Nowa formuła „Ninja Warrior Polska”
Po raz pierwszy w historii polskiej wersji programu zawodnicy mierzyli się ze sobą bezpośrednio na torach. Kasia Jonaczyk miała wyjątkowe trudne zadanie, a i tak prawie mu sprostała, próbując znaleźć się w dalszym etapie zmagań. - Myślę, że zabrakło mi pewności siebie. Była szansa wygrać ten wyścig, ale nie zaplanowałam go wystarczająco dobrze - wracała wspomnieniami do pierwszego odcinka jubileuszowej serii. Przegrała wtedy z Pawłem Szadą-Borzyszkowskim.
Wyświetl ten post na Instagramie
Niespodziewany zwrot akcji
W „Ninja vs Ninja” zdarzają się sytuacje nie do przewidzenia. Jedną z nich była właśnie kontuzja Pawła Szady-Borzyszkowskiego, która uniemożliwiła mu bieg w finale. W takim wypadku miejsce przypadało jego bezpośredniej rywalce. - Rozmawiałam z Pawłem i to on był pierwszą osobą, która powiedziała mi o kontuzji. Odparłam, że nie będę mu podpowiadać, bo to by było bardzo nie fair, bo wiadomo, że w tym przypadku jego rezygnacja jest na moją korzyść i musi to przemyśleć sam lub ze swoją rodzina. Źle bym się czuła, gdybym to ja go namówiła, Paweł zrezygnowałby z programu, a potem żałował. Ostatecznie bardzo późno dowiedziałam się o swoim udziale w finale - mówiła zawodniczka. Na finiszu znalazły się też dwie inne kobiety: Ela Trochonowicz i Katarzyna Baranowska.
Słodko-gorzki finał
Kasia Jonaczyk przyznała, że do finału chciała wejść sportowo i dziwnie się czuła się z taką nominacją. Pobiegła jednak jak profesjonalistka i wypadła najlepiej ze wszystkich reprezentantek płci pięknej. - Wygrana na pewno osłodziła gorycz tego finału. Paweł informując mnie o swojej rezygnacji, powiedział, że robi te też dlatego, że wie, iż mam spore szanse na wygraną, a jego kontuzja uniemożliwiła mu rywalizację na najwyższym poziomie. Zapewnił, że trzyma kciuki, żebym godnie reprezentowała naszą dwójkę. Tak że cieszę się, że dobrze wykorzystałam tę szansę - powiedziała.
Wyświetl ten post na Instagramie
Cztery razy Last Woman Standing
Zawodniczka odebrała tytuł Last Woman Standing po raz czwarty. Czy w związku z tym odczuwa rosnącą presję i ma wrażenie, że wszelkie osiągnięcia poniżej będą już niewystarczające? - Do niedawna uważałabym to za swego rodzaju porażkę, teraz patrzę już na to mniej krytycznie. Czuję, że powoli pora zejść ze sceny i ustąpić miejsca młodszym zawodniczkom. Czas na małą przerwę, ale mam nadzieję, że będzie mi kiedyś dane wrócić - skomentowała. Oprócz tytułu Kasia Jonaczyk zgarnęła czek o wartości 20 tysięcy złotych. - Wygraną prawdopodobnie przeznaczę na wyjazdy na zagraniczne zawody. W tym roku marzy mi się wystartować w Azji. Wygrana zdecydowanie ułatwi zorganizowanie tego wyjazdu - zdradziła.
Jan Tatarowicz po raz kolejny najlepszy
W 10. sezonie „Ninja vs Ninja” nagrodę główną zdobył Jan Tatarowicz. Na linie ścigał się z Mateuszem Skrodzkim. Kogo obstawiała Kasia Jonaczyk w walce o najwyższe cele? - Serduchem byłam za Mateuszem, tak że niestety ten zakład by mi nie wszedł (śmiech). Chłopaki pokazali bardzo wysoki poziom, ogromne gratulacje dla nich. To był dobry wyścig! - zakończyła.
Dziękujemy, że byliście z nami!