2018-06-27

Zwycięzca „Must be the music” porzucił scenę dla Kościoła

Jeden z najmłodszych finalistów show zostanie księdzem. Co go do tego skłoniło? Dlaczego utalentowany artysta zrezygnował z obiecującej kariery i poświęcił się życiu duchowemu? Czy ten wybór sprawił, że musiał na zawsze pożegnać się z muzyką?

Był jednym z objawień popularnego talent show, wszyscy wróżyli mu wielką karierę. Pracowitość, elokwencja, ogromny talent - w taki sposób charakteryzowano zwycięzcę drugiej edycji programu „Tylko muzyka. Must be the music”. Droga na muzyczne i showbiznesowe szczyty stała przed Maciejem Czaczykiem otworem. On jednak zadecydował inaczej. - W pewnym momencie życia realizowanie pasji dla pasji i sztuki dla sztuki okazało się puste. Stwierdziłem, że muzyka już mnie nie pociąga. Sam nie wiedziałem dlaczego. Robienie czegoś tylko dla poklasku, pieniędzy i spełniania siebie wydawało mi się słabe. Wiedziałem, że to się zaraz skończy - stwierdził w jednym w telewizyjnych wywiadów.

Czaczyk wziął udział w programie jako nastolatek. Na pytanie jak wówczas odbierał wiarę odpowiedział: - To był czas, kiedy tak naprawdę zacząłem wierzyć w gitarę. To był mój bożek, którego zacząłem naprawdę porządnie czcić. Czciłem też siebie jako tego, któremu naprawdę szybko wszystko przychodziło - wyznał były muzyk. - Wówczas odsunąłem się od Kościoła - dodał.

Kiedy utalentowanego artystę naszła myśl o kapłaństwie? - W świecie muzyki nie znalazłem szczęścia, o którym marzyłem. A jako dziecko marzyłem już o tym, aby być księdzem. Dziękuję, że mogłem doświadczyć innego świata, ale tam nie ma szczęścia. Myśl o wstąpieniu do kapłaństwa była procesem. Były ku temu dobre możliwości. Duch Święty doprowadził do tego, że usłyszałem głos, żeby zmienić swoje życie - relacjonował zwycięzca „Must be the music”.

Wiara nie zabiła w nim miłości do muzyki. Poszukiwania religijne okazały się jednak ważniejsze. - Pasja muzyczna nadal trwa, rozwijam ją na innych instrumentach. Gram na organach - powiedział Maciej Czaczyk. - Jestem gotowy na to, aby być zwykłym księdzem. Nie zamieniłbym tej drogi na żadną inną - stwierdził z przekonaniem 24-latek, który powoli zbliża się do ukończenia seminarium duchownego i jest zadowolony ze swoich życiowych wyborów.

MP