2018-05-21

Aleksandra Zienkiewicz: Uczę się sobie odpuszczać

Gwiazda serialu „Pierwsza miłość” specjalnie dla POLSAT.PL. Aleksandra Zienkiewicz opowiedziała o swoich sportowych pasjach, gotowaniu i próbach charakteru. Jak udaje jej się łączyć pracę i obowiązki domowe z zamiłowaniem do aktywności fizycznej? Dlaczego bierze udział w morderczych wyścigach Runmageddon?

- Jest pani bardzo aktywna. Skąd się wzięło pani zamiłowanie do sportu?
- Ze sportem bywało u mnie różnie. W mojej rodzinie jest on tradycją, ponieważ rodzice byli bardzo aktywni. Tata grał w piłkę nożną, trenował gimnastykę i zapasy, natomiast mama bawiła się w lekkoatletykę. Dodatkowo oboje zajmowali się tańcem towarzyskim. Siostra była zawodową szczypiornistką, a obecnie uczy wychowania fizycznego. Chodziłam do szkoły podstawowej, do której uczęszczały moje mama i siostra. Oczekiwano więc ode mnie takiej samej sprawności. A ja miałam predyspozycje raczej artystyczne i uparcie nie chciałam się poddać tej presji. Drażniło mnie to ciągłe porównywanie, więc starałam się nie schodzić poniżej oceny dobrej, ale miłością do sportu nie pałałam. Kochałam tańczyć, ale nie zajmowałam się tym nigdy na poważnie. Nie mogę powiedzieć, żebym była „kanapowcem” - aktywność towarzyszyła mi zawsze, ale nie w takim stopniu jak teraz. Kiedy zostałam matką, wiele rzeczy się zmieniło - podejście do sportu również. Na początku miałam dwa cele: zwalczyć ból kręgosłupa i klasycznie, jak każda młoda mama, zadbać o sylwetkę. Po dość krótkim czasie zrozumiałam, co w tych wszystkich aktywnościach widziała moja rodzina i złapałam bakcyla. Teraz, kiedy czasami nie trenuję albo nie pojeżdżę chociaż na rowerze, najzwyczajniej w świecie źle się czuję. Moje cele treningowe też się trochę zmieniły. W tej chwili myślę o tym, żeby być sprawną jak najdłużej - żeby móc czynnie spędzać czas z moją córką, a później z jej dziećmi. To wydaje się abstrakcyjne w moim wieku, ale o takie rzeczy trzeba zadbać jak najwcześniej. Nie twierdzę oczywiście, że sylwetka nie ma dla mnie znaczenia - naturalnie, że ma. Jestem kobietą, chcę wyglądać i czuć się ze sobą dobrze. Dostrzegam jednak także, co daje aktywność fizyczna w dalszej perspektywie.

- Czym dla pani jest sport?
- Strasznie trudne pytanie… Nie chcę używać górnolotnych słów, zwłaszcza, że nie jestem zawodowym sportowcem, tylko raczej hobbystą, ale prawda jest taka, że sport daje mi poczucie pełnego oddechu. Mam w sobie mnóstwo energii i dla bezpieczeństwa otoczenia muszę ją jakoś spożytkować (śmiech).

- Jaka jest pani ulubiona dyscyplina?
Z tą ulubioną aktywnością jest różnie, bo mam silną potrzebę ruchu i nie ograniczam się tylko do jednej dyscypliny. Miewam dni, kiedy najchętniej przytuliłabym się do kettla i takie, kiedy nie mogę na kettle patrzeć. Czasami zachwycam się treningami z taśmami TRX, ale zdarza się, że nie dotykam ich miesiącami. Zawsze mam za to ochotę na jazdę rowerową i taniec. Pamiętam, że miałam kiedyś dłuższy czas bez treningów i czasu dla siebie. Kiedy w końcu udało mi się wyrwać na godzinę na rower, wjechałam na wały wzdłuż Odry, rozpędziłam się i po chwili po prostu poleciały mi łzy szczęścia. To był piękny moment, który uświadomił mi, jak ważne jest, żeby znaleźć dla siebie chociaż krótką chwilę w ciągu dnia. Nawet kosztem porządku w szafie (śmiech).

