2019-06-01

Liga Mistrzów UEFA: Finał w Polsacie pełen emocji!

Kibice już wiedzą, która drużyna klubowa jest najlepsza w Europie. Po wielu tygodniach rywalizacji poznaliśmy triumfatora Champions League w sezonie 2018/19. W sobotę 1 czerwca na stadionie Wanda Metropolitano w Madrycie zmierzyły się Tottenham Hotspur Londyn oraz Liverpool FC. Decydujący mecz transmitowała Telewizja POLSAT. Prestiżowy puchar po raz szósty w historii wznieśli w geście triumfu zawodnicy „The Reds”.

To był niesamowity, wręcz sensacyjny sezon Ligi Mistrzów UEFA, pełen niespodzianek, a przede wszystkim pięknych akcji i goli, które kochają kibice. Wszystko w towarzystwie Polsatu i kanałów Polsat Sport Premium oraz IPLA.TV, gdzie można było zobaczyć każde spotkanie, a dzięki najnowocześniejszemu i największemu studiu sportowemu w Polsce fani otrzymali profesjonalne analizy, statystyki, powtórki sytuacji, reportaże i komentarze ekspertów.

Topowe kluby na Starym Kontynencie, piłkarze oraz trenerzy, znów dostarczyli wielu tematów do dyskusji, a ich gra budziła ogromne emocje. Kto by przypuszczał, że w finale Champions League znajdą się dwa kluby z Premier League, a tym bardziej Tottenham Hotspur Londyn oraz Liverpool FC. Po pięciu latach hegemonii klubów z Hiszpanii, w tym czterokrotnego triumfu Realu Madryt i raz FC Barcelona, a wcześniej sukcesu Bayernu Monachium, znów najważniejszy puchar trafił na Wyspy. W 2012 roku sięgnęła po niego Chelsea Londyn.

Triumf w Lidze Mistrzów to nie tylko zrealizowanie największych sportowych ambicji, ale przede wszystkim spełnienie najskrytszego marzenia. Wprowadzona od 1992 roku formuła rozgrywek ze specjalną oprawą i hymnem pobudza zmysły zawodników walczących o prestiżowe trofeum, nadając sens ich pracy. Z każdym krokiem w drodze do finału motywacja rośnie. Powtarzali to swoim piłkarzom szkoleniowcy Mauricio Pochettino z Tottenhamu i Jürgen Klopp z Liverpoolu, a ich podopieczni potrafili wznieść się na wyżyny i do końca walczyć o upragniony cel. Pierwsi odprawili rewelacyjny Ajax Amsterdam, bogaty Manchester City i ambitną Borussię Dortmund. Drudzy dokonali cudu z Barceloną, pokazali miejsce w szeregu FC Porto i pozbawili złudzeń Bayern Monachium.

Faworytem finału okrzyknięto LFC, także dlatego, że już rok wcześniej wzięli w nim udział, ale przegrali w Kijowie 1:3 z Realem Madryt. Niemiecki trener doskonale zdawał sobie sprawę z presji, która z tego wynikała. - Ubiegłoroczny finał nie był etapem naszego rozwoju, był raczej nowym początkiem. Być może jestem w tej chwili rekordzistą świata w zwycięstwach półfinałowych. Gdybym napisał o tym książkę, nikt by jej nie kupił... Mógłbym pomyśleć, że to ja jestem przyczyną tych wszystkich porażek i wtedy mielibyśmy problem. Ale tak nie jest. Wciąż mam wiarę w siebie. Chłopcy zrobili ogromny krop naprzód - tłumaczył Jürgen Klopp podczas przedmeczowej konferencji prasowej.

Londyńskie „Koguty”, które sprawiły największą niespodziankę rozgrywek, z zupełnie innej perspektywy mogły spojrzeć na swój udział w finale. Z jednej strony: szansa na zapisanie się w historii, a z drugiej: nic do stracenia, a wiele do zyskania. - Odbyliśmy niesamowitą podróż. Dziesięć miesięcy temu mogliśmy o tym tylko pomarzyć. To niesamowite! Prowadzenie tej grupy zawodników to wielki przywilej, jestem z nich dumny - mówił argentyński trener, Mauricio Pochettino. - Niech dobrze się bawią - powtarzał, regulując przedmeczowe napięcie.

Od pierwszych chwil decydującego starcia do ataku ruszyli „The Reds” i już w 24. sekundzie wywalczyli rzut karny! Ręką zagrał Moussa Sissoko, a jedenastkę w 2. minucie na gola zamienił Mohamed Salah. Zawodnicy Spurs mieli przewagę w posiadaniu piłki i dążyli do wyrównania, ale do przerwy utrzymał się wynik 0:1.

Gdy po godzinie gry kibice Tottenhamu liczyli na zmiany w składzie, doszło do nich po stronie rywali. Belg Divock Origi zmienił bezproduktywnego tego dnia Brazylijczyka Robert Firmino, a James Milner wszedł za Holendra Georginio Wijnalduma. Dopiero wtedy zareagował szkoleniowiec „Kogutów” i wprowadził bohatera półfinału - za Harry’ego Winksa wszedł Brazylijczyk Lucas Moura, który w rewanżu z Ajaxem strzelił hat-tricka. Fani w białych strojach ożywili się, wierząc w pomyślność tej decyzji. Podobnie jak po wejściu Hiszpana Fernando Llorente, gdy trzeba było w ofensywie wszystko postawić na jedną kartę.

Mimo kolejnych prób zespół z Londynu nie potrafił znaleźć sposobu na trafienie do siatki. Brazylijski bramkarz Alisson i defensywa „The Reds” kierowana przez Holendra Virgila van Dijka okazała się wystarczająco skuteczna, żeby rozbijać groźne akcje przeciwników, a kilka minut przed ostatnim gwizdkiem sędziego Damira Skominy ze Słowenii wynik na 2:0 podwyższył Divock Origi.

Wszystko już jasne! Okazały puchar trafił w godne ręce. Najpierw podniósł go kapitan Jordan Henderson, a potem kolejne gwiazdy Liverpoolu. Pieśń „You’ll Never Walk Alone” zaśpiewana wspólnie przez drużynę i fanów na długo zapadnie w pamięci kibiców piłkarskich.

Kto sięgnie po trofeum za rok? Zapraszamy na kolejny sezon Ligi Mistrzów UEFA z Grupą Polsat!

Po więcej informacji sportowych zapraszamy na POLSATSPORT.PL.

Zobacz także:
Lechia Gdańsk zdobyła Puchar Polski. Wielki sukces!