- Ostatnio jestem w galerii, podchodzi facet i mówi „Co panie baco, dzisiaj na pieska?” - rozpoczął Robert Korólczyk, który na dobry początek przytoczył kilka anegdot pokazujących popularność słynnego Józka. A by na samym gadaniu nie stanęło, wieczór muzycznie rozpoczęli, a później kontynuowali górale z kapeli Future Folk.
Na scenie pojawił się też oczywiście najbardziej wyczekiwany gość - sam Józek Gąsienica! - Po czterdziestce wypada wszystko: kolano, dysk... - mówił w swoim specyficznym stylu o kryzysie wieku średniego, którego najpoważniejszym symptomem jest ponoć kac. Bo jak to artysta podsumował: - Jak dwudziestolatek robi urodziny, to na drugi dzień są poprawiny. A jak czterdziestolatek robi urodziny, to na drugi dzień jest pogrzeb.
Pierwszym gościem specjalnym był Piotr Cyrwus, który w góralskich szatach przybliżył kulisy nietypowej rozprawy sądowej. Wyrzuceniu teściowej przez okno okazały się bowiem winne... seriale! Polskie i wenezuelskie - razem zasiadły na ławie oskarżonych. Jaki mógł być wynik rozprawy, skoro ich wielbicielką jest sama pani sędzia?
Ponowne wyjście Gąsienicy to seria anegdot o żonie, która zaczęła się odchudzać i upiększać. Nowe usta małżonki potraktowane botoksem skwitował zdaniem: - Nadajesz się do reperacji, bo z takimi ustami to robotę znajdziesz jedynie w oceanarium.
Mówi wam coś nazwisko Robert Cash? A powinno, bo to nowe amerykańskie wcielenie Roberta Korólczyka. Z tej perspektywy opowiada za czym najbardziej tęskni. - Polskie drogi! Jak w Ameryce jedzie się drogą, nic się nie dzieje. A w Polsce, jak to wszystko jest organizowane, te zwężenia, te objazdy...
Stan polskich dróg nie przeszkodził jednak kolejnym gościom specjalnym - z kabaretu Ani Mru-Mru - dojechać na występ do Rybnika. Dobrze, że o nim nie zapomnieli, bo sanatoryjny skecz pokazał, że w pewnym wieku pojawiają się problemy z pamięcią. A Ani Mru-Mru są już na scenie od ładnych paru lat... Być może właśnie stąd tak dobrze wiedzą, jak to jest w sanatorium. Aż chciałoby się dołączyć!
I znalazł się taki, co z przyjemnością dołączył - stary góral Andrzej Grabowski. I jak to góral, opowiedział o wyjeździe nad morze. Zaczął od pakowania. - Wziąłem zapakowałem potrzebne rzeczy. I te niepotrzebne. Bo jak bez kobity nad morze jechać? - pytał. A publiczność wtórowała mu śmiechem.
A na koniec gościnnych występów - Anna Pituła, czyli sama Hanuś, szacowna małżonka słynnego Józka. Dzięki niej znamy kulisy kobiecego robienia się na bóstwo. I męskiej wiecznej niedojrzałości. - Gdyby było „pięćset plus” na pierwsze dziecko, to każda z was, baby, idzie po pieniądze za swojego chłopa, każda - powiedziała. Ma rację, czy nie ma? Każdy musi odpowiedzieć sobie sam.
Optymistycznym akcentem na zakończenie wieczoru okazała się zaś opowieść o tym, czym jest miłość i jak się zmienia wraz z upływem lat. Po 60 latach wspólnego życia małżonkowie dzielą się już ponoć wszystkim - nawet... zębami. I takiej miłości życzył wszystkim Robert Korólczyk. A my życzmy mu kolejnych lat na scenie, aby widzowie wciąż mogli szczerzyć zęby po jego żartach i skeczach.
Oglądaj w IPLA.TV: „XXII Rybnicka Jesień Kabaretowa - Ryjek 2017”
Zobacz także:
Opolska Noc Kabaretowa 2018: Śmiech zamiast sporów
Sopocki Hit Kabaretowy 2018: Na zdrowie! Kuracja śmiechem
XXII Rybnicka Jesień Kabaretowa - Ryjek 2017. Tak było!
„Tak, że o” - czyli Hrabi w „Kabarecie na Żywo”
15 lat grupy Smile w „Kabarecie na Żywo”
Marcin Daniec i jego wyjątkowy „przekłaDaniec”
„Wielkie show w małym mieście” na wesoło
„Gramy do jednej bramki” z „Kabaretem na Żywo”