- Jednym z bardzo ważnych czynników, które wpływają na sukces jest przygotowanie mentalne. Od samego początku drużyna jest świadoma tego, co ma osiągnąć - zapewniał przed meczem selekcjoner reprezentacji Polski. - Zawodnicy doskonale zdają sobie sprawę ze swoich mocnych stron - dodał Adam Nawałka, który jak zawsze kierował całą koncentrację zespołu na najbliższe zadanie.
Piłkarze doskonale zdawali sobie sprawę ze skali trudności. Z jednej strony presja, żeby „zrobić swoje” i nie zaliczyć wpadki, z drugiej świadomość, że w Armenii jeszcze nigdy nie wygraliśmy (remis 1:1 w 2001 roku i porażka 0:1 w 2007 roku), a w Warszawie udało się pokonać Ormian dopiero w doliczonym czasie gry (2:1 po golu Roberta Lewandowskiego w 95. minucie). Oprócz tego poczucie - nie tylko wśród kibiców, że poza gwiazdą Manchesteru United - Henrichem Mchitarjanem, to gospodarze nie mają czym straszyć.
Na papierze faworyt był oczywiście tylko jeden. - Mamy drużynę, która się rozumie i ma doświadczenie. To jest po naszej stronie. Trzeba tylko wejść na boisko i to pokazać - mówił Jakub Błaszczykowski. - Ormianie mają grać to co my chcemy, a nie to co oni chcą. To jest klucz do sukcesu - dodał pomocnik VfL Wolfsburg. Nie mylił się. Biało-Czerwoni bardzo szybko odebrali reprezentacji Armenii ochotę do gry.
Już w 2. minucie było 1:0 po akcji prawą stroną Łukasza Piszczka, który dośrodkował w pole karne, a Kamil Grosicki skierował piłkę do siatki. W 18. minucie Robert Lewandowski perfekcyjnie wykonał rzut wolny, podyktowany za faul na Piotrze Zielińskim, a w 25. minucie podwyższył na 3:0 po kuriozalnym zachowaniu bramkarza rywali i „wolnym pośrednim” z pola karnego. To był gol numer 49 napastnika Bayernu Monachium w kadrze. Nie ostatni tego wieczoru... Najpierw „Lewy” wyprzedził w klasyfikacji wszech czasów Włodzimierza Lubańskiego, a w 64. minucie ustrzelił hat-tricka i zapisał liczbę 50 w rubryce „bramki dla reprezentacji Polski”. Teraz jest samodzielnym liderem historycznej klasyfikacji.
W 39. minucie na chwilę ożywili się kibice gospodarzy. Ich pupile rzut rożny zamienili na gola. Wyskakującego do piłki rywala nie upilnował Kamil Glik, a Wojciech Szczęsny, na którego tym razem w bramce postawił Adam Nawałka, nie miał już czasu na reakcję. Po godzinie gry wszystko jednak wróciło do normy. Solową akcję wykończył strzałem z lewej nogi Jakub Błaszczykowski. Kibice zaczęli już wtedy ściskać kciuki za... remis w meczu Czarnogóra - Dania, którego początek wyznaczony był na godz. 20:45. Taki wynik gwarantowałby Polsce udział w mundialu jeszcze przed niedzielną potyczką z Czarnogórą na PGE Stadionie Narodowym.
Spotkanie naszych rywali zakończyło się wygraną Duńczyków 1:0 i już tylko oni mogą w ostatniej kolejce wyprzedzić polski zespół w tabeli grupy E, pod warunkiem, że pokonają Rumunię w Kopenhadze. Biało-Czerwonym natomiast wystarczy remis w Warszawie.
Polska - Czarnogóra w niedzielę 8 października od godz. 17:30 (studio) w Telewizji POLSAT.