2019-04-03

Iwona Pavlović: Zapomniałam, że jestem Czarną Mambą!

Jurorka programu „Dancing with the Stars” specjalnie dla POLSAT.PL. Iwona Pavlović zdradza, czym kieruje się w ocenach, a także kto jej zdaniem zrobił największe postępy w 9. edycji programu. Doświadczona tancerka, wielokrotna mistrzyni Polski w tańcu towarzyskim i sędzia opowiada, kto jest jej największym faworytem i dlaczego „Taniec z Gwiazdami” to jeden z najlepszych formatów telewizyjnych.

- Czy w przyznawaniu punktów bierze pani pod uwagę sympatie i antypatie wobec gwiazd?
- Tyle ile jest gwiazd, tyle może być ocen, a ja w swoim zawodzie zawsze różnicuję oceny. To nie jest tak, że wszyscy tańczyli pięknie, więc dam dziesięć punktów. Ktoś tańczy słabiej, a ktoś dużo lepiej. Oceniam tylko merytorycznie i rzeczowo, czasem z nutką żartu, uśmiechu. Zdarza się, że nawet ze złością na to, że taniec jest kaleczony. Ale proszę nie mylić tego ze złośliwością. Nie mam żalów i nie faworyzuję gwiazd. Mnie one jako osoby nie interesują - ja ich nawet nie znam prywatnie.

- Czy przy ocenianiu ma pani również na uwadze dodatkowe predyspozycje, na przykład fizyczne?
- Z dodatkowymi predyspozycjami jest zwykle tak, że może to być mały plus albo mały minus, ale to zależy. Wydawać by się mogło na pierwszy rzut oka, że - przykładowo - Mariusz Węgłowski, chłop jak dąb, nie ma w sobie zacięcia tanecznego. A tu zaskoczenie! Jest bardzo rytmiczny i do tego samodzielny! On słyszy muzykę i sam tańczy, niekoniecznie musi być prowadzony za rękę przez partnerkę. Jeśli ktoś ma te predyspozycje, to jest mu coś łatwiej wykonać, a jeśli ich nie ma, to musi się bardziej starać. I teraz, gdyby patrzeć wyłącznie przez pryzmat poczynionych postępów, to większy progres zrobił Mariusz, niż na przykład Joanna Mazur. Ale to nie znaczy, że ona tańczy od niego słabiej. To znaczy, że Joasia od początku ma w sobie tyle talentu, że po prostu utrzymuje ten wysoki poziom. Mariusz natomiast zaczynał od niższego pułapu. Widocznie jest bardzo pracowity i może ma troszkę wrodzonego talentu, więc tym bardziej my to doceniamy.
Oprócz technicznych aspektów w ocenie lubię się czegoś „złapać”. Jeżeli gwiazda zatańczy technicznie słabiej, ale mnie tak rozbawi, że ja będę turlać się ze śmiechu, lub mnie tak wzruszy, że będę płakała, to zawsze będzie wyższa ocena. Na cały taniec jest wiele składowych, a noga, ręka, rama, palce i pięty to tylko części. Wiadomo, że w tym składzie jury, ja jestem bardziej od tych spraw technicznych, ale pozostałych rzeczy z pewnością nie zostawiam. Bywały tańce słabsze, ale wpływające na nas jurorów bardziej emocjonalnie, którym dawałam wyższą notę.

 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie.

Ready to go! 😎😙 @olajordan @makeupwiedenski @polsatofficial @tanieczgwiazdami #dancingwiththestar #czarnamamba #jurorki

Post udostępniony przez Iwona Pavlović (@iwonapavlovic)

- Czyli taniec to według pani emocje, a nie wyłącznie technika?
- Nie może być inaczej! (śmiech) Tak naprawdę od tego zaczynamy. Dla mnie taniec to głównie emocje! „Przeprosty” w nogach to drugorzędna sprawa. Uważam, że w tym programie powinnam być od techniki, a na przykład Andrzej Grabowski powinien zająć się jeszcze bardziej emocjami, bo przecież wszyscy we trójkę nie możemy skupiać się tylko na odczuciach. Poza tym proszę zwrócić uwagę, że publiczność, która głosuje SMS-owo, głosuje właśnie w przypływie emocji, które spowodował dany taniec. A ponadto, kierują nimi podstawowe odczucia, takie jak sympatia czy antypatia.

