2020-12-23

Katarzyna Dowbor: Magia świątecznych wspomnień

Prowadząca program „Nasz nowy dom” w wywiadzie dla POLSAT.PL o Bożym Narodzeniu. Katarzyna Dowbor jak co roku w Święta przykłada wielką wagę do wystroju i otoczki. Kto ukształtował w niej dbałość o te kwestie? Z czym najbardziej kojarzy się jej ten wyjątkowy czas? Czego nie może zabraknąć wówczas w domu? Dziennikarka i prezenterka w osobistej rozmowie wróciła wspomnieniami do czasów dzieciństwa, a także złożyła widzom Polsatu świąteczne życzenia.

- Jak bardzo zmienią się pani święta Bożego Narodzenia ze względu na pandemię?
- Te święta będą inne z wielu względów. Chociażby dlatego, że moja mama będzie się izolować, bo stwierdziła, że jest najbardziej narażona. Zamiast siedzieć z nią przy jednym stole, będziemy jej w Wigilię dostarczać różne rzeczy. Zawsze także mieliśmy taki zwyczaj ze znajomymi, że kilka dni przed Świętami spotykaliśmy się na tak zwanego „śledzia”. W tym roku takiej Wigilii w gronie przyjaciół nie będzie. Dzięki nowym komunikatorom będziemy się łączyć z bliskimi. Dla nas to nie nowość, bo tak kontaktowaliśmy się z moim bratem, który mieszka w Stanach Zjednoczonych. Co prawda często też robił nam niespodzianki i niezapowiedziany pojawiał się na Święta. Dzwonił na przykład, że właśnie wylądował. W zeszłym roku przyjechał z lotniska taksówką i dzwonek do drzwi kompletnie nas zaskoczył. Moja mama była w szoku. Ale w tym roku tak nie będzie… Myślę, że wszystkim nam tego bardzo, bardzo brakuje. Największą karą w więzieniu jest pojedyncza cela i my trochę tak jesteśmy w tych celach. Ten brak kontaktów jest bardzo dotkliwy. Martwię się, jak to wpłynie na młodzież, która powinna się socjalizować. Dla nich to odosobnienie jest straszne.

- Jakie tradycje i zwyczaje w obecnym roku będą utrzymane w pani domu?
- Postanowiłam, że nie będziemy rezygnować z tego, co było zawsze, czyli na przykład dużej choinki. Ja bardzo dużą wagę przywiązuję do wystroju, więc udekoruję cały dom. Wyciągnę swoją najpiękniejszą porcelanę, ozdoby, żebym chociaż sama poczuła atmosferę świąt. Wiele rzeczy zrobimy tak, jak co roku, bo nie możemy dać się zwariować. Przygotujemy te same potrawy co zwykle. U mnie na święta w kuchni nie ma tego szaleństwa, czego czasami niektórym zazdroszczę. Nie ma tego gotowania, smażenia, mówienia „zostaw, to na święta” (śmiech). U nas nie ma nigdy dwunastu potraw, bo po pierwsze nie mam na to czasu, a po drugie przygotowuję taką ilość jedzenia, którą damy radę zjeść. Dbamy o to, żeby nic się nie zmarnowało. U nas jest może skromnie, ale za to jest bardzo bogato, jeżeli chodzi o wystrój wnętrza. Coś za coś (śmiech).

 
 
 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez Katarzyna Dowbor (@katarzyna_dowbor_official)

- A skoro jesteśmy przy potrawach - co króluje na stole?
- Moja córka jest wegetarianką, więc na Wigilii jest bardzo zadowolona, bo wszystko jest postne, ale potem jest problem. Na drugi dzień zostają tylko pierogi z kapustą i grzybami. Staramy się robić dużo kapusty, bo ona potem ją je przez dwa dni. To jest jej ulubione danie. Ja zresztą też uwielbiam tę kapustę. I to jest niesamowite, bo jemy ją tak naprawdę raz w roku, a ja zastanawiam się, czemu nie robię jej częściej. Ale tak się jakoś przyjęło i może z tego względu ona inaczej smakuje w trakcie Świąt? Nie planujemy nic innowacyjnego, ale razem z córką spróbujemy w tym roku upiec ciasta. Będziemy się bardzo starały.

- Z czym najbardziej kojarzą się pani święta Bożego Narodzenia?
- Święta to przede wszystkim choinka. Jest dla nas bardzo ważne, żeby ona była pięknie przystrojona. Żeby była taka jak ta, którą pamiętam z dzieciństwa. Ja jestem absolutnie zwolenniczką tradycyjnego ubierania choinki. Mam bardzo dużo ozdób, niektóre nawet ostały się z mojego dzieciństwa, nie stłukły się. Jeżeli dokupuję bombki, to w stylu retro. Jestem wielką fanką takiej choinki, którą pamiętam z najmłodszych lat. Takiej, na której jest wszystko - kolorowe bombki, łańcuchy i inne rozmaite ozdoby. Pamiętam jeszcze czasy, kiedy nic nie było i moi rodzice kładli na choinkę watę udającą śnieg. Wracam do moich wspomnień z dzieciństwa i staram się ją tak ubierać, żeby sobie przypomnieć te czasy. To dla mnie symbol ogromny. Podobnie jak dom wystrojony w czerwono-zielono-złoto-srebrnych kolorach. Wtedy jest po prostu cudny. I dużo błyszczących lampek, zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz.

