2019-01-25

Jak się robi komedię? Opowiada Rafał Rutkowski

W IPLA.TV film „Juliusz”, a wkrótce rozmowa z aktorem w programie „Sit down”. Człowiek kina, teatru i stand-upu mówi, na czym polega rozśmieszanie ludzi i dlaczego na ekranie jest ono trudniejsze niż na scenie. Duża dawka humoru w nieszablonowej polskiej komedii i wywiadzie z jednym z czołowych rodzimych komików.

Tytułowym bohaterem filmu „Juliusz” jest uporządkowany nauczyciel plastyki (Wojciech Mecwaldowski), którego głównym problemem w życiu jest ojciec (Jan Peszek) - nieustająco imprezujący artysta-malarz. Kiedy senior przeżyje drugi zawał serca, a mimo to odmówi zmiany stylu życia, Juliusz będzie musiał znaleźć sposób na to, by wpłynąć na jego zachowanie. Lekarstwem na bolączki bohatera wydawać się będzie przypadkowo poznana, beztroska lekarz weterynarii - Dorota (Anna Smołowik). Okaże się jednak, że prawdziwe problemy dopiero nadchodzą, a w ich przezwyciężeniu pomoże niezawodny przyjaciel (Rafał Rutkowski)…

- Wśród polskich komedii „Juliusz” wyróżnia się tym, że gramy na serio. Bohater nie mieszka w penthousie, nie jeździ porsche i jest przy tym samotny, co jest bzdurą wielu komedii romantycznych. Jest za to zwykłym człowiekiem z krwi i kości i ma masę kłopotów. To 40-letni facet, któremu nie wyszło w życiu i który chciałby to życie zmienić. A nasz film to komedia, która ma nie tylko śmieszyć, lecz także wzruszać. Wychodzę z założenia, że skoro widz płaci za bilet, to chciałby przeżyć w kinie więcej niż tylko jedną emocję. Właśnie takie kino chciałbym robić - powiedział reżyser Aleksander Pietrzak, dla którego „Juliusz” był pełnometrażowym debiutem fabularnym.

Nad scenariuszem nietypowej na polskim rynku komedii pracował zróżnicowany zespół. Poza reżyserem i zawodowym scenarzystą współtworzyli go producenci, krytyk filmowy oraz popularni stand-uperzy: Abelard Giza i Kacper Ruciński. Może właśnie dlatego humor w „Juliuszu” jest tak różnorodny - raz sytuacyjny, a chwilę później absurdalny niczym u Monty Pythonów. Są żarty słowne, z wykorzystaniem rekwizytu albo scenografii; są szybkie puenty, tzw. one-linery rodem ze stand-upu, a także tzw. call backi, czyli sytuacje, których początek i puentę dzieli kilka (a czasem i więcej) scen. Filmowcy bawią się formą i raz za razem zaskakują widza, który nigdy nie może być pewien, czy za chwilę będzie śmiesznie, wzruszająco, czy może poczuje jeszcze inne emocje.

Obok wcielającego się w tytułowego Juliusza Wojciech Mecwaldowskiego ciekawe kreacje aktorskie stworzyli również towarzyszący mu Anna Smołowik, Jan Peszek i Rafał Rutkowski. Ten ostatni w programie „Sit down. Rozmowy o stand-upie” tłumaczy, dlaczego realizacja takiego filmu jak „Juliusz” (i każdej innej zabawnej komedii) to tak duże wyzwanie. - Byłem kiedyś na one man show Johna Cleese, który opowiadał, dlaczego nie ma tak wielu dobrych filmów komediowych jak zabawnych sztuk teatralnych czy stand-upu. Powiedział, że kiedy jako Monty Pythoni robili monologi live i coś im nie szło, to dokładali jeden gest, drugi, przyspieszali, coś skracali i był śmiech. Od razu wszystko naprawiali, słysząc ludzi. Mieli recenzentów na żywo. A w kinie, jak mówił, „pisząc żart, muszę przewidzieć, że on za dwa lata, po zdjęciach, postprodukcji i premierze będzie żarł”. I to są Himalaje komedii. Zrobienie fabuły, która spowoduje, że ludzie będą się śmiać w kinie, to jest sztuka najwyższa - twierdzi komik.

Recepta na sukces „Juliusza”? Być może zręczne połączenie zadziornego humoru rodem ze stand-upu z nieco melodramatycznymi wątkami, które można odnaleźć w komediach romantycznych? Może włączenie w zgrabną i zaskakującą historię anegdotycznego sposobu opowiadania, który pozwala zaskakiwać widza? A może umiejętne przeplatanie powagi, dystansu i momentów pełnych wzruszenia, bez zbędnych przestojów w toku akcji filmu?

Właściwie można by wymieniać jeszcze długo - dobry casting, długie prace nad scenariuszem w stylu najlepszych amerykańskich produkcji, itd. Na sukces filmu składają się jednak wszystkie etapy produkcji. I wcale nie trzeba wiedzieć, w czym tkwi sekret, by podczas seansu dobrze się bawić. A w przypadku komedii właśnie to jest najważniejsze.

Oglądaj w IPLA.TV: „Juliusz”