- O pani ocenach mówi się, że są surowe i ostre. Ale czy to nie jest tak, że one są po prostu sprawiedliwe?
- Tak, zdecydowanie uważam, że są one sprawiedliwe. Oceniam w taki sposób, że śpię spokojnie, przez tyle lat ile „Taniec z Gwiazdami” jest na antenie. Muszę jednak przyznać, że w ostatnim czasie, przed tą edycją, trochę się „rozsiedziałam” w programie. Zapomniałam, że jestem Czarną Mambą i po co zostałam tu zaproszona. Na pewno nie po to, aby „gwiazdować”, tylko właśnie po to, żeby oceniać taniec w miarę sprawiedliwie. Mówię: „w miarę”, bo nigdy taniec nie będzie wymierny. Po drugie jest to program rozrywkowy, więc i tak biorę sobie na to delikatną poprawkę, bo mogłabym jeszcze surowiej oceniać. Niektórzy mi zarzucają, że jestem zbyt ostra i mówią: „pani Iwono, ale to nie jest turniej tańca towarzyskiego!”. Halo, przecież to wiem! Ten taniec z naszego show nawet nie stał obok tańca turniejowego (śmiech). Ja mam tego świadomość.

- Czy ma pani faworyta lub faworytkę w tej edycji?
- Można nawet zapytać o nazwisko, bo nie mam żadnego faworyta (śmiech). Na razie to się jeszcze wszystko delikatnie przesuwa i klaruje. Mogłabym w tym momencie wymienić każdego. Ale posłużę się przykładem wcześniej już wspomnianego Mariusza. W odcinku bajkowym zatańczył naprawdę fantastycznie, ale szczerze mówiąc, nie jestem pewna, czy w kolejnym to powtórzy, bo może tańczyć inny taniec, który mu nie podejdzie. Qczaj ostatnio super zatańczył, a w bajkowym świecie dużo słabiej. Wszystko tu się może jeszcze wydarzyć.

- W bajkowym odcinku oceniła pani też dużo słabiej Joannę Mazur.
- Tak. Oceniłam ją niżej, ale uważam, że może tak zatańczyć, że znowu wszyscy spadniemy z krzeseł. Joasia ma bardzo dużo talentu w sobie i jest też bardzo pracowita. Moim zdaniem, talent plus praca równa się tak zwany „efekt wow”.

- Dlaczego pani zdaniem warto włączyć Polsat w piątkowy wieczór?
- „Dancing with the Stars. Taniec z Gwiazdami” jest programem rozrywkowym, na który składa się wiele elementów. Po pierwsze to jest przeniesienie widzów przed telewizorami w krainę marzeń - cudowne stroje taneczne, piękne tancerki, przystojni tancerze, genialna muzyka na żywo, scenografia. Dla naszych zmysłów jest to prawdziwa uczta. Interesującą rzeczą jest też to, że osoby znane nam z innych dziedzin życia borykają się z inną materią, więc ciekawi nas jak im pójdzie. No i ostatni wątek, niemniej ważny od poprzednich - my, Polacy, kochamy rywalizację. Kibicujemy i obserwujemy, kto przegrywa, a kto wygrywa. A więc gdyby wziąć to wszystko w jedną całość i podsumować, to powiedziałabym, że „Taniec z Gwiazdami” to połączenie sportu oraz rywalizacji ze sztuką, pięknem i marzeniami. Uznaję go za jeden z lepszych formatów telewizyjnych - i nie dlatego, że w nim występuję jako juror, ale dlatego, że ma w sobie te wszystkie elementy. To naprawdę piękna i elegancka rozrywka.

- I z pewnością nie tylko dla kobiet!
- Absolutnie. Spotykam się z naprawdę wieloma ludźmi, prowadzę wiele turniejów tańca, imprez, więc mam dużo spotkań z przeróżnymi paniami i podejrzewam, że procentowo ten program ogląda więcej kobiet. Ale proszę mi wierzyć, że nie spotkałam jeszcze nigdy w życiu mężczyzny, który by chociaż trochę nie oglądał. Każdy zerka, podgląda, co oglądają kobiety. Często udają, że od niechcenia oglądają z żonami. Czasami zaczynają zdanie od „a żona mi mówiła”, a prawda jest taka, że sami oglądali dany odcinek. Już pomijam, że wśród widzów są także dzieci. Śmiało stwierdzę, że „Taniec z Gwiazdami” można oglądać całą rodziną - od prababci do prawnuczki.

Rozmawiał Krzysztof Machajski

Dancing with the Stars. Taniec z Gwiazdami w piątek o godz. 20:05 w Telewizji POLSAT.

Oficjalny profil „Dancing with the Stars. Taniec z Gwiazdami” na Instagramie - @tanieczgwiazdami

Zobacz także:
„Taniec z Gwiazdami”: Bajkowe pożegnanie z kolejną parą
Usłyszeli „arrivederci” i odpadli z „Tańca z Gwiazdami”
Dla nich to koniec przygody z „Tańcem z Gwiazdami”
„Taniec z Gwiazdami” już bez dwóch pierwszych gwiazd
„Taniec z Gwiazdami”: 9. edycja z audiodeskrypcją na żywo
„Taniec z Gwiazdami”: Michał Malitowski leczy kontuzję