- Nie spodziewam się, aby bój w Ełku potrwał dłużej niż pięć minut. Raczej do drugiej rundy jeden z nas nie wyjdzie - zapowiadał Polak. - Doświadczenie jest po jego stronie, ale wierzę, że po dobrych przygotowaniach, jakie miałem, poradzę sobie i z tym przeciwnikiem. Najważniejsza będzie koncentracja od pierwszej sekundy - dodał.
Były medalista olimpijski w podnoszeniu ciężarów wszystkie dotychczasowe starcia w MMA wygrywał w pierwszej rundzie. Nie zawsze było jednak lekko, łatwo i przyjemnie. Kilka razy musiał udowodnić, że ma wielki charakter. Przeżywał trudne chwile, ale ostatecznie wychodził z opresji zwycięsko i konsekwentnie budował rekord.
Najpierw pokonał Dariusza Kaźmierczuka, potem Wojciecha Balejkę, a z Łukaszem Łysoniewskim odwrócił losy pojedynku - mimo ciosu, po którym padł na deski. Czwarty Michał Orkowski był bliski wygranej przez poddanie, ale Szymon Kołecki przetrwał najgorsze i wykorzystał swoją siłę. Numer pięć na liście pokonanych to Łukasz Borowski, który z kolei poznał moc łokci w dosiadzie...
Chorwat Ivo Cuk zapowiadany był jako klasowy rywal. Nie tylko dlatego, że stoczył wcześniej 26 walk w formule MMA, ale spędził również wiele lat na macie. - To świetny judoka. Ma czarny pas w judo, świetne rzuty i kilka innych akcji do sprowadzenia. Jestem na to jednak przygotowany, trenowaliśmy i oglądaliśmy walki pod niego - podkreślał Szymon Kołecki.
Gala w Ełku potwierdziła, że kariera Polaka w mieszanych sztukach walki zmierza we właściwym kierunku. Kto następny?