Katastrofa, wpadka, nokaut, dramat - nikt nie szczędził mocnych słów podopiecznym Adama Nawałki po meczu w Danii. Jeśli ktoś nawet zakładał, że nie uda się zdobyć na wyjeździe punktów, to nie dopuszczał, że może stać się to w takim stylu. Biało-Czerwonych, którzy byli o krok od ustanowienia rekordu wszech czasów bez porażki z rzędu, dopadła niemoc i bezradność. Piękna passa została brutalnie zakończona, a piąta drużyna świata według rankingu FIFA dostała zimny prysznic. Nikt jednak nie uciekał od odpowiedzialności. Selekcjoner i zawodnicy bili się w piersi, myśląc już o kolejnym rywalu.
- Poświęciliśmy wiele czasu na analizę meczu z Danią. Dużo czasu spędziliśmy również na indywidualnych rozmowach. Zamknęliśmy sprawę Kopenhagi i skupiamy się tylko na meczu z Kazachstanem - powiedział na konferencji prasowej Adam Nawałka. - U zawodników widać wielką świadomość, że mecz z Danią był słaby w naszym wykonaniu. Najważniejsze to, co przed nami - motywował szkoleniowiec.
Trener doskonale zdawał sobie sprawę, że miejsca na pomyłki już nie ma. Dobrze pamiętał, że taka właśnie przytrafiła się na początku eliminacji w Astanie, gdzie Polska tylko zremisowała z Kazachstanem 2:2. - To było pierwsze spotkanie po mistrzostwach Europy i nie mieliśmy czasu na przygotowania. Naszą strategię opieraliśmy na tym, co wypracowaliśmy przed Euro 2016. Specyfika miejsca, jak również boiska były wyjątkowe. Graliśmy na sztucznej murawie starej generacji i to nie ułatwiało nam zadania. Jednak po tym meczu rozpoczęliśmy serię zwycięstw - wskazał. Tym razem, żądni rewanżu, zmotywowani, na zapełnionym po brzegi wiernymi kibicami PGE Stadionie Narodowym, nie mogli szukać wymówek.
W wyjściowym składzie - w porównaniu z poprzednim spotkaniem - pojawili się Maciej Rybus na lewej stronie obrony i Maciej Makuszewski na prawej stronie pomocy oraz Arkadiusz Milik w ataku obok Roberta Lewandowskiego. Wszystko po to, żeby przeciwstawić się defensywnej taktyce Kazachów i jak najszybciej ich zaskoczyć.
Już w 11. minucie trzej zmiennicy byli bohaterami akcji bramkowej. Po dośrodkowaniu Rybusa piłkę głową do środka pola karnego zgrał Makuszewski, a Milik szczupakiem skierował ją do siatki. W 37. minucie napastnik SSC Napoli powinien podwyższyć wynik, ale po fantastycznym zagraniu Lewandowskiego spudłował.
Druga połowa pokazała, że waleczni rywale nieprzypadkowo odrobili dwa gole w pierwszym meczu z Polską, urywając nam wówczas punkt. Odważnie kontratakowali, dochodzili do sytuacji strzeleckich, a nawet raz trafili do siatki - sędzia dopatrzył się jednak spalonego. Taka postawa, przy skromnym prowadzeniu Biało-Czerwonych, przez długi czas stwarzała nerwową atmosferę. Dołożył się do niej także sędzia, nie uznając prawidłowo strzelonego gola z rzutu wolnego przez Lewandowskiego. To co zabrał arbiter niemal natychmiast odzyskał w 74. minucie Kamil Gilk, uderzając celnie z główki, a potem sam napastnik Bayernu Monachium perfekcyjnie wykonał rzut karny. 3:0!
Do końca eliminacji zostały jeszcze dwa mecze. Pierwszy 5 października na wyjeździe z Armenią, a drugi 8 października u siebie z Czarnogórą. Mundial w Rosji jest już bardzo blisko, ale rywale depczą nam po piętach. Emocji nie zabraknie!
Wszystko o eliminacjach do mistrzostw świata Rosja 2018 na POLSATSPORT.PL