2019-01-25

Babilon MMA 7: To był wieczór pełen emocji!

W walce głównej zmierzyli się Michał Kita oraz Artur Głuchowski. 25 stycznia w Żyrardowie fani MMA zobaczyli siedem pojedynków zawodowych. Spektakularnych akcji i mocnych ciosów nie brakowało. Czy wszyscy faworyci wywiązali się ze swojej roli? Kto najbardziej dominował w klatce?

Waga ciężka, limit 120,2 kg i dwóch wojowników, którzy nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa. Obaj mieli coś do udowodnienia i gwarantowali, że ambicji oraz motywacji im nie zabraknie. Kibice zacierali ręce i oczekiwali fajerwerków. Nie zawiedli się!

Michał Kita (17-10, 9 KO, 6 SUB) wrócił po dwóch porażkach z rzędu. W czerwcu 2017 roku był gorszy od Czecha Viktora Pešty, a wcześniej podczas KSW 39 pokonał go przez poddanie Michał Andryszak. - Kiedyś bardzo mądry człowiek powiedział mi jedną rzecz: „rób wszystko, by nie być uzależnionym od walk”. U mnie jest trochę inaczej. Mam propozycje, ale czasami z nich nie korzystam. W MMA nie biłem się od półtora roku - powiedział Polsat Sport. - Jak walczyłem o pas federacji KSW z Karolem Bedorfem miałem za sobą dwadzieścia dwa miesiące przerwy, a wyglądałem całkiem dobrze kondycyjnie. Od strony fizycznej wszystko jest ze mną w porządku. Wykorzystam to teraz - przekonywał 38-letni „Masakra”.

Jego rywal Artur Głuchowski (6-5, 1 KO, 2 SUB) dał się namówić do rywalizacji po jeszcze dłuższej przerwie, ponad trzyletniej! - Mam potrzebę walki. Ciągnie wilka do lasu. To jest we krwi. Uważam, że dojrzałem do startów. Moje wcześniejsze walki mi się nie podobały. Cieszę się, że bije się z Michałem Kitą, bo to wielka postać MMA - argumentował przed galą. Niewiele brakowało, a sprawiłby sporą sensację...

- Co tutaj się wydarzyło! - krzyczeli rozemocjonowani komentatorzy, gdy Artur Głuchowski, wcześniej dwukrotnie powalony na deski, w trzeciej rundzie zadał piorunujący cios i powalił faworyzowanego rywala. Zamroczony Michał Kita zdołał jednak uniknąć najgorszego i wybronił się przed kolejnymi uderzeniami. Dotrwał do końca, a potem sędziowie jednogłośnie przyznali mu zwycięstwo, na które zapracował w pierwszych dwóch rundach. Po walce „Masakra” pokłonił się z uznaniem przeciwnikowi i podziękował najbliższym za wsparcie. Wszystko na to wskazuje, że jeszcze zobaczymy go w klatce podczas jednej z kolejnych gal.

Zapaśnik kontra stójkowicz? W drugim starciu wieczoru spotkali się Daniel Rutkowski (6-2, 5 KO, 1 SUB) i Łukasz Rajewski (8-4, 5 KO, 1 SUB). Obaj z respektem i szacunkiem do przeciwnika. - To kompletny zawodnik. Uważam, że jest mocny dosłownie w każdej płaszczyźnie - chwalił pierwszy drugiego. - Błyskawicznie się rozwija i z walki na walkę jest coraz mocniejszy - ripostował rywal. Koleżeńskie ukłony skończyły się wraz z pierwszym gongiem.

Reprezentant klubu Cross Fight Radom, showman i wielki talent, miał jeden cel. - Nie mam w głowie ustalonego planu, tylko wyjść i nie popełnić błędu. Muszę pracować od pierwszej sekundy, aby odebrać mu chęć do walki - przekonywał „Rutek”. - To będzie po prostu mocny pojedynek. Bardzo lubię wyzwania, więc mnie to nakręca - mówił „Raju”, zawodnik klubu Czerwony Smok Poznań.

Jak było? Głośny doping fanów, zwroty akcji, duże emocje, czyli wszechstylowa walka wręcz na bardzo dobrym poziomie. Werdykt? Sędziowie nie mieli wątpliwości. 29-28, 30-27, 29-28 dla Daniela Rutkowskiego! - Dla mnie to największy prezent! Nie kombinuję, nie przesadzam, robiłem wszystko z głową - opisał przebieg pojedynku triumfator i zasugerował, że kolejny powinien być już o pas federacji.

Kibice wiele obiecywali sobie także po walce niepokonanego w profesjonalnej karierze Kamila Oniszczuka (6-0, 1 KO, 1 SUB), jednego z największych talentów polskiej sceny MMA. Jego rywalem był doświadczony Brazylijczyk Guilherme Cadena Martins (25-15, 2 KO, 21 SUB). - Nie przegrałem do tej pory żadnej rundy i chcę to podtrzymać - zapowiadał Polak. - Oczywiście będę szukał spektakularnego zakończenia walki przed czasem, ale jeśli będzie pełen dystans, to każda runda zostanie zapisana na moje konto - mówił 22-latek z klubu Ankos MMA Poznań. Wystarczyła jedna w parterze, a o wszystkim przesądziła kontuzja barku i techniczny nokaut. - Chcę być w przyszłości mistrzem UFC i to jest mój cel - podsumował swój kolejny udany występ nasz zawodnik.

Wcześniej na ring wyszli Piotr Niedzielski (11-4, 3 KO, 5 SUB) oraz Ukrainiec Alexander Gorshechnik (11-2, 5 KO, 2 SUB). Zdaniem arbitrów jednogłośnie na punkty 29-28 lepszy był Polak. - To była trudna batalia - powiedział nasz zawodnik po czwartym triumfie z rzędu. - Chcę walki o pas - dodał. Co na to kierujący organizacją Babilon MMA, Tomasz Babiloński?

Pierwsza międzynarodowa konfrontacja tego dnia także zakończyła się sukcesem Polaka. Michał Pietrzak (6-3, 1 KO, 2 SUB) potwierdził, że jest faworytem w starciu z Mariusem Bagdonasem (6-8, 2 KO, 3 SUB), a potrzebował na to trzech rund. W pierwszej przetrwał chwilową nawałnicę, a potem przejął inicjatywę, w drugiej kontrolował pojedynek taktycznie, a w trzeciej Litwin odklepał serię ciosów w parterze.

Dwie walki otwierające Babilon MMA 7 zakończyły się już w pierwszej rundzie. Najpierw Łukasz Sudolski (2-0, 1 KO) pokonał debiutującego Marcina Filipczaka, a potem Dawid Śmiełowski (3-0, 2 KO, 1 SUB) okazał się lepszy od Piotra Kacprzaka (1-0, 1 SUB).

Wszystko o gali Babilon MMA 7 na POLSATSPORT.PL