2017-10-13

Damian Michałowski o kulisach „Wyspy przetrwania”

0

Prowadzący skomentował dla POLSAT.PL bieżące wydarzenia w programie. Dziennikarz opowiedział, czym najlepiej kierować się na wyspie - sercem czy rozumem? Co Damian Michałowski poradziłby uczestnikom i czy według niego istnieje jakaś taktyka zwiększająca szansę na wygraną?

- Czy bliskie relacje pomagają uczestnikom programu?
- Tak, ale tylko do pewnego momentu. W życiu trzeba się zazwyczaj kierować sercem, ale „Wyspa przetrwania" rządzi się swoimi prawami i w pewnym momencie serce może kazać iść w lewo, a rozum w zupełnie inną stronę. Przetrwa tylko ten, kto najszybciej będzie umiał się dostosować do nowych warunków, a te - jak sami widzimy - są z odcinka na odcinek coraz trudniejsze. Bliskie relacje są więc pomocne, ale mogą też przysporzyć wielu kłopotów.

„Wyspa przetrwania”: Gdy przyjaciel jest rywalem

- Taki kłopot miał niedawno Bartek. Podczas ustalania nowego składu plemion stanął przed wyborem: serce czy rozum.
- Bartek miał wielki dylemat. Musiał skompletować takie plemię, które jego zdaniem będzie wygrywało kolejne konkurencje. Zdecydował, że pokieruje się rozumem i nie wybrał bliskiej mu wtedy Ewy „Fitelli”, ale jak wiemy, Bartka w programie już nie ma, więc pytanie: czy sam na siebie nie ukręcił bata? Może gdyby podjął inną decyzję, to zawiązałby z Ewą razem jakiś sojusz i historia skończyłaby się inaczej? Tego się już niestety nie dowiemy.

- Czy jego wybór Cię zaskoczył?
- Od samego początku powtarzam, że na „Wyspie przetrwania” można się spodziewać niespodziewanego. Mam poczucie, że po kilkunastu dniach udało mi się wbić to uczestnikom do głowy. Wreszcie zdali sobie z tego sprawę, a to oznacza, że ich ruchy są teraz absolutnie nieprzewidywalne i oni sami zaczynają być reżyserami gry. Zastanawiałem się co zrobi Bartek, ale nie postawiłbym żadnych pieniędzy na to czy wybierze Ewę czy też nie. Mogę powiedzieć jedno - teraz zabawa zaczyna się naprawdę!>

Na „Wyspie przetrwania” już nic nie jest pewne

- Na „Wyspie przetrwania” powstały nie tylko plemiona, ale również związki. I tu znów pierwsze skrzypce zagrał Bartek. Miał się ku „Fitelii”, a tymczasem jest z Anią Rybak. Spodziewałeś się takiego obrotu spraw?
- Byłem dosyć mocno zaskoczony, gdy zobaczyłem wspólne zdjęcia Bartka i Ani. Na wyspie nic nie było między nimi widać. A ja się naprawdę im uważnie przyglądałem i nic nie przyuważyłem. Życzę im wszystkiego najlepszego i żeby im się ułożyło. Wiem, że byli razem nawet na weselu u Ewy Chojnowskiej, która niedawno wzięła ślub. Jestem ciekawy co jest trudniejsze - czy bycie w związku czy udział w programie „Wyspa przetrwania"? Muszę ich o to zapytać!

Bartek z „Wyspy przetrwania” romansował z Ewą, a jest z Anią

- Czy jest jakaś taktyka, która może pomóc przetrwać na wyspie?
- Im człowiek jest silniejszy, tym w pewnym momencie staje się bardziej zagrożony. Tę siłę trzeba gdzieś „zachomikować” i nie pokazywać wszystkiego. Trzeba być sprytnym. Fajnie jest zostać wodzem, bo można organizować życie na wyspie i ma się realny wpływ na członków grupy. Może przyjść jednak taka chwila, że jako lider staniesz się największym wrogiem i zostaniesz wyeliminowany. Żeby wygrać trzeba mieć potężną siłę psychiczną, fizyczną, ale przede wszystkim umieć z niej umiejętnie korzystać, bo można uzyskać odwrotny do zamierzonego efekt. Będąc silnym najlepiej zawiązać sojusz z kimś równie mocnym. Dwie-trzy takie osoby są w stanie stworzyć komfortowy układ, który pozwoli powalczyć o coś więcej niż sam udział. Jako samotny wilk nic się tu nie zdziała - bez sojuszy niestety nie wygrasz. Ważny tu jest spryt, a nie przypadek.

- Za nami kilka odcinków, w których mieliśmy okazję zobaczyć zmagania uczestników z różnymi zadaniami. Która konkurencja była według Ciebie najtrudniejsza?
- Według mnie najtrudniejsza była konkurencja „Wielki Błękit”, która polegała na nurkowaniu po zawieszone na linie przedmioty. Wyobraź sobie, że jesteś tysiące kilometrów od domu, gdzieś na oceanie, a w wodzie nie czujesz się do końca komfortowo lub nie masz doświadczenia w nurkowaniu. Ktoś nagle każe ci się rzucić w otchłań wody i to na głębokość ponad sześciu metrów. Uczestnicy nie mieli żadnego sprzętu, żadnego zabezpieczenia. To było naprawdę ryzykowne zadanie, wymagające pokonania barier psychicznych. Drugą najtrudniejszą konkurencją było naciąganie liny po piachu. Nigdy nie zapomnę twarzy uczestników, kiedy usiłowali sięgać coraz to dalej po wbite w piach kołki i zmagali się jednocześnie z liną... Chyba nigdy w życiu nie widziałem tak zmęczonych ludzi. Śledźcie jednak uważnie kolejne odcinki, bo to co będzie się działo przejdzie Wasze najśmielsze oczekiwania!

Rozmawiała Joanna Grochal

Wyspa przetrwania” w każdy piątek o godz. 20:00 w Telewizji POLSAT.

Zobacz także:
„Wyspa przetrwania”: Najbardziej płakali... najtwardsi faceci
Handel ludźmi na „Wyspie przetrwania”. Kogo wyrzucą?

Komentarze