2020-09-25

Bogdan Kalus wypełnił taneczny kwestionariusz POLSAT.PL

Jak odpowiadał na nasze pytania uczestnik 11. edycji „Dancing with the Stars”? Co dla popularnego aktora, kojarzonego głównie z rolami komediowymi, oznacza taniec i udział w prestiżowym show? Czy traktuje tę telewizyjną przygodę śmiertelnie poważnie? Jak reaguje na hasło „zdziwiona Helena” i co zrobiłby, gdyby udało mu się z Lenką Klimentovą sięgnąć po Kryształową Kulę?

Oglądaj Dancing with the Stars. Taniec z Gwiazdami online na IPLA.TV.

Kiedy dostałem propozycję występu w „Tańcu z Gwiazdami”...
Pierwszą? W 2008 roku. Dlatego ta druga, jedenaście lat później, zdumiała mnie. Ale ucieszyłem się i stwierdziłem, że zrobię wszystko, żeby podołać temu wyzwaniu - chociaż bardzo nie lubię słowa: „wyzwanie”. Chcę udowodnić samemu sobie, że w wieku pięćdziesięciu paru lat można nieźle wywinąć nóżką, przy okazji tracąc parę kilogramów. Nauczyć się tańczyć i przede wszystkim dobrze się bawić przy tym.

Udział w „Tańcu z Gwiazdami” wyobrażałem sobie...
Że jest to ciężka robota. I rzeczywiście taka jest. To ciężki kawałek chleba, więc tym bardziej doceniam teraz pracę tancerzy.

Gdybym wygrał Kryształową Kulę...
Nie zakładam takiej ewentualności. Ale jeśliby tak się stało, na pewno przeznaczyłbym dużą część tych pieniędzy na podróż, bo, jak wiadomo, jestem zapalonym podróżnikiem. Na przykład w rubieże Azji - Laos, Birma. Mam też z żoną zaproszenie do Australii. Pociąga mnie Ameryka Południowa. Ale to kiedy będziemy już mogli podróżować.

Moje pierwsze doświadczenie z tańcem...
To gdzieś lata siedemdziesiąte, pierwsze dyskoteki, Boney M., Bee Gees, Donna Summer, te klimaty. Chociaż ja zawsze powtarzam, że zawsze byłem zwolennikiem chodzenia na koncerty rockowe bardziej niż na dyskoteki, ale dawałem jakoś radę. Mam poczucie rytmu, więc muzyka nie przeszkadza mi w tańcu.

Na tych pierwszych potańcówkach podpierałem ścianę...
Nie, przecież to głupie, kiedy z jednej strony stoją dziewczyny, z drugiej chłopaki i wstydzą się złapać dziewczynę za rękę, przytulić się, czy to była pierwsza miłość, czy sympatia. Nie miałem takich oporów.

Na weselach...
Nie pamiętam, kiedy ostatnio byłem na weselu, bo od kiedy dwa ostatnie, na których byłem, zakończyły się rozwodem, zacząłem się zastanawiać, czy nie przynoszę pecha. Ale jeśli już, bawię się. Nie jestem lwem parkietu, nie ruszam jako pierwszy, ale tańczę.

„Taniec z Gwiazdami” zaskakuje mnie...
Coraz bardziej z każdym treningiem. Zaskakuje mnie różnorodnością kroków, pozycji, niby tak do siebie podobnych. To nie jest takie proste, jak nam wszystkim, którzy nie mają do czynienia z zawodowym tańcem, się wydaje. Pójść na wesele czy dyskotekę i zatańczyć prawa-lewa, to żadna filozofia. Więc tak, zaskakuje mnie, ale też zaczyna sprawiać mi coraz większą przyjemność.

W tańcu nie lubię...
Słynnego: rama, rama i jeszcze raz rama. I niepatrzenia na partnerkę w tańcach standardowych. Jak można nie patrzeć na partnerkę, zwłaszcza kiedy ma się tak piękną partnerkę, jaką ja mam? Umówmy się, kiedy się tańczy z dziewczyną, to trzeba jej patrzeć w oczy, wyrazić miłość, szacunek, wszelkie uczucia na świecie. A tu nagle w walcu trzeba mieć odwróconą głowę. Tego nie rozumiem kompletnie.

 
 
 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez Taniec z Gwiazdami (@tanieczgwiazdami)

Marzyłbym, aby zatańczyć z...
Ja sobie wymarzyłem, żeby zatańczyć z Lenką i moje marzenie się spełnia z każdym tygodniem.

Inna fascynująca partnerka do tańca to...
O, byłoby ich dużo! A z „Tańca z Gwiazdami” Edyta Zając.

Wśród moich rywali najbardziej podziwiam...
Sylwestra Wilka. Za hart ducha. Za to, że udowodnił sobie i nam wszystkim, że można przezwyciężyć własne słabości i życiowego pecha. Bo przecież to, że stracił nogę, to nie jego wina. Pokazał, że jeśli się chce, można bardzo dużo osiągnąć. Bardzo mi tym zaimponował. A z obecnych rywali podziwiam Edytę Zając, która z pączka przemienia się w piękny kwiat. Z tego zajączka robi się zając. O to chodzi w tym programie, żeby z odcinka na odcinek prezentować się coraz lepiej. U Edyty to bardzo widać. Tego jej zazdroszczę, w pozytywnym tego słowa znaczeniu.

Moim największym atutem na parkiecie jest...
Zdziwiona Helena! Nie jestem w stanie do końca kontrolować mojej mimiki. Jest taka mina, którą Maciek Zakliczyński, choreograf „Tańca z Gwiazdami”, nazwał „zdziwiona Helena”. Oczy szeroko otwarte, buzia rozdziawiona, mówiąca: „I co teraz?!”. Zresztą, żartem mówiąc, zastanawiałem się, czy nie nazwać naszego duetu Lenka i Helenka. A poza tym myślę, że mam poczucie rytmu i coraz mniej problemów ze słynnym „pięta-palce”.

Gdy oglądam siebie na parkiecie...
To widzę, ile błędów zrobiłem i ile razy się oszukiwałem, że robię coś dobrze, a wcale tak nie było. Mam nadzieję, że wyciągam wnioski z błędów, a tyle razy kłóciłem się z Lenką: „Przecież robię to dobrze!”. Nie, nie robię tego dobrze.

Zdarza mi się tańczyć w domu...
Ostatnio zdarzyło mi się ćwiczyć w domu kroki cha-chy i walca angielskiego.

Zatańczyłbym przebrany za...
Mi się marzy tango. Jest taki film, „Tango libre”, z genialną sceną, w której więźniowie w drelichach tańczą tango. Nie chodzi o to, że chciałbym tańczyć z kryminalistami, ale w drelichu więziennym zatańczyć tango z Lenką... to byłoby coś! A tak serio zatańczyłbym tango albo paso doble w rozchełstanej kolorowej hiszpańskiej koszuli. Bo do tej pory był albo garnitur, albo frak.

Notowała Anna Janicka

Dancing with the Stars. Taniec z Gwiazdami w piątek o godz. 20:05 w Telewizji POLSAT.

Oficjalny profil „Dancing with the Stars. Taniec z Gwiazdami” na Instagramie - @tanieczgwiazdami