2023-01-13

Piotr Wereśniak: Dzieje się, jest śmiesznie i dajemy wytchnienie

O serialu „Domek na szczęście” jego twórca opowiada w programie „PrzeVoDnik”. Pokazuje on losy małżeństwa z Warszawy, które przeprowadza się na wieś i podejmuje się prowadzenia fermy strusi. Para musi się odnaleźć w nowej, nie zawsze sielskiej rzeczywistości, co często prowadzi do sytuacji komicznych. „Domek na szczęście” od 13 stycznia 2023 w Polsat Box Go.

Oglądaj Domek na szczęście online na polsatboxgo.pl.

Gościem programu „PrzeVoDnik” był Piotr Wereśniak, scenarzysta i reżyser serialu „Domek na szczęście”, twórca znany jako scenarzysta i reżyser wielu kasowych hitów, wśród których są m.in.: „Kiler”, „Wkręceni”, „7 rzeczy, których nie wiecie o facetach”, „Pan Tadeusz”, „Zróbmy sobie wnuka”, serial „Kryminalni”. Artystycznie płodny scenarzysta i reżyser, a także autor popularnego wprowadzenia do scenariopisarstwa „Alchemia scenariusza filmowego”. Tekst jest dostępny na blogu autora, ponieważ cieszy się dużym zainteresowaniem, zwłaszcza wśród początkujących scenarzystów. W rozmowie z Piotrem Wereśniakiem sięgamy do jego „Alchemii…”, aby lepiej zrozumieć, jak powstawał serial „Domek na szczęście”.

- Pisze pan: „Kino fabularne jest opowiadaniem historii. Czasami bywa sztuką, zazwyczaj bywa rozrywką. Najgorzej, gdy stara się być sztuką, a jest po prostu nudą. Wszędzie może być nudno, ale nie w kinie. Nuda w kinie to katastrofa”. Rozumiem, że dotyczy to również serialu.
- Oczywiście, mówiąc kino, mam na myśli formę filmową. Serial to po prostu film w odcinkach. I rzeczywiście wiele rzeczy można by powiedzieć o serialu „Domek na szczęście”, ale tam na pewno nie jest nudno, ponieważ jest to serial, w którym się bardzo dużo dzieje. Jest to przede wszystkim serial komediowy, rozrywkowy, ku uciesze całej rodziny. Mam nadzieję, że się ludziom spodoba i da wytchnienie.

- W „Alchemii scenariusza filmowego” pisze pan o tym, że dobre filmy zazwyczaj można sprowadzić do schematu, że coś prowadzi do czegoś. Na przykład w „Przeminęło z wiatrem” - pycha prowadzi do samotności; w „Matriksie” - prawda prowadzi do wolności. W tekście jest oczywiście więcej przykładów, ale ja chciałbym zapytać o taki schemat zawarty w „Domku na szczęście”.
- „Domek na szczęście” to serial o realizowaniu marzeń. Mamy bohatera, którego idée fixe był wyjazd na wieś, bo jest zmęczony miastem. I ten serial jest o tym, że marzenia są dobre i trzeba je realizować. Może nie jest to odkrywcze przesłanie czy odkrywczy morał, ale jak się głębiej zastanowimy, to dojdziemy do wniosku, że wiele osób nie realizuje swoich marzeń. Mają marzenia, ale ich nie realizują - z różnych powodów. Natomiast w tym serialu para, zresztą świetnie grana przez Rafała Zawieruchę i Basię Kurdej-Szatan, realizuje swoje marzenie.

- No nie wiem, czy swoje. Chyba bardziej jego marzenie.
- Tak, rzeczywiście, bardziej jego marzenie. Ale koniec końców to serial o realizowaniu marzeń i o tym, że realizując marzenia, trzeba czasami mierzyć się z masą różnych przeciwności. A ponieważ jest to komedia, to te przeciwności są śmieszne.

- Skoro jesteśmy przy bohaterze, to ma on na imię Bartek. Gra go Rafał Zawierucha. W swoim tekście napisał pan o bohaterze: „Widz musi się identyfikować z głównym bohaterem. Musi stać się nim. Musi myśleć jak on, podejmować decyzje, musi wybierać. Widz musi się bać o głównego bohatera, musi się z nim cieszyć i z nim płakać. A w końcu musi się zmienić wraz z głównym bohaterem. Musi zrozumieć to, co zrozumiał główny bohater w wyniku wydarzeń całego filmu”. W takim razie - jaki jest Bartek? Co czyni go bohaterem, za którym chcemy pójść? I co pana zdaniem on może zrozumieć na skutek wydarzeń, które rozgrywają się w serialu?
- Bartek jest zwykłym, fajnym, sympatycznym facetem, który do tej pory pracuje w banku na niezbyt eksponowanym stanowisku. Jest mu tam średnio dobrze, ponieważ ma marzenia, marzy o czymś innym. Kiedy te marzenia realizuje, czyli wyjeżdża na wieś do domku ze swojego dzieciństwa - bo to jest domek jego dziadków, on tam przyjeżdżał na wieś, jak był dzieckiem - to spotyka się z całą masą różnych przeciwności, które bohatersko i dzielnie stara się zwalczyć.

