnieść wrażenie, że na zwycięstwo zasługuje każdy z nich. Widzowie i jurorzy mieli ciężki orzech do zgryzienia i, przede wszystkim, mnóstwo niepowtarzalnych wrażeń. Potwierdzają to słowa Miousha. - Ci ludzie nie są tutaj przez przypadek, są z jakiegoś powodu. I to oni są powodem tego, dlaczego tutaj są. To, jakimi są ludźmi, jak kochają muzykę, jak chcą ją tworzyć i grać. Nie chodzi tutaj tylko o zwycięzców, ale o wszystkich - mówi dla POLSAT.PL.
Świetlana przyszłość
Dla finalistów, a przede wszystkim dla triumfatorów, nadchodzi czas wyzwań. Czy są na nie gotowi? - Najcięższe za nimi, bo przecież przeszli nieprostą i niekrótką drogę, żeby tutaj dotrzeć. I nie mają 13 lat, tylko trochę już to robią. I robią to dobrze. Jeżeli nie zmienią nic w sobie, to będzie dalej dobrze. To się tyczy całej mojej ukochanej finałowej ekipy. Nie muszą nic zmieniać, nikogo szukać. Jest dobrze tak jak jest - zaznacza Miuosh.
Spotkamy się w studiu
Oczarowany artystycznym kunsztem finalistów juror nie tyle nie zamyka się na wspólne muzyczne projekty, co wręcz je zapowiada. - Mam nadzieję, że my się w ciągu pięciu miesięcy z większością z nich spotkamy i coś razem zrobimy. Nie jestem jurorem na pełen etat i jeszcze chcę porobić muzykę. Marzy mi się, żeby zrobić numer z Dawidem Dubajką, z Weroniką Rybą, z Bonaventurą - przyznaje Mioush.
Muzyk, choć jest już doświadczonym twórcą i producentem, ma jednak pewną wątpliwość. - Nie wiem, czy jestem na tyle dobry, żeby wyprodukować numer takiego zespołu jak Kuba i Kuba. Tutaj są po prostu sami utalentowani goście, w tej mojej takiej czwórce faworytów. Ja chcę z takimi ludźmi robić muzykę. Po prostu - podsumowuje.
Dziękujemy za oglądanie 12. sezonu „Must Be The Music”.
Oficjalny profil „Must Be The Music” na Instagramie - @mustbethemusic.polsat