2020-11-29

Robert Korólczyk: Ryjek jest kolebką dobrych żartów

Dyrektor artystyczny festiwalu o specjalnym programie Ryjek 24 i pół dla POLSAT.PL. Rybnicka Jesień Kabaretowa obchodzi dwudziestopięciolecie, ale ze względu na sytuację epidemiczną organizatorzy musieli przełożyć świętowanie na 2021 rok. To dobry moment, żeby widzom Polsatu przypomnieć kultowe skecze i uchylić rąbka tajemnicy o przygotowaniach do hucznego jubileuszu. Robert Korólczyk opowiedział także o początkach Ryjka, jego idei i wpływie na scenę kabaretową.

- Dwudziesta piąta edycja Rybnickiej Jesieni Kabaretowej nie może się w odbyć w zwyczajowej formie, ale widzów Polsatu czeka specjalny program. Co się w nim znalazło?
- Zacznę może od tego, że Ryjek jako festiwal premier od wielu lat kształtuje to, co artyści przedstawiają na scenie. Skecze, które widzimy potem na festiwalu w Sopocie, czy na innych dużych imprezach mają premierę na Ryjku. Dla przykładu nasz skecz „Biblia po śląsku”, jak „Niebo” Kabaretu Neo-Nówka, czy „Lokomotywa” Kabaretu Ani Mru-Mru. One się spodobały publiczności w Rybniku, a potem stały się hitami zarówno kabaretu jak i internetu. Teraz jest okazja, żeby przypomnieć o tym, przypomnieć historię. Z Telewizją Polsat od lat organizujemy koncerty galowe, wybierając najlepsze numery. Chcieliśmy świętować jubileusz, wielkie dwudziestopięciolecie, ale w związku z sytuacją światową – jak wszystkie wielkie imprezy, czyli igrzyska olimpijskie, mistrzostwa Europy w piłce nożnej – musieliśmy przenieść wielkiego Ryjka na rok 2021. I do tego się już szykujemy, o czym też jest ten program. Ale wspominamy i przypominamy o tych skeczach fajnych, historycznych, które miały bardzo duży wpływ na to, co się dzieje na scenie kabaretowej. Na bazie tego programu też będzie widać, jak zmieniało się poczucie humoru i tematyka, której dotykamy. Na co dzień może tego nie zauważamy, jak bardzo się zmieniamy jako społeczeństwo, z czego się śmiejemy. Można się dzięki temu trochę cofnąć w czasie i zobaczyć, o czym się w danym momencie mówiło i żartowało.

- Czy był specjalny klucz wyboru tych skeczów?
- Klucz był taki, że wybieraliśmy te skecze, które są lubiane przez szeroką publiczność. Z drugiej strony, jak przeglądaliśmy je z reżyserem Szymonem Łosiewiczem, to stwierdziliśmy, że musielibyśmy jeszcze stworzyć pięć czy sześć takich programów, żeby pokazać wszystkie kultowe skecze, które przez ostatnie lata realizowaliśmy z Telewizją Polsat. Staraliśmy się wybierać też takie, które opowiedzą telewizyjną historię Ryjka i przedstawią, które kabarety się pojawiały na festiwalu. Do każdego z nich mieliśmy trzy, cztery propozycje. Musieliśmy dokonać wyboru, żeby ograniczyć się do jednego, aby pokazać historię festiwalu w przekrojowy sposób.

 
 
 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez Robert Korólczyk (@robert_korolczyk)

- Jak powstała i jak zmieniała się przez te wszystkie lata Rybnicka Jesień Kabaretowa?
- Ryjek od początku tworzą kabareciarze. Ja w 1996 roku przy jego początku byłem takim uczniem starszych kolegów. Jeden z założycieli – nieżyjący już Olek Chwastek i Tadziu Kolorz oraz Włodek Sikora dyskutowali, jaki festiwal stworzyć, czym on mógłby się wyróżniać. Nazwę wymyślił – o ile mnie pamięć nie myli - Tadziu Kolorz. Ryjek to skrót Rybnickiej Jesieni Kabaretowej. Świnka miała być logiem śmiesznym, pozytywnym. Niektórzy mieli z tym problem, ale to zależy jak kto na co patrzy (śmiech). Tak jak świnka jest różowa i przez różowe okulary – jak kabaret – to jest to fajne i zabawne. Na początku nikt nie znał tego festiwalu. Na kilka tygodni przed samym festiwalem rozkleiliśmy po całym Rybniku plakaty z logo, napisem Ryjek i numerem telefonu, żeby ludzie się spróbowali dowiedzieć. Dziś już każdy wie, co to jest Ryjek po tych wszystkich latach.