- Gra pani w popularnym serialu Telewizji POLSAT, jest pani również mamą. Jak udaje się połączyć codzienne obowiązki ze sportową pasją?
- Coś jest w tym, że im więcej mamy do zrobienia, tym łatwiej jest nam to zrealizować. To wynika zapewne z konieczności stworzenia planu działania, który nie pozwala na słowo „później”. Czasami jednak nie ma szans, żeby pogodzić wszystko i się nie wykończyć. Na szczęście w miarę możliwości pomaga mi moja mama. Jest aktywna zawodowo, więc nie zawsze ma czas, ale jeśli tylko ma wolne, zawsze mogę na nią liczyć. Jesteśmy w bardzo bliskiej relacji. Jeśli jednak muszę radzić sobie sama, to włączam do planu dnia moją córkę. Czasami jest ze mną w pracy, czasami zabieram ją na treningi albo tak modyfikuję zajęcia, żeby mogła w nich uczestniczyć. Nie jestem jednak cyborgiem. Mnie też się czasami nie chce albo nie mam siły i z niektórych rzeczy po prostu rezygnuję. Wciąż się uczę, jak ważny jest w codzienności odpoczynek - zarówno po treningach, jak i po codziennych obowiązkach. Należę do ludzi, którzy chcą zrobić jak najwięcej na raz. Jak się czasami rozpędzę w kuchni, to przez cały dzień nie odchodzę od blatu i trzeba mi przypominać, żebym usiadła. Na dłuższą metę to dla organizmu wycieńczające. Dlatego uczę się sobie odpuszczać (śmiech).

- Skąd czerpie pani inspiracje do gotowania?
- Przeglądam blogi kulinarne, mam mnóstwo książek kucharskich, ale też kombinuję sama. Zależy od tego, czy mam więcej czasu albo czy akurat mam wenę. W tej chwili naprawdę łatwo dotrzeć do przepisów, które są zdrowe i bardzo smaczne. Czasy „tylko kurczak i ryż” już minęły (śmiech). W moim przypadku odżywianie jest odrobinę bardziej skomplikowane ze względu na sporo nietolerancji pokarmowych. Zamówienie najzwyklejszej sałatki w restauracji może być kłopotliwe. Dlatego nauczyłam się odważniej łączyć smaki i unikać szablonowych cateringów. Pamiętam, że kiedyś ze względu na zdjęcia nocne miałam zaplanowaną drzemkę w ciągu dnia. Kiedy się położyłam, przyszedł mi do głowy pomysł na obiad do pracy, który mogłam zrobić później, ale zerwałam się i wystartowałam do kuchni, żeby nie zapomnieć. Strasznie się wtedy z siebie śmiałam, bo z drzemki oczywiście nic nie wyszło. A żywieniowe grzeszki? Oczywiście, że mi się zdarzają. Myślę, że zdarzają się wszystkim, tylko nie wszyscy się do nich przyznają. Teraz podchodzę do odżywiania rozsądnie. Nie katuję się już dietami cud - to one moim zdaniem są często przyczyną problemów z wagą. Wszystko jest dla ludzi, tylko z rozsądkiem.

- Skąd pomysł na udział w morderczych wyścigach, Runmageddonach?
- Runmageddon to temat rzeka. Słyszałam o nim od różnych znajomych i wydawało mi się, że to absolutnie przekracza moje możliwości. Najbardziej podpuszczała mnie partnerka treningowa. W końcu trzy lata temu zebrałyśmy się z siostrą oraz dwiema koleżankami i poszłyśmy na żywioł. Dla zabawy. Bez żadnych ambitnych planów. Dziewczyny z różnych względów już nie startują (chociaż mam nadzieję, że to się zmieni), a ja zostałam. Dlaczego? Po pierwsze, to naprawdę świetna zabawa - jeśli komuś nie przeszkadza tona błota. Po drugie, bez względu na to, jak takie biegi są postrzegane, to dla mnie próba charakteru. Wracam zmęczona, szczęśliwa i… bardzo poobijana. A w tym sezonie w dodatku wyziębiona - zanim się wykąpałam, spędziłam pod kocem dwie godziny, pijąc hektolitry gorącej herbaty. Ale w przyszłym roku pobiegnę znowu. I za dwa lata też. Może nawet w nocnej edycji?

- Jak na pani zajęcia sportowe reagują znajomi i widzowie?
- Nie spotkałam się z negatywną reakcją. Widzowie i znajomi dają mi naprawdę mnóstwo dobrej i ciepłej energii, dopingują mnie. Jestem za to bardzo wdzięczna. Z czego to wynika? Nie wiem, ale naprawdę to doceniam.

Joanna Grochal

„Pierwsza miłość” od poniedziałku do piątku o godz. 18:00 w Telewizji POLSAT.

Zobacz także:
Oto nowy bohater serialu „Pierwsza miłość”
„Pierwsza miłość”: Julia Pogrebińska zdradzona?
Katarzyna Ankudowicz o odejściu z „Pierwszej miłości”
Beatka i Cezary opuszczają serial „Pierwsza miłość”!
Szok! Próba samobójcza Michała Malinowskiego!
Magdalena Wieczorek: Obawiałam się reakcji rodziców
Ola Gintrowska w obsadzie serialu „Pierwsza miłość”
Edyta Herbuś potwierdziła. Jej serce znów jest zajęte!
Agnieszka Wielgosz specjalnie dla POLSAT.PL