- Można powiedzieć, że to trochę serial o nostalgii. Główny bohater dorastał, bywając na wsi, a teraz chce wrócić do tych szczęśliwych lat. Miast go zawiodło i chce wrócić do chwil, które tak dobrze wspomina.
- Tak, to trochę powrót do dzieciństwa, które było bardzo szczęśliwe na wsi z dziadkami. A teraz okazuje się, że to wcale nie jest tak, jak się wydaje. Bo na wsi bywa różnie, przede wszystkim czasami ciężko. Trzeba pracować, ta praca jest trudna, wszystko trzeba sobie zrobić samemu. Trzeba polegać na sobie, wszystko umieć naprawić…

- Jasne, ale wróćmy jeszcze na chwilę do głównego bohatera. Mam kolejny cytat z pana „Alchemii…”: „Główny bohater musi się zmieniać. Musi być inny na początku i na końcu filmu. Musi coś zrozumieć, musi się czegoś nauczyć - a widz razem z nim”. Czego uczy się Bartek w trakcie swoich prób dostosowania się do wsi i powrotu do świata dzieciństwa?
- Myślę, że Bartek się sporo nauczył o sobie, o wsi i o swojej żonie. Te jego romantyczne marzenia o chodzeniu boso po trawie i jedzeniu jabłek prosto z drzewa zderzyły się z brutalną rzeczywistością. Czasami trzeba było chodzić boso nie tyle po trawie, ile po błocie, a jabłka trzeba było wygrzebywać właśnie z błota. A romantyczne marzenie o miodzie z własnego ula skończyło się tak, że został pożądlony przez pszczoły. I to jest właśnie o tym, że Bartek uczy się, czym tak naprawdę jest życie na wsi.

- Chyba też o tym, że marzenia często bywają przez nas romantyzowane. Wymyślamy sobie różne rzeczy, ale w trakcie realizacji okazuje się, że prawda nie jest taka piękna i łatwa, jak nam się wydawało.
- Jest inna, niż się wydawało. Ale Bartek nauczył się też, że bardzo kocha swoją żonę i że ona jego kocha. I sprawdzili to w sytuacjach trudnych. Przekonał się, czym jest przyjaźń, bo okazało się, że zaprzyjaźnili się z sąsiadami i zrozumieli, że przyjaźnie są ważne. Takich zmian w głównym bohaterze zachodzi całkiem sporo.

- Przejdźmy do kolejnego cytatu z pana tekstu: „Zależność jest taka: z dobrego scenariusza można zrobić film dobry albo film zły. Ze złego scenariusza nie można zrobić filmu dobrego. Niemożliwe. I niestety sprawdzone wielokrotnie”. I teraz, gwoli ścisłości, to jest format, a nie scenariusz oryginalny. W związku z tym chciałbym się dowiedzieć, jak się pracuje nad scenariuszem do gotowego, zagranicznego formatu. To w głównej mierze tłumaczenie gotowego tekstu, czy pozwala pan sobie na więcej wolności?
- To format serialu ukraińskiego, który cieszył się w Ukrainie dużym powodzeniem. Po pierwsze trzeba go było przetłumaczyć, a po drugie właśnie zaadaptować, ponieważ są pewne różnice między dwoma krajami - czysto kulturowe lub po prostu w przedstawianej rzeczywistości.

- Jak duże były zmiany w stosunku do oryginału?
- Z jednej strony nie były duże, bo da się ten serial rozpoznać. Jest to jednak teraz troszkę inny serial.

- To, co zostało z oryginału, a co zostało zmienione? Pewnie zostało czworo bohaterów…
- …tak, czworo bohaterów, kontrast miasto-wieś. W wersji pierwotnej, ukraińskiej, ważne było na przykład to, że miastowi mówią po rosyjsku, a miejscowi mówią po ukraińsku. Dla Ukraińców to jest bardzo ważne. A to, że oni są dwujęzyczni, rodzi całą masę różnych gagów. Na przykład był taki odcinek, że miastowi wręcz uczyli się języka ukraińskiego, bo go nie znali do tej pory.

- I takie wątki musiały z polskiej wersji wypaść.
- U nas tego nie ma, ponieważ Polacy nie są dwujęzyczni czy kilkujęzyczni.

- W związku z tym wiele żartów czy zabawnych sytuacji musiał pan wymyślić sam.
- Część wymyślałem od nowa, ale wcale nie tak dużo, ponieważ wiedziałem, że mam świetnych aktorów i bardzo dużo wymyślaliśmy wspólnie na planie. Bo uważam, że jak się ma dobrych aktorów i dobrą kanwę w postaci scenariusza i zarysowanych scen konfliktów, zwłaszcza gdy się robi komedię, to warto aktorom pozwolić na improwizację. I samemu sobie też warto pozwolić na nią. Myśmy tam wiele rzeczy improwizowali.

