2018-06-24

„50 twarzy Roberta Korólczyka”: Człowiek orkiestra w akcji

Znakomity jubileusz jednego z czołowych satyryków polskiej sceny kabaretowej. Robert Korólczyk od lat wiedzie prym wśród rodzimych twórców rozrywki. Lider Kabaretu Młodych Panów miał wreszcie okazję, by pokazać pełnię swoich możliwości oraz zaprosić swoich ulubionych artystów do wspólnego występu.

- Ostatnio jestem w galerii, podchodzi facet i mówi „Co panie baco, dzisiaj na pieska?” - rozpoczął Robert Korólczyk, który na dobry początek przytoczył kilka anegdot pokazujących popularność słynnego Józka. A by na samym gadaniu nie stanęło, wieczór muzycznie rozpoczęli, a później kontynuowali górale z kapeli Future Folk.

Na scenie pojawił się też oczywiście najbardziej wyczekiwany gość - sam Józek Gąsienica! - Po czterdziestce wypada wszystko: kolano, dysk... - mówił w swoim specyficznym stylu o kryzysie wieku średniego, którego najpoważniejszym symptomem jest ponoć kac. Bo jak to artysta podsumował: - Jak dwudziestolatek robi urodziny, to na drugi dzień są poprawiny. A jak czterdziestolatek robi urodziny, to na drugi dzień jest pogrzeb.

Pierwszym gościem specjalnym był Piotr Cyrwus, który w góralskich szatach przybliżył kulisy nietypowej rozprawy sądowej. Wyrzuceniu teściowej przez okno okazały się bowiem winne... seriale! Polskie i wenezuelskie - razem zasiadły na ławie oskarżonych. Jaki mógł być wynik rozprawy, skoro ich wielbicielką jest sama pani sędzia?

Ponowne wyjście Gąsienicy to seria anegdot o żonie, która zaczęła się odchudzać i upiększać. Nowe usta małżonki potraktowane botoksem skwitował zdaniem: - Nadajesz się do reperacji, bo z takimi ustami to robotę znajdziesz jedynie w oceanarium.

Mówi wam coś nazwisko Robert Cash? A powinno, bo to nowe amerykańskie wcielenie Roberta Korólczyka. Z tej perspektywy opowiada za czym najbardziej tęskni. - Polskie drogi! Jak w Ameryce jedzie się drogą, nic się nie dzieje. A w Polsce, jak to wszystko jest organizowane, te zwężenia, te objazdy...

Stan polskich dróg nie przeszkodził jednak kolejnym gościom specjalnym - z kabaretu Ani Mru-Mru - dojechać na występ do Rybnika. Dobrze, że o nim nie zapomnieli, bo sanatoryjny skecz pokazał, że w pewnym wieku pojawiają się problemy z pamięcią. A Ani Mru-Mru są już na scenie od ładnych paru lat... Być może właśnie stąd tak dobrze wiedzą, jak to jest w sanatorium. Aż chciałoby się dołączyć!

I znalazł się taki, co z przyjemnością dołączył - stary góral Andrzej Grabowski. I jak to góral, opowiedział o wyjeździe nad morze. Zaczął od pakowania. - Wziąłem zapakowałem potrzebne rzeczy. I te niepotrzebne. Bo jak bez kobity nad morze jechać? - pytał. A publiczność wtórowała mu śmiechem.

A na koniec gościnnych występów - Anna Pituła, czyli sama Hanuś, szacowna małżonka słynnego Józka. Dzięki niej znamy kulisy kobiecego robienia się na bóstwo. I męskiej wiecznej niedojrzałości. - Gdyby było „pięćset plus” na pierwsze dziecko, to każda z was, baby, idzie po pieniądze za swojego chłopa, każda - powiedziała. Ma rację, czy nie ma? Każdy musi odpowiedzieć sobie sam.

Optymistycznym akcentem na zakończenie wieczoru okazała się zaś opowieść o tym, czym jest miłość i jak się zmienia wraz z upływem lat. Po 60 latach wspólnego życia małżonkowie dzielą się już ponoć wszystkim - nawet... zębami. I takiej miłości życzył wszystkim Robert Korólczyk. A my życzmy mu kolejnych lat na scenie, aby widzowie wciąż mogli szczerzyć zęby po jego żartach i skeczach.

Oglądaj w IPLA.TV: „XXII Rybnicka Jesień Kabaretowa - Ryjek 2017”

Zobacz także:
Opolska Noc Kabaretowa 2018: Śmiech zamiast sporów
Sopocki Hit Kabaretowy 2018: Na zdrowie! Kuracja śmiechem
XXII Rybnicka Jesień Kabaretowa - Ryjek 2017. Tak było!
„Tak, że o” - czyli Hrabi w „Kabarecie na Żywo”
15 lat grupy Smile w „Kabarecie na Żywo”
Marcin Daniec i jego wyjątkowy „przekłaDaniec”
„Wielkie show w małym mieście” na wesoło
„Gramy do jednej bramki” z „Kabaretem na Żywo”