2017-06-18

Polska przegrała z USA 1:3 w meczu o Final Six

0

Biało-Czerwoni nie zapewnili sobie awansu do najlepszej „szóstki” Ligi Światowej. Z piekła do nieba i… znów do piekła. Po 0:3 z Rosją i 3:0 z Iranem decydujący mecz reprezentacji Polski zakończył się niekorzystnym wynikiem. Zabraknie nas w elicie, która od 4 do 8 lipca rozegra turniej finałowy w Kurytybie.

Amerykanie zawsze stanowili dla Polaków duże wyzwanie. O takich zespołach często sportowcy mówią, że „nam nie leżą”. Przegraliśmy z nimi jedyne spotkanie w drodze po złoto mistrzostw świata w 2014 roku, na ostatnich igrzyskach olimpijskich w 2016 roku zamknęli Polsce drogę do strefy medalowej, wygrywając 3:0 w ćwierćfinale, a to nie jedyne istotne mecze po których nasi siatkarze czuli bezradność w rywalizacji z USA. Sytuacja znów się powtórzyła…

- Gdy z Rosją przegraliśmy 0:3 nie czuliśmy się najgorsi na świecie, ale gdy wygraliśmy 3:0 z Iranem też nie czujemy się najmocniejsi na świecie. Zachowujemy spokój - mówił po sobotnim meczu libero reprezentacji Polski, Paweł Zatorski. - Musimy wszyscy dawać z siebie maksa, bo jak nawet z jedną osobą coś się dzieje, to potem są problemy na boisku - diagnozował środkowy Mateusz Bieniek. Niestety sprawdził się czarny scenariusz.

Polska do pierwszego seta wyszła w składzie Fabian Drzyzga, Dawid Konarski, Michał Kubiak, Rafał Buszek, Bartłomiej Lemański, Mateusz Bieniek i Paweł Zatorski. Co prawda wybrańcy Ferdinando De Giorgiego po pierwszej przerwie technicznej przegrywali 6:8, ale dzięki świetnej zagrywce na drugą schodzili prowadząc 16:14. Nerwowa końcówka wymusiła roszady w składzie Biało-Czerwonych. Amerykanie mieli aż pięć piłek setowych, popełnili jednak dużo błędów, co wykorzystali nasi zawodnicy kończąc tę partię 31:29.

Początek drugiego seta nie wróżył niczego dobrego. Pasmo wpadek i na otwarcie było 3:8, a po drugiej przerwie technicznej 11:16. Siatkarze USA doskonale zdawali sobie sprawę, że muszą doprowadzić do wyrównania stanu meczu. To podtrzymywało ich szanse na wygraną za trzy punkty i awans do topowej „szóstki” Ligi Światowej. Bezlitośnie wykorzystali wypracowaną przewagę i już do końca tej części dominowali na parkiecie. Efekt? 25:17 dla Amerykanów.

Kolejny set miał ogromne znaczenie dla losów spotkania. Polacy musieli się szybko odbudować po fatalnej drugiej partii. Dużo ożywienia wniósł wprowadzony na boisko Artur Szalpuk, ale wciąż było sporo uwag do gry Biało-Czerwonych. - Zaczynamy cieszyć się ze wszystkiego co przynosi nam punkty - surowo oceniali grę komentujący mecz w Telewizji POLSAT, Tomasz Swędrowski i Wojciech Drzyzga. Wtedy do gry wrócił Dawid Konarski, mocno eksploatowany w poprzednich spotkaniach i regenerujący się na ławce rezerwowych. Jego ataki znów miały moc. Na drugiej przerwie technicznej było 16:12, potem jednak wróciły „stare koszmary” i zrobiło się 21:22, a po grze na przewagi górą byli Amerykanie. Wygrali 27:25.

Polska rozpoczęła czwartego seta z Bartoszem Kurkiem. Trener Ferdinando De Giorgi postawił na zawodnika, od którego oczekuje się roli lidera, ale - zdaniem wielu ekspertów - obecnie nie spełnia on oczekiwań. Manewr ten nie przyniósł rezultatu. Rozbita drużyna próbowała walczyć, ale z każdą minutą awans do elitarnej „szóstki” oddalał się. W Kurytybie zabraknie Biało-Czerwonych, więc kadra musi zweryfikować swoje plany. Wkrótce przed Polską przygotowania do mistrzostw Europy, które odbędą się od 24 sierpnia do 3 września na pięciu polskich arenach. Czy zdążą z formą?

Komentarze