Ale przechodząc do założeń festiwalu: pierwszą kwestią było ocenianie. Na dużych festiwalach jest szacowne jury, a po jej werdyktach rozpoczyna się dyskusja, czy to było sprawiedliwe, uczciwe. I pojawił się pomysł, że skoro tak na to narzekamy, to może się sami oceniajmy. W ten sposób powstała zabawa w ocenianie się na Ryjku, że jest tajny juror i ocena publiczności. Koledzy często podkreślają, że najtrudniejsze jest ocenianie przez branżę, ale… dla wielu uznanych artystów ten festiwal jest bardzo ważny. Bo w tym przeglądzie jako jedynym nie startują tylko młodzi, debiutujący, ale też ci utytułowani kabareciarze, którzy – można by powiedzieć - nie musieliby tego robić. Ale poddają się weryfikacji i mówią, że jest to jedna z najtrudniejszych ocen. Czasami te oceny się pokrywają, a czasami wykluczają, bo kabareciarze patrzą na inne rzeczy - na przykład technikę, na poziom żartu. Publiczność nie zna chwytów i sztuczek, przez co może się nawet lepiej bawić, bo weryfikuje tego w taki sposób. To trochę tak jak w „Tańcu z Gwiazdami”. Jeżeli ktoś nie ma wykształcenia tanecznego, to ocenia na zasadzie: ładny – nieładny. Ale to ocenianie to jest fajna zabawa. Zawsze słuchaliśmy głosu kabareciarzy i Ryjek się dzięki temu zmieniał, pod względem ilości konkurencji, różnych form, ale i samego oceniania przez kabarety.

 
 
 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez RYJEK Festiwal (@ryjekfestiwal)

Świetne jest to, co Ryjek promuje od lat, czyli premierowość. Każdy z kabaretów, który występuje na festiwalu, musi pokazać nowy skecz. Nie może go w żadnej formie nigdzie wcześniej zaprezentować, co jest trudnością. Bo jak się raz czy dwa razy zagra skecz, to można go fajnie poprawić, rozwinąć, a przy premierze to jest duży stres, duże napięcie. Weryfikuje to scena. Ale to jest magia, bo publiczność widzi, że to się dzieje tu i teraz. Czasami te teksty są jeszcze niedouczone, ale każdy świetnie improwizuje i to powoduje świetną zabawę. Niektórzy jeszcze składają ten skecz albo rekwizyty w nocy przed występem. To jest coś niesamowitego. A potem te scenki ewoluują. To jest taki zalążek, kolebka dobrych żartów od kabaretów. Często słyszę od moich kolegów i koleżanek ze sceny, że Ryjek ich mobilizuje, żeby pracować, mieć wyzwanie, rozwijać się. Na Ryjku nie można pokazać lipy, bo szybko kabareciarze to zweryfikują (śmiech).

