2017-04-12

Zaczęło się eliminowanie finalistów „Idola”

0

Pierwszy uczestnik odpadł po występie na żywo. Program opuścił Maciej Mazur. Tym razem to widzowie decydowali o „być albo nie być” kandydatów na gwiazdy. W wyniku głosowania poznaliśmy dwie zagrożone osoby, a o losie jednej z nich zadecydowało jury.

Na castingi do „Idola” przyszło kilka tysięcy ludzi i każdy z nich chciał spełnić swoje największe marzenie. Ponad setka z wielkimi nadziejami trafiła do etapu teatralnego, w którym po dramatycznych zmaganiach dwunastu uczestników otrzymało przepustkę do półfinału w klubie. Tam po raz pierwszy zaśpiewali przed publicznością, a z tej grupy została wyłoniona finałowa ósemka.

Najlepsi z najlepszych rozpoczęli pierwszy z sześciu finałowych odcinków od wspólnego wykonania wielkiego przeboju Eda Sheerana „Shape Of You”. Każdy z nich już wtedy mógł poczuć scenę, wejść w rolę i wkroczyć w decydujący o swojej przyszłości etap. Rozpoczęła się gra o wielką stawkę: kontrakt płytowy, ćwierć miliona złotych oraz uwielbienie publiczności. To zestaw dla idola, zwycięzcy, czyli postaci, która może wnieść coś istotnego swoją twórczością na rynek muzyczny i rozkochać w sobie rzesze fanów.

- Wyciągnijcie kij z pupeczki - zachęciła kandydatów Ewa Farna. - Nie lękajcie się! Niech żyje bal - motywował Wojtek Łuszczykiewicz. Wszystkie oczy zwrócone na… - Na urodę - zażartowała Elżbieta Zapendowska. - Luz, luz, luz, bo to dopiero początek waszej przygody - zachęcił Janusz Panasewicz.

Pierwszy krok do sławy miały zapewnić ulubione przeboje, które uczestnicy mogli wybrać sami. Na scenie towarzyszył im zespół muzyczny pod kierownictwem Marcina Urbana. Czy temat odcinka „Moje hity, moje piosenki” okazał się dla nich rzeczywiście lekki, łatwy i przyjemny?

Jako pierwszy na scenie pojawił się Adam Kalinowski i w swoim stylu rozpoczął od mocnego rockowego uderzenia, czyli „Sweet Child O'Mine” grupy Guns N’ Roses. - Chciałbym się spełniać dalej. Jak najmocniej i jak najlepiej, z jak największą satysfakcją i jak najszerszym zasięgiem - powiedział przed występem. - Niedociągnięte górne dźwięki, ale daję ci rozgrzeszenie - od surowej wskazówki rozpoczęła ocenę Elżbieta Zapendowska. - Chciałabym, żebyś na mnie krzyczał, bo krzyczysz pięknie - poprosiła Ewa Farna. - Nie zjadłeś sceny, ale mam nadzieję, że w następnym odcinku to zrobisz - skomentował Janusz Panasewicz.

- To jest jedna z nielicznych „rzeczy”, która mi się w życiu udała - powiedziała o swojej kilkuletniej córeczce kolejna uczestniczka. Młoda mama Angelika „Żelka” Zaworka, która na sierpień ma zaplanowany ślub ze swoim narzeczonym, zdecydowała się na Jennifer Lopez i… „Ain't Your Mama”. - Podziwiam twoją metamorfozę, ale zabrakło mi słynnego powabnego ruchu - ocenił „Panas”, nawiązując do kręcenia biodrami przez J.Lo. - Jesteś inna, stanowcza i przekonująca - wymieniła atuty Ewa Farna. - Jak poprawisz dykcję, to będzie fantastycznie - poradziła pani Ela.