- Jak to wyglądało? Mieliście opis sceny? Były rozpisane dialogi?
- Tak, dialogi były, normalnie był scenariusz. Tylko że te dialogi były zapisane tak najprościej, jak się da. I siadaliśmy sobie z aktorami w pięknym entourage’u w ogrodzie, pod drzewami, w pięknym słońcu letnim. Ptaszki śpiewały, ekipa się przygotowywała do sceny, a myśmy sobie przegadywali tekst, wymyślali, żartowali, aktorzy się wygłupiali, łapaliśmy, co jest najlepsze i to wchodziło do sceny.

- Dużo takich sytuacji zostało?
- Bardzo dużo. W tym serialu pozwoliliśmy sobie na dużo kreatywności na planie i to dało bardzo fajne efekty.

- Proszę jeszcze powiedzieć, jak się pracowało ze strusiami. Bo to chyba nie jest wielka tajemnica, że pojawiają się tam strusie. W końcu wyjaśnia się to już w pierwszym odcinku.
- Strusie są zwierzętami niezwykle malowniczymi. Robią wrażenie, ponieważ to naprawdę duże i silne ptaki. Ale są przy tym dość kłopotliwe, ponieważ nie słuchają w ogóle poleceń. Nie należą do zwierząt, które można łatwo wytresować czy choćby przekonać do tego, żeby na przykład poszły w prawo albo w lewo. Są całkowicie autonomiczne. A do tego bywają niebezpieczne, ponieważ są to ptaki bardzo silne, szybkie, skoczne i płochliwe. Nawet jak nie chcą nikomu wyrządzić krzywdy, to wystarczy, że się spłoszą i mogą zrobić coś niebezpiecznego. Dlatego kręciliśmy wiele scen sposobem: kręciliśmy na stronę strusi, a potem na stronę aktorów, gdy strusie były już nakręcone. Pierwszy raz kręciłem strusie i było to niecodzienne spotkanie.

- Doszło do jakichś niebezpiecznych sytuacji na planie?
- Nie, nic niebezpiecznego ze strusiami nie było. Natomiast były momenty, kiedy strusie odmawiały współpracy. Na przykład schodziły nam sprzed kamery, bo im było za gorąco w słońcu. I nie chciały wyjść z tego swojego kurnika czy zagrody. To było dosyć kłopotliwe, ponieważ mieliśmy ustawione kamery, chcieliśmy filmować, a one nie dawały się przekonać. Musieliśmy po prostu czekać, aż im się odmieni.

- A to zabawny plan zdjęciowy. I co, wszyscy czekali, aż się strusiom odmieni, tak?
- No tak.

- Długo to trwało?
- Czasami piętnaście minut, czasami pół godziny. Właściciel strusi starał się na nie wpłynąć…

- Jak chciał na nie wpłynąć? Rozmawiał z nimi?
- Przestraszył je na przykład albo przesunął im wodę z jedno miejsca na drugie. To nie są tresowane zwierzęta. W ogóle tego typu ptaki bardzo trudno poddają się szkoleniu. Widziałem na przykład tresowane kruki, wrony czy kawki. I ona są super - to ptaki inteligentne, łatwo je wytresować. Natomiast ze strusiami się to nie udaje za bardzo.

- A dlaczego w ogóle strusie? Skąd taki dosyć oryginalny pomysł?
- Taki pomysł był zawarty w pierwowzorze. Swego czasu hodowle strusi były modne w Polsce i Ukrainie, ponieważ to ptak, który daje bardzo dobre jajka, duże. Podobno niezłe jest także mięso, ale tego nie wiem na pewno, bo nie jadłem mięsa strusi. Ale wiem, że są koneserzy tego mięsa, którzy uważają, że to jest bardzo dobre. Podobno to się kiedyś opłacało. Teraz chyba jest z tym gorzej, ale do komedii jest okej.

- Teraz bardziej modne są chyba alpaki.
- Tak, alpaki są fajne, tyle że alpak się nie je i nie znoszą jajek. Alpaki się tylko przytula. Ewentualnie wełnę jeszcze można pozyskiwać.

- Może to pomysł na drugi sezon „Domku na szczęście”?
- Zobaczymy, jak będzie z drugim sezonem, bo jeśli się widzom spodoba, to będziemy kręcić drugi sezon.

- Czyli są szanse na alpaki?
- Kto wie…

„Domek na szczęście” od 13 stycznia 2023 w Polsat Box Go.

Oficjalny profil POLSAT na Instagramie - @polsatofficial

Oficjalny profil POLSAT na TikToku - @polsat