- Co wspomina pan szczególnie, jeżeli chodzi o edycje Ryjka i czy widzowie się o tym dowiedzą w programie Ryjek 24 i pół?
- Scenki, które prezentujemy między skeczami, nie skupiają się na historii, ale odnoszą się do naszych przygotowań do obchodów dwudziestopięciolecia. Pamiętam wiele momentów zwrotnych w historii festiwalu. Zaczynając od początku: na pierwszym Ryjku publiczności było niewiele. Bilety były tanie, bo zależało nam, żeby po prostu ludzie przyszli. Wtedy marzyliśmy o piątej, dziesiątej edycji, a dwudziestopięciolecie było w kategorii science fiction (śmiech). Fajne jest to, że dziś trudno zdobyć bilety, bo ludzie chcą oglądać Ryjka. Chętnych jest kilka tysięcy na kilka dzień, a miejsc jest czterysta lub sześćset w zależności od sali. Zawsze mamy świetną oglądalność w Telewizji Polsat, bo każdy czeka na premiery na Ryjku. Było też kilka momentów smutnych, jak odejście Olka Chwastka, jednego z założycieli. Nam młodszym kolegom pozostawił festiwal do rozwoju. Po latach - też dzięki temu, że podjęliśmy współpracę z Polsatem - festiwal, który był imprezą rybnicką, regionalną teraz ma rangę ogólnopolską, a nawet ogólnoświatową. Bo gdy podróżujemy z Kabaretem Młodych Panów po świecie, to nasi rodacy w Stanach Zjednoczonych, Skandynawii, Anglii czy Niemczech oglądają Rybnicką Jesień Kabaretową na antenie Polsatu i czekają zawsze jesienią na kolejne edycje. Gdy patrzę na historię Ryjka, to wiele kabaretów przyjeżdżało na niego jako kabarety młode i początkujące, a dziś są w czołówce sceny. Tak było w przypadku Kabaretu Smile czy Kabaretu Skeczów Męczących. I także my jako Kabaret Młodych Panów - pomimo tego, że ja i Bartosz Demczuk współorganizujemy festiwal - na Ryjku musieliśmy sobie zasłużyć, żeby być w gronie laureatów, co nam się udało w 2007 roku, kiedy zdobyliśmy dwa Złote Koryta. Są takie kabarety, jak Kabaret Dno, czy Kabaret Jurki, które mają na koncie wiele nagród i są historią tego festiwalu. Pamiętam, jak Kabaret Ani Mru-Mru przyjechał na pierwszy festiwal jako topowa gwiazda, ale był w środku tabeli. Dwa czy trzy lata później zgarnął za to potrójną złotą koronę, bo już wiedział, w co się gra na Ryjku (śmiech).

 
 
 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez Robert Korólczyk (@robert_korolczyk)

- Jakie emocje - jako osobie związanej z festiwalem od samego początku - towarzyszyły panu przy nagrywaniu specjalnego programu?
- Wszyscy - mówię tu nie tylko o organizatorach, ale i o mieście i kabareciarzach - możemy być dumni. Bez ciągłego zaangażowania urzędu miasta, nas jako twórców, to nie trwałoby tak długo. To impreza środowiskowa, branżowa. Wszyscy angażują się w ten festiwal. Nie wystarczy tylko przyjechać, do tego trzeba się nieźle napracować, żeby wymyślić te premierowe skecze. To trwa już dwadzieścia pięć lat i wszyscy z tego powodu możemy być dumni. Z drugiej strony przychodzi taka nostalgia, głównie teraz. Gdy realizowaliśmy zdjęcia w plenerze, jeszcze chyba tak tego nie poczułem, bo robiliśmy to także przy okazji wcześniejszych edycji. Ale kiedy nagrywaliśmy w pustym Teatrze Ziemi Rybnickiej - bo na widowni były tylko różowe baloniki świnek - to nagle dotarło do mnie, że pierwszy raz od dwudziestu pięciu lat tego festiwalu nie będzie. I łezka się w oku zakręciła. Dotarło do mnie to, co pewnie teraz dociera do wielu ludzi - jak wiele ten rok nam zabrał. Ale cieszę się, że udało nam się zrealizować ten specjalny program. Jesteśmy pełni nadziei i czekamy na wielki jubileusz dwudziestopięciolecia.

- W jaki sposób zaprosiłby pan widzów do oglądania programu Ryjek 24 i pół w Polsacie?
- Ostatnio dostałem podziękowania, że robimy te kabarety, bo w tym całym powariowanym świecie można się pośmiać i się oderwać od otaczającej nas rzeczywistości. Śmiech to zdrowie, a w obecnych trudnych dla wszystkich czasach musimy się karmić tym, co wesołe. Ten program pozwoli się odstresować i mam nadzieję, że wleje w serca widzów trochę optymizmu. Bo po to tworzymy kabaret, żeby dawać ludziom radość, uśmiech i zabawę.

Rozmawiał Tomasz Fiłonik

  

Rybnicka Jesień Kabaretowa - Ryjek 24 i pół w niedzielę 29 listopada o godz. 20:00 w Polsacie.