- Szczęście to praca codzienna. Chcę wziąć odpowiedzialność za swój talent - powiedział przed wyjściem na scenę Mariusz Dyba. - Talent ma po ojcu, ale przerósł mnie - podkreślił tata uczestnika. - On tym żyje całym sobą - dodała mama. Zdolny syn dumnych rodziców sięgnął po klasyk Chrisa Isaaka „Wicked Game”. - Wspaniale sobie dobrałeś numer do barwy głosu - zauważył Janusz Panasewicz. Zgodziła się z tym także zadowolona z efektu Elżbieta Zapendowska. - Nie przejdziesz dużego progresu, bo… jesteś zarąbistym piosenkarzem! - nie miała wątpliwości Ewa Farna. Wojtek Łuszczykiewicz jednak oponował, zachęcając Mariusza do większej scenicznej odwagi.

Czwarty przed publicznością stanął Maciej Mazur, który już od dziecka śpiewał przy każdej możliwej okazji. - Dziadkowie, którzy już niestety nie żyją, zawsze mnie wspierali - powiedział kandydat pochodzący ze wsi Krzymów, oddalonej 60 kilometrów od Szczecina. Czy przebój Mansa Zelmerlowa „Fire In The Rain” to był dobry wybór? - Stylówa owszem. W tym kierunku lepiej, ale w takiej muzyce ja bym zwariował. Zwracałem uwagę na… tańczące dziewczęta - nie krył przykrych uwag Janusz Panasewicz. - Mnie to nie brało. Bałagan - dodała pani Ela. - Przerost formy nad treścią. Fałsze na tym etapie nie powinny się zdarzyć - do krytycznych głosów dołączyła się Ewa Farna.

Poprzednie odcinki były bardzo emocjonujące dla Jakuba Krystyana. Duży chłopak z wrażliwym sercem może zawsze szukać wsparcia u najbliższych. - „Kuba, nie rób głupot” - powtarzał sobie słowa babci, podkreślając, że ona ma zawsze rację. - Dorósł, żeby być w tym miejscu - powiedziała babcia przed występem ukochanego wnuczka. Jak na dramaturgię wpłynął tym razem wielki hit Leonarda Cohena „Dance Me To The End Of Love”? - Perfekcyjny numer dla ciebie. Modliłam się po nocach, aby twój „wykon” był dobry - podziękowała Ewa Farna. - No i jesteś wrażliwy. Masz świetny kontakt z babcią - dodała. - Jesteś idealnym pacjentem dla kardiochirurga. Przynosisz nam serce na dłoni - wskazał lider Video. - Można zaśpiewać piosenkę na pięciu dźwiękach i ciary zasuwają po plerach - ekscytowała się pani Ela.

Jaki sposób na zwrócenie uwagi miała tym razem Patrycja Jewsienia? Na castingu uwodzicielsko spoglądała w stronę Janusza Panasewicza, a w półfinale deklarowała, że chce zerwać z wizerunkiem kokietki. Czy na pewno? - Jesteś kobietą i musisz być świadoma tego co masz w głowie i kim jest kobieta - powtarzała sobie. - Jestem dziwadłem i mam swój własny świat, który jest odzwierciedleniem tego co mam w duszy i sercu. Nie każę siebie kochać - powiedziała przed występem. Czy teraz zyska nowych fanów? Miał jej w tym pomóc trip-hopowo-jazzujący Mikromusic z eteryczno-lirycznym songiem pt. „Takiego chłopaka”. - Jesteś ozdobą tego programu. Świetny numer, który świadczy o twoim guście, ale nie pokazałaś na co cię stać - oceniła Ewa Farna. - Dźwięki gdzieś się turlały, choć jesteś urokliwą osobą - dodał „Panas”. Nie zgodziła się z tym Elżbieta Zapendowska, uznając występ Patrycji za najlepszy w programie. Wojtek Łuszczykiewicz przytakiwał.

Radość z życia, naturalność i dzikość muzyczną chciał natomiast udowodnić Adrian Szupke. Dobrze do jego rockowej ekspresji pasował utwór Steppenwolf „Born To Be Wild”. - Zależy mi na tym, żeby robić to, co lubię. Nie zależy mi na tym, żeby stać przed kamerami i przeprowadzać tysiące wywiadów, tylko stać na scenie i wykonywać tysiące piosenek - zaprezentował swoją filozofię. Po „wykonie” jurorzy aż wstali z miejsc! - Dobrze ci poszło. Pasujesz do tej branży, bo jesteś po prostu wolnym człowiekiem - oceniła pani Ela. - Jesteś odważny i możesz na tej scenie dowolnie funkcjonować - dodał „Panas”. - Nie oczekiwałam, że zrobisz takie show na scenie. Byłeś tak swobodny… Jesteś muzykiem, który ma prawo tutaj być - zachwycała się Ewa Farna. - To był najbardziej odjazdowy występ. Jesteś profesjonalnym świrem. Nie zmieniaj się! - podsumował Wojtek Łuszczykiewicz.

Ostatnia na scenie pojawiła się Karolina Artymowicz. - Ona jest skromna i ma poczucie humoru. Potrafi się z siebie śmiać - tak przed występem opisała ją mama. - Fajnie byłoby wygrać - dodała młoda uczestniczka, która postanowiła zaprezentować się w polskim repertuarze. Jak została oceniona jej interpretacja piosenki „Nieznajomy” Dawida Podsiadło? - Jesteś bardzo świadomą artystką. Masz fajną delikatność, ale też odwagę. Wybrałaś piosenkę osobistą i bardzo trudną - wskazał Janusz Panasewicz. Wojtek Łuszczykiewicz i Elżbieta Zapendowska zauważyli, że Karolina tego dnia „nie była w swoje skórze”, ale… - Do samego finału dojdziesz - nie miała wątpliwości pani Ela. - To był twój najgorszy „wykon”. Chciałabym cię zobaczyć za tydzień w repertuarze, który lepiej ci leży - podsumowała Ewa Farna.

Po wszystkich występach finalistów zweryfikowała w głosowaniu publiczność i widzowie, zostawiając dwie osoby na pozycji zagrożonej. Najmniej spodobali się: Maciej Mazur oraz Patrycja Jewsienia.

Dwójka nominowana do dogrywki miała ostatnią szansę. - Za chwilę zaśpiewają swoje utwory ratunkowe. Po tych występach jury zadecyduje kto pozostanie w programie, a kto wraca do domu - zapowiedział decydujące starcie prowadzący Maciej Rock. Maciej Mazur postanowił rzucić wszystko na szalę śpiewając „Billionaire” nagrane przez Travie McCoya z Bruno Marsem, a Patrycja Jewsienia jako koło ratunkowe wybrała Roxette „It Must Have Been Love”.

Decyzją jury program opuścił Maciej Mazur.

W kolejnym odcinku finałowym zobaczymy siódemkę uczestników mierzących się z przebojami „Królów muzyki”.

Idol” w każdą środę o godz. 20:00 w Telewizji POLSAT.

Zobacz także:
Wojtek Łuszczykiewicz ulubionym jurorem „Idola”
Kto wystąpi w finałowych odcinkach „Idola”?
Oto najlepsza ósemka „Idola”! Poznaj ich bliżej
Po siódmym odcinku „Idola” znamy topową „dwunastkę”
Kto jest w etapie klubowym „Idola”? Poznaj wybór jury
Kto błysnął w programie „Idol” na etapie teatralnym?
Piąty odcinek „Idola” zakończył etap castingów
W czwartym odcinku „Idola” odkryliśmy...
Ilu było „kosmitów” w trzecim odcinku „Idola”?
Kto zachwycił jurorów w drugim odcinku „Idola”?
Co wydarzyło się w pierwszym odcinku „Idola”?

Komentarze