Rubinowe Lidzbarskie Wieczory Humoru i Satyry zakończył wielki koncert biesiadny w Amfiteatrze Miejskim. - Proszę się rozejrzeć wokół siebie, wypatrzeć obcą osobę i na moje trzy-cztery powiedzieć „no no no”. I żeby to było wyczuwalne, żeby była intencja - zintegrował publiczność Artur Andrus.
Powspominajmy ten ciepły sierpniowy wieczór. Na początek Kabaret Młodych Panów zademonstrował, jak funkcjonuje agencja towarzyska „Olimp”. - Chcę się widzieć z Zeusem - rozpoczął klient poszukujący swojej muzy. - Łysy, pokaż panu dziewczyny - odpowiedział szef przybytku do ochroniarza. Co kryła księga gości i czy poeta znalazł swoją Kalliope?
Podróży literacko-historycznych ciąg dalszy. Kabaret Czesuaf w skeczu „Powrót króla” przywołał piastowskie czasy. - Niewiasto, dawajże mi tu jadła, bom okrutnie zmęczon, z pola bitwy do dom wrócił - rzekła koronowana głowa. - Dalej białogłowo - kontynuował Władysław Łokietek. - Ręce umyj! Tu nie średniowiecze, tu się wody używa - odparła zirytowana żona, przynosząc strawę. - Ooo, ojciec znowu robotę do domu przynosi - dodał syn aktora z „Korony królów”...
Prowadzący Artur Andrus śpiewająco wspominał i przekonywał: „Zabierzcie mi gitarę” w rytm słynnego przeboju rodem z Italli „L'Italiano (Lasciatemi cantare)” z repertuaru Toto Cotugno. „Zabierzcie mi gitarę, niechaj obeschnę trochę. Zabierzcie mi gitarę, właśnie jestem mokrym Włochem”.
W czym może pomóc Publiczny Zakład Opieki Zdrowotnej „Wasze Zdrowie w Waszych Rękach”? Wie o tym Kabaret Zachodni, który w skeczu „Rejestracja” opowiedział o losach pacjenta, który przyszedł z wizytą „w sprawie nogi”. - Jak się pan znasz, to po co panu lekarz? - odparła pani Teresa, która rejestrowała ludzi i dodała: - Zgodnie z dewizą NFZ, czas najlepiej leczy rany.
„Badziewiak kandyduje” to wyborczy pomysł Kabaretu Koń Polski. - A z jakiej pan jest partii? - padło podstawowe pytanie do kandydata. Okazało się, że „Piękni i Młodzi”. - Ale to nieadekwatne! - usłyszał. - A mało to jest partii, które mają nieadekwatne nazwy? - odparł. Program? - Sześćset złotych na każde dziecko, a do tego trzy stówy dla łysych i cztery stówki dla garbatych - podsumował przyszły poseł. Czy ktoś ma jeszcze wątpliwości, że nie poradzi sobie w parlamencie?
Co potrafi pijany iluzjonista, gdy ma „Trzy liny” oraz śmiercionośną „Kotarę przeznaczenia” miłosnego? Wspólnie z dwoma wybranymi z publiczności asystentami użył magii i rozśmieszył. - Będziecie mnie zapinać - zaproponował. W akcji Pan Li, czyli... żulionista! Tego jeszcze w Lidzbarku Warmińskim nie było.
„Idą sobie polną drogą, tacy, którzy dużo mogą, trąbka im do marszu gra. Dyrektory i prezesy, łase to to na sukcesy, a tymczasem ja. Piłem w Spale, spałem w Pile...” - zaintonował gospodarz wieczoru. Artur Andrus ponownie zaprezentował się śpiewająco. Zdradził też, że powstają kolejne wersje jego utworu, jak choćby „Piłem w Szczawnicy” i... na tym poprzestał.
Kto następny? Kabaret Chyba zabrał widzów i publiczność do kościoła, gdzie nad wszystkim góruje „Organista”. Jedno słowo wystarczy, żeby stworzyć boską melodię i zaśpiewać cudownie. - Co mi pan tytuły podrzuca? - zreflektował się. - To jest chór, tu nie można tak z ulicy - zdenerwował się na intruza. Okazało się, że to pan młody uciekł sprzed ołtarza, pełen obaw, czy dobrze robi bez „jazdy próbnej”. Trafił jednak na „kierowcę rajdowego”.
- Suszymy? - tak oto Kabaret Młodych Panów zaprosił na skecz „Policjanci i karawan”. Bo z zatrzymanym pojazdem, którym przewożona jest urna, nie ma lekko. - Panie władzo, nie tylko pijani kierowcy wiozą śmierć - padło. - Ale nieboszczykowi się już chyba nie śpieszy? - irytował się policjant. I tak od słowa do słowa, ale przynajmniej wiemy, gdzie jest pies pogrzebany.
Prowadzący ma zazwyczaj ten przywilej, że nie dość, że prowadzi imprezę, to jeszcze może w niej wystąpić ze swoim monologiem. Artur Andrus rozprawiał o sprawach lokalnych, wyczytanych w miejscowej prasie z Lidzbarka Warmińskiego, w tym nadużywaniu wulgaryzmów, co wykorzystał do napisania wiersza. Oto fragmencik: „Jedni jeżdżą po świecie, inni zwiedzają kraj, ja biegam po Ornecie, krzyczę, że wszystkich zaj...!”.
Na czym polega „Piłka nożna” bez słów? Artysta kabaretowy i mim Ireneusz Krosny najpierw zademonstrował jak wywołać kibicowską „meksykańską falę”, a potem rozległ się głos rozemocjonowanego komentatora Tomasza Zimocha. „Panie sędzio, kończ pan ten mecz!”.
- Nie ma sensu tracić czasu na gadanie, bo w tym czasie można pomyśleć - zapowiedział występ kolejnego gościa Artur Andrus, zdradzając przy okazji swe wielkie marzenie. - Chciałbym kiedyś z nim straszyć w jednym zamku - przyznał. Fani Andrzeja Poniedzielskiego czekali na zestaw precyzyjnych słów swojego mistrza i doczekali się. Było o optyminimalizmie. Tak, właśnie o tym. No i zaśpiewał piosenkę o szczęściu. „Jak się nie ma, co się lubi, to nie lubi się i tego, co się ma”.
Ostatnią część wieczoru otworzył piosenką „Ciasno tu” Kabaret Czesuaf. „Jak co roku ten sam szok, że na plaży jest taki tłok, chyba zjechał tu cały blok”, czyli o problemach urlopowiczów nad polskim morzem. Wakacje, parawany, sinice i sok za 100 złotych? „Nigdy więcej nad Bałtyk”.
Zrobiło się muzycznie, więc pora na klasyczną mieszankę przebojów słynnych liverpoolczyków, czyli The Beatles. Na scenie Grupa MoCarta. - Ludzie na ich widok reagują histerycznie - zaanonsował satyryczny kwartet smyczkowy Artur Andrus.
Na finał burmistrz Lidzbarka Warmińskiego, Jacek Wiśniowski, uroczyście zainaugurował koncert galowy laureatów 40. Lidzbarskich Wieczorów Humoru i Satyry o Rubinową Szpilkę. Wystąpili nagrodzeni. Jako pierwszy Szymon Łątkowski w scence „Wesele”.
A oto zdobywcy Grand Prix - grupa OnOnOn, czyli Adam Wacławiak, Mateusz Sitko i Mateusz Chmielewski ze skeczem „Ścieżkami przez Kolumbię”.
Dziękujemy i życzymy dobrego humoru!