2018-03-30

Mateusz Damięcki: Święta? Nieważne gdzie, ważne z kim

Aktor serialu „W rytmie serca” zdradził nam swoje wielkanocne plany. Gdzie spędzi te szczególne dni Mateusz Damięcki? Z kim spotka się na „jajeczku”? Co zmieniło się w świątecznych zwyczajach młodego taty?

- Kiedy u pana zaczyna się wielkanocne świętowanie?
- Pracuję do ostatniego dnia przed świętami. To zabawne, bo jak jest praca, to się narzeka, że jest jej za dużo. A jak nie ma, to się narzeka, że jej nie ma... Ale ja się cieszę, że mam co robić. W maju ruszają zdjęcia do kolejnego sezonu „W rytmie serca”, więc widzowie będą mogli poznać dalsze losy doktora Adama Żmudy.

- Czy aktorzy serialu również składają sobie świąteczne życzenia?
- Oczywiście! Praca pracą, ale nie możemy odmówić sobie wspólnego „jajeczka”. Podczas ostatniego dnia zdjęć spotykamy się na gruncie prywatnym i to właśnie wtedy składamy sobie życzenia. Te przedświąteczne schadzki stały się już naszą małą tradycją, bo widujemy się również na bożonarodzeniowym śledziu. Inaugurujący klaps do pierwszego sezonu serialu padł we wrześniu 2016 roku, a do tej pory na planie spędziliśmy wspólnie ponad sto trzydzieści dni. Zdążyliśmy się ze sobą zżyć i teraz śmiało mogę powiedzieć, że jesteśmy już jak rodzina. Udało nam się wytworzyć przyjacielskie więzi, dlatego chętnie spotykamy się również po pracy. Okres przedświąteczny, kiedy nie mogę być z moimi bliskimi, spędzam więc z równie fantastycznymi ludźmi na planie.

- Jak wygląda Wielkanoc w pana domu?
- Bardzo lubię ten czas i świętuję zgodnie z tradycją. W tym roku wyjątkowo na Wielkanoc wyjeżdżam do rodziny mojej żony, do Szczecina. Ominą mnie więc przygotowania, a głównym zadaniem będzie bezpieczne przedostanie się na północ naszego kraju. Niedawno urodził mi się syn i wszystko się zmieniło. Możemy sobie wymyślać, co chcemy robić, ale i tak będziemy robić, to co będzie trzeba (śmiech). Oczywiście, jeśli będzie ładna pogoda, to pospacerujemy, może pogramy w planszówki, ale przede wszystkim będziemy wspólnie spędzać czas, próbując przynajmniej na chwilę oderwać się od myślenia o pracy. Poza tym nie wszyscy mieli okazję do tej pory zobaczyć naszego syna, więc czeka nas ważny moment zapoznawania rodziny z dzieckiem. Poświęcimy również pokarmy. Przez lata robiliśmy to nad morzem w jednej z małych miejscowości, w której pojawialiśmy się inaugurując sezon wiosenny. Uciekaliśmy z miasta na trzy-cztery dni, czasami pięć. To był zupełnie inny klimat, ale właśnie w tym uroczym, niewielkim kościółku uświadomiłem sobie, że nieważne gdzie się jest, ważne z kim.

Konkurs Disneyland - Polsat.pl

- Nie będzie pan tęsknił za rodziną, która zostanie w Warszawie?
- Oczywiście, ale będę z nimi, i w kontakcie telefonicznym, i myślami. Nie można mieć wszystkiego...

- A nie dało się połączyć na święta państwa rodzin?
- Niestety nie tym razem. Większość z nas pracuje w branży artystycznej, więc niełatwo zgrać grafiki. Każdy ma zobowiązania - albo do samych świąt, albo tuż po, albo i jedno, i drugie. A Szczecin jednak od Warszawy daleko. Udało się to jednak zrobić na ostatnie Boże Narodzenie i był to naprawdę cudowny czas. Na stole pojawiły się dania, których wcześniej nie zwykłem jeść w Wigilię. Pewnie teraz też tak będzie, że spróbuję potraw, których nie znałem. Żona pochodzi przecież z innego regionu, w którym panują odmienne tradycje. Moja mama jest z Wrocławia, a wychowywała się w Krakowie, więc przyniosła do naszego warszawskiego domu menu typowo galicyjskie. Na naszym stole zawsze pojawiał się na przykład karp po żydowsku. Nie mogę się jednak doczekać aż zapoznam się bliżej z daniami wielkanocnymi przygotowywanymi przez rodzinę Pauliny i jestem pewien, że na świątecznym stole znajdę coś dla siebie!

Mona Mon

„W rytmie serca” w niedzielę o godz. 20:00 w Telewizji POLSAT.

Oficjalny profil „W rytmie serca” na Instagramie - @wrytmieserca.official

Zobacz także:
Będzie trzeci sezon serialu „W rytmie serca”

Oglądaj na oficjalnym kanale YouTube: