2017-12-05

Maciej Dowbor: Nie sądziłem, że tak to się wszystko potoczy

Dziennikarz wspomina dawny Polsat z okazji 25. urodzin stacji. Maciej Dowbor specjalnie dla POLSAT.PL opowiedział jak trafił na „słoneczną antenę” i jakie są jego ulubione programy. Czy to prawda, że zdarzyło mu się kiedyś zasnąć na nagraniach?

Po słonecznej stronie mocy
Zanim trafiłem do Polsatu, byłem związany z telewizją publiczną. Jedna z firm, która z nami współpracowała, zaproponowała mi nagranie pilota nowego programu i zapytała czy mam coś przeciwko, aby pokazać go również poza TVP. Pomyślałem „czemu nie?”. Tym oto sposobem materiał trafił do Polsatu, a ja niedługo potem dostałem ofertę prowadzenia programu „Granice Strachu”. Pamiętam, że wyemitowany został jesienią 2005 roku. Później zacząłem prowadzić „Interwencję”, czyli program który na antenie jest właściwie od zawsze. Powiedzmy sobie szczerze, że pasowałem do tego programu jak pięść do oka. Miałem wtedy 26 lat. Owszem, na moim koncie było już jakieś doświadczenie dziennikarskie, ale jako bardzo młody człowiek dopiero szukałem dla siebie odpowiedniego miejsca w mediach. Po „Interwencji” uświadomiłem sobie, że nie chcę pracować w takich poważnych tematach i jednak bardziej kręcą mnie programy rozrywkowe. Zabawne, bo kiedy odchodziłem z telewizji publicznej, to dyrektorem Dwójki była Nina Terentiew. Po półtora roku znów została moją szefową, tyle że... w Polsacie! Po wielu rozmowach powstała koncepcja, żebym poprowadził z Maćkiem Rockiem program „Się kręci” i od tamtej pory wydarzenia nabrały tempa. Ten moment był definitywnym przypieczętowaniem przejścia na „słoneczną stronę mocy”.

Droga do gwiazd
W Polsacie pracuję już od trzynastu lat i nawet w najśmielszych snach nie sądziłem, że tak to się wszystko potoczy. Nigdy bym nie pomyślał, że kilkanaście razy poprowadzę m.in. festiwal w Sopocie, największe imprezy sylwestrowe i wielkie show jak „Twoja Twarz Brzmi Znajomo”. Jestem ogromnie wdzięczny za szansę, jaką otrzymałem i staram się ją wykorzystywać każdego dnia, najlepiej jak potrafię. Ogromnie ważne jest dla mnie również to, że od wielu lat pracuję w zespole, który doskonale znam. Wiem, że zawsze mogę polegać na ludziach, którzy mnie otaczają i wiem, że nigdy mnie nie zawiodą. To niebywały komfort pracy, którego życzę każdemu.

Żartownisie są wśród nas
Wpadek i zabawnych sytuacji w pracy było mnóstwo. Pewnego dnia, podczas prób do programu „Twoja Twarz Brzmi Znajomo” przysnęło mi się. Na szczęście mogłem sobie na to pozwolić w tamtym momencie, bo to nie była część, w której potrzebna była moja obecność. Kiedy otworzyłem oczy, oblał mnie zimny pot. Było ciemno, a ja zostałem sam pośrodku ogromnej hali, gdzie kiedy zasypiałem, było mnóstwo ludzi. Nie wiedziałem co się dzieje, nie wiedziałem która jest godzina... W pewnym momencie rozbłysnęły światła, a z ukrycia wyszła cała ekipa. Zrobili mi żart, który jak przystało na ludzi mediów, został udokumentowany nagraniem wideo. Muszę przyznać, że to była świetnie zorganizowana i przeprowadzona akcja. Na początku może nie było mi do śmiechu, ale teraz wspominam to z wielkim sentymentem i jestem pod wrażeniem kreatywności moich kolegów i koleżanek.

Zmiany, zmiany, zmiany…
Pamiętam jeszcze biurowiec „Lipsk”, enerdowską konstrukcję, gdzie mieściła się redakcja sportowa w której kiedyś pracowałem. Mijam go do tej pory w drodze do pracy. Potem Polsat zmienił siedzibę i znalazł się na ulicy Ostrobramskiej. Było dużo mniej ludzi - z widzenia znali się chyba wszyscy i wiedziałem dokładnie kto kim jest. Teraz jak tam bywam, to mam wrażenie, że jest ogromny tłum, a Polsat jest chyba kilkukrotnie większy niż w czasach kiedy zaczynałem pracę. Obecnie mamy nowoczesną strukturę i piękne studia na ulicy Łubinowej, ale nie zawsze tak było. Program „Got to Dance” czy „Must be the music” oraz pierwsze edycje „Twoja Twarz Brzmi Znajomo” nagrywaliśmy w Hali Mera, do której mam ogromny sentyment, ale powiedzmy sobie szczerze, że nie jest to idealne miejsce do realizacji programów. Jak padał większy deszcz albo przelatywał samolot, to trzeba było przerywać nagranie, bo nie była dobrze wygłuszona. Teraz mamy perfekcyjne warunki i nieporównywalną jakość do tego, co było kiedyś.

Najlepsze z najlepszych
Jako student byłem wielkim fanem programu „Halo Gramy”, gdzie jednym z gospodarzy był Kuba Wojewódzki. Moim ulubionym prowadzącym był jednak Piotr „Makak” Szarłacki. Jestem do dziś psychofanem „Disco Relax”, które kojarzy mi się imprezowo, bo zawsze oglądałem je w niedzielę rano po sobotnich młodzieńczych szaleństwach i za każdym razem nie mogłem wyjść ze zdziwienia, że widzę to, co widzę. Moim numerem jeden był jednak „Idol”, który do dziś jest dla mnie fenomenem. Z zazdrością patrzyłem na mojego dzisiejszego przyjaciela Maćka Rocka i podziwiałem jego pracę. Pamiętam doskonale również programy Krzyśka Ibisza i m.in. jego „Grę w ciemno”. Krzysiek prowadził jednak tyle programów, że często zastanawiam się czy on sam pamięta je wszystkie. Muszę go kiedyś o to zapytać (śmiech).

Notowała Joanna Grochal

„25 lat Polsatu: Gala z Teatru Wielkiego” w poniedziałek 11 grudnia o godz. 20:00 w Telewizji POLSAT.

Zobacz także:
Dorota Gawryluk: Widzowie cenią rzetelność i obiektywizm
Jarosław Gugała na 25-lecie Polsatu. Co wspomina?
Marek Horczyczak i jego ćwierć wieku w Polsacie
25 lat Polsatu: „Na każdy temat” zmienił oblicze telewizji
Smakowite wspomnienia z okazji 25. urodzin Polsatu
Pamiętacie „Idź na całość” i kota Zonka? To były czasy!
25 lat Polsatu: Poznaj historię i przełomowe momenty
11 grudnia multimedialny koncert jubileuszowy