 
 
 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez Katarzyna Dowbor (@katarzyna_dowbor_official)

- Czy to jest właśnie czas powrotu wspomnieniami do dzieciństwa?
- Bardzo. Nasze Święta zawsze były kameralne, bo moi dziadkowie już nie żyli, moi rodzice byli sierotami wojennymi, z kolei rodzina była daleko. Spędzaliśmy Święta we czwórkę, czasem dołączała do nas taka „ciocio-babcia” – krewna z dalszej rodziny. To była przedwojenna wielka dama, która bardzo dbała o etykietę. Trzeba było się pilnować przy niej (śmiech). Zawsze od niej dostawaliśmy pod choinkę książki, bo była wielką fanką czytania i przedwojenną nauczycielką. To była bardzo ciekawa postać. Ze względu na jej obecność było ważne nie tylko, co się je, ale jak się przy stole zachowuje. Więc rodzice moi bardzo pilnowali, żeby nie było łokcia na stole. Przed Świętami uczyliśmy się, do czego służą dane sztućce, jak się podaje szklanki, kieliszki, żeby to wszystko na stole ładnie wyglądało. Kiedyś mnie to złościło, ale teraz jestem za to wdzięczna rodzicom. Bo jednak nawyki z dzieciństwa pozostają, a to sprzyja, aby ten świąteczny czas był szczególnie celebrowany.

 
 
 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez Maciej Dowbor (@maciej_dowbor)

U nas na stole nigdy nie było dwunastu potraw. To były biedne czasy, a moi rodzice nie zarabiali wiele na państwowych posadach. Ojciec był naukowcem, a wiemy, jak to wyglądało w tamtych czasach. Ale mimo wszystko, gdy przypominam sobie dzieciństwo, to Święta były wspaniałe. Było nie za bogato, ale było cudownie. Moja mama bardzo dbała o wystrój, potrafiła przyszyć do obrusu gałązki od jodły, żeby ładnie wyglądał z boku. Robiła sama stroiki i ozdoby na choinkę. Jest plastyczką, więc miała do tego łatwość i talent. Boże Narodzenie to był czas, który spędzaliśmy z rodzicami. Wreszcie się nie spieszyli. Mama na dwóch etatach, tata na jednym, żeby starczało od pierwszego do pierwszego. To były momenty, kiedy mogliśmy być razem przez tych parę dni. Był to czas wyciszenia, uspokojenia. I u nas zawsze była fajna atmosfera. Bardzo dobrze wspominam Święta i mam nadzieję, że moje dzieci też kiedyś będą tak wspominać Boże Narodzenie.

- Ruszyły nagrania nowych odcinków programu „Nasz nowy dom” i niektóre rodziny niemal dosłownie weszły do odnowionych mieszkań na Święta. Ich radość musiała być niewyobrażalna.
- Tak, jeszcze większa niż normalnie. Dlatego, że przed tymi ludźmi była perspektywa kolejnych Świąt w domu bez ciepłej wody, ogrzewania, toalety. A tu nagle się okazuje, że otrzymują taki prezent na Boże Narodzenie. Rodziny często podkreślają, że to będą ich najpiękniejsze Święta w życiu. To też było widać w odcinkach świątecznych, gdy opowiadały o tym rodziny, którym w tym roku remontowaliśmy domy. Mogły powiedzieć, że to wreszcie pierwsze takie prawdziwe Święta: we własnym w domu, przed kominkiem, w cieple. Takie Święta, o jakich zawsze marzyli i to się w końcu spełniło. To jest piękne. Cała ekipa bardzo się z tego cieszy razem z nimi.

 
 
 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez Katarzyna Dowbor (@katarzyna_dowbor_official)

- Czego życzyć pani na Święta i czego życzy pani widzom Telewizji Polsat?
- W tym trudnym czasie można życzyć sobie i innym tylko jednego: zdrowia. Bo przerażająca jest ta pandemia. Jeżeli wszyscy będziemy zdrowi i skończy się ten koszmarny czas, to z resztą sobie poradzimy. Wszystko jest do zdobycia i zrobienia, tylko trzeba być zdrowym. Ja to zresztą widzę u naszych bohaterów. Jeżeli jest choroba w rodzinie, to wielu rzeczy się nie daje zrobić. A jeżeli jest zdrowie, to wszystko się udaje. Trzeba już tylko walczyć.

Rozmawiał Tomasz Fiłonik